1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wypłynął na morze ratować uchodźców: Wolą umrzeć niż wracać

Monika Magraf23 lipca 2015

Jako kapitan na statku „Sea Watch“ Ingo Werth pomógł uratować setki imigrantów próbujących dostać się do Europy przez Morze Śródziemne. W rozmowie z dziennikarzem Deutsche Welle opowiada, co zobaczył.

https://p.dw.com/p/1G3qZ
Symbolbild - Flüchtlingsboot Mittelmeer
Uchodźcy na Morzu ŚrodziemnymZdjęcie: Marco Di Lauro/Getty Images

Projekt Sea Watch to prywatna inicjatywa mieszkańców Brandenburgii wspierana przez ogranizacje pozarządowe. Darczyńcy ci utrzymują statek i załogę, których zadaniem jest ratowanie imigrantów na Morzu Środziemnym i dokumentowanie ich losu. Projekt ruszył w połowie czerwca 2015, a w zeszłym tygodniu statek zakończył swój pierwszy, prawie dwutygodniowy rejs – u wybrzeży Libii.

Deutsche Welle: Jak w ogóle doszło do tego, że wziął Pan udział w tej misji?

Ingo Werth, kapitan „Sea Watch”: Dowiedziałem się o tej inicjatywie i od razu było dla mnie jasne, że to idealna forma okazania solidarności z potrzebującymi. Od dłuższego czasu opiekuję się u nas, w Hamburgu, młodymi mężczyznami z Afryki Zachodniej. Nie możemy zapominać o tym, że żyjemy po tej jasnej stronie naszej planety. To coś, na co sami nie zasłużyliśmy i co zostało nam dane przypadkiem. To nasz obowiązek, by – przez to bogactwo, które zebraliśmy także kosztem tych ludzi z Afryki – dać trochę od siebie. Choćby w ten sposób, że pomożemy im przeżyć.

Ingo Werth, Kapitän des Rettungsschiffs Sea Watch
Kpt. Ingo WerthZdjęcie: Sea Watch

Tydzień temu, w środę, „Sea Watch” wrócił do portu na Lampedusie po wielu dniach spędzonych na libijskim wybrzeżu. Jakie są wnioski z tej wyprawy?

- Może zabrzmi to nieco chełpliwie, ale udało nam się uniknąć błędów. To było dla nas wkroczenie na zupełnie nieznany teren. Nikt z nas nie brał wcześniej udziału w takiej wyprawie i nie ratował łodzi z uchodźcami. A uratowaliśmy przed utonięciem prawie 600 osób. I kiedy mówię o braku błędów, to mam na myśli właśnie to, że żaden człowiek nie ucierpiał. Żaden z uciekinierów nie został ranny – ani podczas naszej akcji ratunkowej, ani podczas przekazywania ich innym statkom. Nikt nie utonął – a o to najbardziej się baliśmy. Nic się nie stało także nikomu z naszej załogi. Stąd mówię: pracowaliśmy bezbłędnie i mamy z tego wielką satysfakcję.

Jak to dokładnie wyglądało?

- Pływaliśmy przed wodami terytorialnymi Libii, i gdy dostrzegaliśmy łódź, która wzywała pomocy, udzielaliśmy jej. Razem takich łodzi było sześć. W dwóch przypadkach woda przelewała się już przez pawęż (pionową część rufy – red.) na pokład. Pasażerów tych łodzi braliśmy do siebie.

Co mówili? Dlaczego decydowali się na tak niebezpieczną podróż?

- Ci ludzie całkowicie zdają sobie sprawę z ryzyka, które na siebie biorą, wsiadając do takich łodzi. Ale są też pełni nadziei, że przetrwają i że czeka ich godne życie. Bez głodu, wojny i cierpienia. Wiedzą, że mają 50 proc. szans na przeżycie tej podróży. Większość z nich nie umie pływać i nie ma kamizelek ratunkowych. Ale pytani odpowiadają: Decydowaliśmy się na to świadomie, nasze szanse na przeżycie w domu oceniamy na 1:5, dlatego rachunek jest prosty.

Jak wyglądają ich łodzie?

- To najprostsze łodzie i tak przeciążone, że nie mają szans dotrzeć tam, gdzie pływają statki Frontexu w ramach operacji „Tryton” (prowadzonej od 2014 operacji UE mającej wspomóc Włochy w patrolowaniu ich granic – red.). To ok. 30 mil od libijskiego wybrzeża. Ponieważ na tych prostych łodziach nie są w stanie tam dopłynąć, ja im w tym pomagam.

Deutsche Soldaten retten erneut Flüchtlinge im Mittelmeer
Niemieccy żołnierze w akcji ratowania uciekinierów z Afryki na Morzu ŚrodziemnymZdjęcie: Bundeswerhr/PAO Mittelmeer/dpa

Co najbardziej poruszyło Pana podczas tej misji?

- Raz, gdy podpłynęliśmy do łodzi ze 110 osobami na pokładzie, jej załoga przestraszyła się, że jesteśmy Libijczykami. Oni zupełnie stracili orientację w trenie i nie mieli pojęcia, czy opuścili już libijskie wody terytorialne. I powiedzieli: Wolimy umrzeć tu, na morzu, niż żebyście nas zabierali z powrotem do Libii.

Co zatem powinni zrobić nasz rząd i Unia Europejska, by ulżyć cierpieniu tych ludzi?

- Niech to, co obiecali, zamienią w czyn. Tam trzeba wysyłać statki, nie tylko marynarki wojennej, ale ratunkowe. Trzeba lokalizować położenie łodzi z uchodźcami i sprowadzać ich do Europy. Oczywiście, jeśli bierze się ten problem na poważnie, a nie myśli: dobry uchodźca to martwy uchodźca.

Rozmawiał: Sven Pöhle, tłum. Monika Magraf