1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

UE. Wspólne negocjacje gazowe, ale bez pułapu ceny

12 października 2022

Unia stawia na wspólne negocjacje z eksporterami gazu, ale nie ma zgody na pułap ceny importowanego gazu, który promuje m.in. Polska. Berlin próbuje uspokajać co do 200 mld euro na hamowanie krajowych cen energii.

https://p.dw.com/p/4I6DN
Gas-Pipeline Polen-Slowakei Inbetriebnahme
Zdjęcie: Kacper Pempel/REUTERS

Kryzys energetyczny był środę [12.10.22] tematem obrad ministrów z 27 krajów UE w Pradze, którzy – czasem ciągnąc dyskusję w przeciwstawne strony – usiłowali wskazać Komisji Europejskiej, jakie nowe rozwiązania mają szanse na wymaganą większość w Radzie UE, a zatem powinny być zaproponowane w nowym pakiecie energetycznym planowanym na przyszły tydzień.

– To nie jest łatwy temat, bo każde państwo ma inne pomysły, inne warunki, inne zasady, inne interesy. Dlatego bardzo się cieszę, że wśród ministrów panuje ogólna zgoda co do konieczności przejścia na wspólne zamówienia gazu do 2023 roku. Musimy wykazać się solidarnością. I musimy przyspieszyć oszczędzanie energii – powiedział po obradach minister Jozef Sikela, który prowadził je z ramienia czeskiej prezydencji.

Zdjęcie grupowe ministrów UE odpowiedzialnych za energetykę
Spotkanie ministrów UE odpowiedzialnych za energetykę w PradzeZdjęcie: Katerina Sulova/CTK/dpa/picture alliance

Polska jest wśród kilkunastu państw Unii, które już pod koniec września wspólnie wezwały do wprowadzenia limitu hurtowych cen całego gazu importowanego do Unii, a zatem m.in. z Rosji, Norwegii, Algierii oraz LNG ze Stanów Zjednoczonych. – Prowadzimy szerokie rozmowy wśród państw Unii o obniżeniu ceny gazu. Szeroka grupa 17 państw wyraża poparcie dla tej opcji. Musimy przekonać kilka kolejnych – tłumaczył dziś polski wiceminister Adam Guibourgé-Czetwertyński w Pradze.

Brak zgody na pułap cenowy

Ponadto Polska, Włochy, Belgia oraz Grecja przed paru dniami zaproponowały unijny pułap cenowy w postaci widełek cen na import powiązanych z cenami światowymi poza Europą, a zatem zmieniających się w zależności od rynków światowych.

Jednak pomysł odgórnego narzucenia przez Unię nawet takiego ruchomego pułapu ceny wywołuje ogromne opory w Komisji Europejskiej, która – takie jest również stanowisko władz Niemiec czy Holandii – obawia się, że w warunkach światowego deficytu gazu doprowadzi to przekierowania części eksportu gazu poza Europę. – Każde działanie, które jest skierowane wyłącznie na objaw, czyli na wysoką cenę gazu, nie odpowiada na potrzebę skutecznego rozwiązania podstawowej przyczyny problemu – przekonują Niemcy i Holendrzy we wspólnej pisemnej propozycji przedstawionej dziś w Pradze.

Rządy kanclerza Olafa Scholza oraz premiera Marka Ruttego ostro promują wspólne negocjacje cen gazu, wobec czego Berlin był bardzo sceptyczny jeszcze pół roku temu, stawiając na swą mocną pozycję negocjacyjną. – Konieczne jest natychmiastowe uruchomienie wspólnej platformy zakupów gazu w Unii Europejskiej. Musimy połączyć europejską siłę nabywczą, by zapewnić, że państwa członkowskie nie będą już w sytuacji, w której muszą akceptować każdą cenę.

Wspólne negocjacje cen

Połączenie zakupów gazu w UE pomogłoby nam uniknąć wzajemnego prześcigania się w ofertach i osłabiania bezpieczeństwa dostaw – przekonują Niemcy i Holendrzy. I przyspieszenie prac nad mechanizmem wspólnych negocjacji gazowych będzie – wedle naszych rozmówców w Brukseli – elementem przyszłotygodniowego pakietu Komisji Europejskiej.

Szkopuł w tym, że wspólne negocjacje w sprawie gazu, w których – w przeciwieństwie do wspólnych unijnych zamówień szczepionek covidowych – kupcami są firmy, a nie władze publiczne, będzie trudną konstrukcją pod względem prawno-handlowym. – W negocjowaniu umów importowych widzimy kluczową rolę dla przedsiębiorstw, które są własnością państwa, oraz tych prywatnych – tłumaczą teraz Niemcy i Holendrzy.

A Komisja Europejska, zniechęcona do niedawna małym zainteresowaniem dobrowolnym system wspólnych zakupów, teraz pracuje nad sposobami wymuszenia obowiązkowej współpracy firm z Unii przy zakupach gazu. Wedle jednej z rozważnych opcji największe przedsiębiorstwa energetyczne korzystałyby z unijnej „platformy” do zbierania zapotrzebowania popytu z każdego kraju UE i negocjowałyby z dostawcami zakup gazu w celu napełnienia magazynów. Następnie mniejsi klienci komercyjni kupowaliby gaz z tych magazynów, a członkowie „platformy” mogliby dostawać dotacje do kosztów magazynowania.

Jakie zachęty dla Norwegów

Zachętą do obniżenia ceny gazu z Norwegii mógłby być większy udział kontraktów długoterminowych w umowach z klientami z Unii, choć to mało spójne z długodystansowymi celami klimatycznymi UE, zakładającym odchodzenie od paliw kopalnych. Jednak Bruksela jako zachęty może też użyć – do czego przekonują m.in. Niemcy – gwarancji długoterminowej współpracy co do energii odnawialnej, głównie w kwestii „zielonego wodoru”.

Dziś na stole w Pradze leżał też pomysł pułapu cenowego wyłącznie na gaz z Rosji. – Rosjanie jasno ostrzegli, że w odpowiedzi odcięliby swe dostawy do Unii. Dlatego nie możemy poprzeć takiego pułapu – tłumaczył węgierski minister Peter Szijjarto. Choć wskutek uszkodzenia Nord Stream udział importu z Rosji gwałtownie spadł na niemieckim rynku gazu, to Berlin będzie uzależniać swoje stanowisko od głosu tych krajów Unii, które nadal są bardzo zależne od Rosji.

Wszystkie kryzysowe przepisy UE będą musiały zyskać większość co najmniej 15 z 27 państw Unii obejmujących co najmniej 65 proc. ludności UE, choć rządy Polski i Węgier – wbrew służbom prawnym instytucji UE – przekonują, że w kwestiach energii zawsze powinna obowiązywać reguła jednomyślności. Taka większość byłaby też potrzebna do wprowadzenia obowiązkowych oszczędności gazu w UE (w tym o ponad 15 proc.), o czym także rozmawiano w Pradze.

Spór o niemieckie miliardy trwa

Wspólne negocjacje gazowe UE oraz reforma indeksu giełdy surowców z Amsterdamu to pomysły, które – jak powiedział dziś czeski minister Sikela – mają powszechne poparcie w Unii. Jednak unijni dyplomaci i urzędnicy nie ukrywają, że nie doprowadziłyby do obniżek cent hurtowych przed 2023 rokiem i mogą się na dobre rozkręcić dopiero na potrzeby zapełniania magazynów na zimę 2023/24. Tymczasem w Unii trwa spór o doraźne wsparcie dla obywateli i firm uginających się pod rosnącymi rachunkami za energię.

Ogłoszony przez rząd Scholza krajowy program hamowania cen wart 200 mld euro nadal wywołuje w Unii wielkie spory i obawy m.in. we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Polsce. Krótko po jego ogłoszeniu Thierry Breton i Paolo Gentiloni, dwaj prominentni członkowie Komisji Europejskiej, we wspólnym artykule skrytykowali niemieckie plany, ostrzegając przed „wyścigiem na dotacje” i przed „kwestionowaniem zasady solidarności oraz jedności, które leżą u podstaw naszego projektu europejskiego”. Włoski premier Mario Draghi skrytykował Niemcy za narażanie spójności wspólnego rynku, co premier Mateusz Morawiecki powtórzył w zeszłym tygodniu w Pradze, wzmacniając oskarżeniami o „niemiecki egoizm”. Francuski minister finansów Bruno Le Maire przekonywał, że alternatywą dla ogromnych dotacyjnych planów Berlina powinny być skoordynowane działania solidarnościowe na poziomie UE.

Berlin uspokaja

Niemiecki rząd od paru dni tłumaczy m.in. w Brukseli, że zamieszanie ma być – jak przekonuje Berlin - skutkiem pochopności krytyków oraz nieporozumień. Plan subsydiów „do 200 mld euro” może ostatecznie okazać się mniejszy od swego górnego progu, ma być rozpisany na trzy lata i w stosunku do PKB jest mniejszy np. od subsydiów holenderskich. Komisja Europejska zapewnia, że prowadzi z Berlinem „dialog”, a także pilnuje unijnych twardych zasad dotacji, których celem jest pilnowanie zasad równej gry na rynku UE – choć tylko w przypadku firm, bo dotacje do cen energii dla gospodarstw domowych można podciągnąć pod politykę socjalną poza uprawnieniami instytucji UE.

Odpowiedzią na zagrożenie „wyścigiem na subsydia” mógłby być zdaniem części członków – skonfliktowanej w tej sprawie – Komisji Europejskiej czy też krajów unijnego Południa (Polska milczy w tej sprawie) wspólny program pożyczek dla krajów Unii. Miałyby być finansowane ze wspólnego zadłużenia UE i przeznaczone na doraźne wsparcie obywateli i głównie firm w kryzysie cenowym na rynku energii. Tym samym przypominałyby program SURE (wart 100 mld euro) na utrzymanie miejsc pracy w pierwszej fazie pandemii. Holandia jest przeciw, ale Niemcy przy wielu zastrzeżeniach wysyłają obecnie w Brukseli sygnały, że nie wykluczają całkowicie „nowego SURE”.