Polski "Disneyland". Szansa dla branży
13 października 2012Branża rozrywkowa narzeka wprawdzie na kryzys, ale na największych europejskich targach IAAPA 2012 nie brakowało pozytywnych doniesień - także z Polski. W Grodzisku Mazowiecki pod Warszawą powstaje właśnie największy park rozrywki w Europie środkowo-wschodniej. - Idea stworzenia pierwszego w Polsce parku rozrywki przyszła mi do głowy ponad 15 lat temu - mówi Peter Jan Mulder, holenderski prezes spółki odpowiedzialnej za realizację projektu, który ma być ukończony w 2015 roku. Zdaniem Muldera Polska jest jednym z najszybciej rosnących rynków tej branży w Europie.
- To jest ogromny, chłonny rynek, z 38 milionami mieszkańców i bez żadnego parku rozrywki na skalę tych, które w Europie zachodniej istnieją od kilku dziesięcioleci - zaznacza Mulder i podkreśla, że park będzie miał ofertę dla różnych grup wiekowych i liczy na klientów zarówno z Polski, jak i zza granicy. O lokalizacji w Grodzisku Mazowieckim zadecydowało położenie. - W promieniu 250 km wokół Warszawy żyje ok. 11 milionów ludzi - mówi Mulder, który nie chce zdradzić, kto stoi za inwestycją o nazwie Adventure World Warsaw.
W Europie istnieje ok. 300 parków rozrywki, z tego co czwarty działa w Niemczech. W największym z nich, w Rust k. Fryburga partnerem kooperacyjnym został trzy lata temu Gazprom.
Kryzys zmusza do rozwoju
Zdaniem ekspertów powstający w Polsce park rozrywki jest szansą dla polskich producentów. Na targi do Berlina przyjechało z Polski osiem firm produkujących sprzęt, m.in. "Ritter", "Kupper-Automaty", "Jakar", czy "Fox Games". - Udział w targach jest dla nas jedyną formą reklamy - mówi Michał Rycerz z firmy Ritter, produkującej miniatury koparek i dźwigów, które mogą być obsługiwane przez dzieci. - Pobyt tutaj jest drogi, tym bardziej, że nie mamy żadnego dofinansowania, jednak obecność na targach jest ważna. Klienci nabierają zaufania, gdy widzą, że firma istnieje dłużej i się rozwija - podkreśla producent z Żor.
Producenci twierdzą, że kryzys jest odczuwalny. - Jeszcze dwa lata temu nasi klienci regularnie zmieniali sprzęt, a teraz tłumaczą się ograniczeniami budżetu i chcą jedynie uzupełniać kolekcje - mówi Rycerz. Jego zdaniem kryzys w Europie jest jednak też szansą dla polskich producentów, bo oferują oni dobrą jakość i niższe ceny niż zachodnie firmy.
Chiny są atrakcyjne, ale i ryzykowne
Działające od dawna firmy zachodnie nie obawiają się jednak konkurencji z Polski, lecz raczej z Chin. - Walka z plagiatem jest dla nas największym wyzwaniem, bo tanie chińskie kopie naszych produktów zalewają rynek - mówi Luca Della Rosa z włoskiej firmy Cogan. Przedsiębiorca wierzy jednak, że jakość wygra z ceną. - Mamy klientów, którzy wracają po sezonie po nasze droższe maszyny, bo tani sprzęt z Chin często się psuje i nie spełnia europejskich norm - podkreśla Della Rosa.
Waldemar Bober z "Waldbob" - największego polskiego importera chińskiego sprzętu do salonów gier i parków rozrywki, przyznaje, że zarzuty miały uzasadnienie parę lat temu, ale w międzyczasie chińscy producenci coraz lepiej dostosowują się do europejskich wymogów. - Kiedyś Chińczycy tworzyli wierne kopie zachodnich produktów, dzisiaj jednak zaczynają być bardziej innowacyjni - mówi Bober. Zdaniem biznesmena z Kielc wiąże się to z faktem, że także w Chinach prawa autorskie zaczynają być bardziej przestrzegane oraz, że importerzy jak on zważają, by nie kupować kopii. - Na samym początku zdarzyło mi się niechcący kupić taki towar, bo wchodził on na rynek równolegle z oryginałami. Dziś jednak jesteśmy bardzo czujni, bo sprowadzanie tanich kopii psuje nasz własny rynek. Szukamy tego, czego w Europie nie ma - mówi Bober. Zdaniem ekspertów produkty z Azji stanowią dziś 10-15 procent europejskiego rynku rozrywki.
Kryzys nie kryzys, dzieci bawić się muszą
Eksperci podkreślają, że niezależnie od kryzysu, branża gier i automatów dla dzieci rozwija się bardzo dobrze. Krzysztof Kupper, produkujący automaty i sprzęt do zabawy dla dzieci przyznaje, że wciąż rozbudowuje własną ofertę właśnie dla najmłodszych. - Dzieci i rodzice coraz chętniej łączą zabawę z edukacją, mówi biznesmen i dodaje, że kryzys jest dla jego firmy wyzwaniem, ale i szansą, bo zmusza do stałego rozwoju.
Także Waldemar Bober twierdzi, że choć branża się kurczy, to oferta dla dzieci rozwija się stabilnie. - Kryzys nie kryzys, dzieci muszą się bawić, tłumaczy biznesmen, który od blisko 30 lat działa w tej branży. - To jest bardzo trudny biznes, ale w międzyczasie jest on nie tylko moją pasją, ale i mojej całej rodziny - przyznaje Waldemar Bober.
Róża Romaniec, Berlin
red.odp.: Małgorzata Matzke