1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zwycięstwo, które nie dla wszystkich było wyzwoleniem

7 maja 2020

Kraje Europy Wschodniej same muszą zadecydować, który dzień był ich prawdziwym wyzwoleniem - pisze Ivan Krastev*.

https://p.dw.com/p/3bsKE
Pomnik Braterstwa Broni w Warszawie
Pomnik Braterstwa Broni w Warszawie Zdjęcie: Imago/mm images/David Ewing

Wraz z odejściem pokolenia, które przeżyło wojnę, blednie niestety przekonanie, że wojna miała wprawdzie swoje miejsce w europejskiej historii, ale w żadnym razie nie może być dla niej miejsca w przyszłości Europy.

W maju ubiegłego roku w sondażu przeprowadzonym na zlecenie unijnych ministrów spraw zagranicznych w szeregu państw członkowskich okazało się, że najczęściej Europejczycy w wieku od 18 do 24 lat są przekonani, że wojna między europejskimi państwami będzie możliwa za 10 do 20 lat. Ten wynik sygnalizuje definitywnie koniec ery powojennej i to jeszcze zanim koronawirus dotarł do Europy. "Być może powodem tego, że nigdy nie wyciągamy wniosków z historii, jest to, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie rzeczywistości wojny i jej konsekwencji. Zapewne ze strachu, że gdybyśmy to zrobili, moglibyśmy przestać wierzyć zarówno w Boga, jak i naszych bliźnich" - napisał amerykański poeta Charles Simic.

Wojny o pamięć

75 lat po zakończeniu drugiej wojny światowej z powodu epidemii COVID-19 w żadnej z europejskich stolic nie odbędą się większe uroczystości rocznicowe. Ale nie tylko koronawirus rozprzestrzenia się w Europie - obok niego szerzy się także wirus historycznego rewizjonizmu. To, co obserwujemy w Rosji i w niektórych krajach Wschodniej Europy jest uzbrajaniem pamięci o wojnie. Odrzucanie narracji rządzących uważane jest za przestępstwo.

Prawda jest zawsze pierwszą ofiarą wojny. W przypadku wojen o pamięć historyczną pierwszą ofiarą jest złożoność. W wojnie propagandowej wokół drugiej wojny światowej ani Rosja, ani niektóre inne wschodnioeuropejskie rządy nie wypadają dobrze.

Według oficjalnej narracji Kremla każdy, kto krytykuje sowiecką okupację Europy Wschodniej po 1945 r. jest faszystą. I każda krytyka polityki Stalina uważana jest za świadomą próbę pomniejszania decydującej roli Armii Czerwonej w zwycięstwie nad Hitlerem. W wielu państwach wschodnioeuropejskich reakcja prowadzi do przeciwnej skrajności: wszyscy, którzy walczyli przeciwko Sowietom, nawet ci, którzy sprzymierzeni byli z nazistami, czczeni są tam jako bohaterowie.

Ivan Krastev
Autor gościnnego komentarza Ivan KrastevZdjęcie: Nadezhda Chipeva

Nie tylko czerń i biel

Ale historia jest czymś bardziej złożonym. To, jak jest złożona, widać chociażby na przykładzie obozu w Buchenwaldzie. Buchenwald powstał jako obóz nazistowski, a po wojnie stał się obozem sowieckim.

Ale zaakceptowanie tej złożoności nie oznacza, że obie strony wojny o historyczną pamięć nie mają swoich racji. Kreml słusznie domaga się docenienia ofiar, poniesionych przez Związek Radziecki. Ale akcent powinien zostać położony na "radziecki",  a nie "rosyjski". Bo w walce przeciwko Hitlerowi zginęły miliony Ukraińców, Gruzinów i Azjatów. Na Białorusi wojny nie przeżył co trzeci mieszkaniec.

Definicja wyzwolenia

Wojny prowadzone są z reguły o terytoria. Wojny o pamięć prowadzone są o znaczenia słów. W obecnej rosyjsko-ukraińskiej, rosyjsko-polskiej i rosyjsko-czeskiej wojnie o pamięć chodzi o znaczenie słowa "wyzwolenie".

W 1985 roku prezydent RFN Richard von Weizsaecker przeszedł do historii jako ten, który uznał 8 maja za dzień wyzwolenia Niemiec. Powiedział swoim rodakom, że prawdą jest, że także i Niemcy wiele wycierpieli w czasie wojny, a także po niej. Niemcy nie mają jednak prawa uważać się za ofiary, ponieważ odpowiedzialni są za niewyobrażalne cierpienie innych narodów i za Holokaust. Poza tym Niemcy powinni widzieć w zakończeniu wojny wyzwolenie – Niemcy wprawdzie przegrały wojnę, ale dzięki temu odzyskały wolność. To, co się liczy, to nie zwycięstwo, ale wolność.

Richard von Weizsaecker w czasie słynnego przemówienia w Bundestagu (1985)
Richard von Weizsaecker w czasie słynnego przemówienia w Bundestagu (1985)Zdjęcie: picture-alliance/dpa

Kreml nie rozumie

To jest coś, czego do dzisiaj Kreml nie zrozumiał. Bo to dokładnie różni w podejściu do zakończenia drugiej wojny światowej Europę Środkową i Wschodnią od Zachodniej – wschodni Europejczycy nie mogli uznać 8 maja 1945 za dzień swojego wyzwolenia. Przybycie Armii Czerwonej oznaczało wprawdzie zwycięstwo nad hitlerowskimi Niemcami, ale nie wolność dla tych krajów.

Prezydent Władimir Putin nie chce zaakceptować, że śmierć milionów obywateli Związku Radzieckiego, którzy zginęli, wypędzając nazistów z Europy Wschodniej, nie daje Moskwie prawa do decydowania, kiedy te kraje mają świętować swoje wyzwolenie. Ofiara radzieckich żołnierzy zasługuje na szacunek i każda próba pomniejszania roli Związku Radzieckiego w pokonaniu Hitlera równa się historycznemu rewizjonizmowi. Ale pomniki sowieckich marszałków i czołgów nie można traktować jako pomniki wyzwolicieli, ponieważ nie są one tak postrzegane przez wschodnioeuropejskie społeczeństwa.

To nie alianci, ale niemiecki prezydent 40 lat po zakończeniu wojny ogłosił 8 maja dniem wyzwolenia dla Niemców. I to wschodni Europejczycy muszą sami zadecydować, który dzień uznają za dzień swojego wyzwolenia.

*Ivan Krastev (ur. 1965) - bułgarski politolog, publicysta, szef Centrum Strategii Liberalnych w Sofii i wykładowca w Instytucie Nauk o Człowieku w Wiedniu.