Festiwal „goEast”: znakomite polskie filmy, ale żadnej nagrody
17 kwietnia 2013W lutym na Berlinale nastąpił przełom w recepcji kinematografii wschodnich i południowych sąsiadów Niemiec. Filmy z tego regionu zostały dostrzeżone i nagrodzone. -To duży sukces także dla „goEast” - powiedziała w rozmowie z Deutsche Welle dyrektorka Niemieckiego Instytutu Filmowego we Frankfurcie nad Menem Claudia Dillmann, inicjatorka festiwalu „goEast”. To jeden z czterech festiwali w obszarze niemieckojęzycznym, ale jedyny w Niemczech zachodnich.
Festiwal stał się ciekawym forum spotkań i wymiany przede wszystkim dla młodych twórców i to go wyróżnia. Wyróżnia go też to, że w programie ma prezentację nowych produkcji i cykli tematycznych.
Organizatorzy „goEast” w Wiesbaden odnotowali w tym roku rekordowe zainteresowanie programem festiwalu. Sale kinowe w mieście, gdzie odbywały się projekcje filmów i dyskusje odwiedziło w ciągu sześciu dni 10 tys. osób. Na projekcjach wszystkich polskich obrazów jak „Pokłosie”, „W sypialni” czy dwóch filmów nominowanych do głównej nagrody w kategorii filmów pełnometrażowych „Mój rower” Piotra Trzaskowskiego oraz w kategorii dokumentacji „Eksmisja” Filipa Malinowskiego, sale były wypełnione po brzegi. W sumie pokazano 132 filmy z 30 krajów, w tym 12 z Polski.Dwie polskie produkcje nominowane do głównych nagród wyłoniono z ogółem 350 nadesłanych obrazów. To już można uznać za wielki sukces.
Coraz mniej poruszających filmów
Filmy na „goEast” miały w tym roku zdecydowanie słabszy poziom niż w przeszłości. To dziwi też stałego bywalca festiwalu „goEast” Polaka z Moguncji Elika Plichtę, dziennikarza programu polskiego w radiu publicznym RADAR w Darmstadt.
Przyznam, że jestem rozczarowany festiwalem. Przez kilka ostatnich lat po projekcji prawie każdego filmu na „goEast”, trzeba było najpierw dojść do siebie. W tym roku niektóre filmy były wręcz bardzo słabe, jak film z Kazachstanu. Miał on na „goEast” swoją światową premierę. Tam nie było pomysłu, albo pieniędzy – zauważa Plichta.
W tegorocznej edycji festiwalu pokazano wiele filmów, w których młodzi twórcy starają się swoją rzeczywistość przedstawić dosłownie. Plichcie nasunęło się przy okazji ich oglądania powiedzenie Gustawa Holoubka, który mówił reżyserom: „Nie pokazujcie mi dnia codziennego, bo ja wiem, jak on wygląda. Pokażcie mi, jak ten dzień codzienny powinien wyglądać”.
Ta ciągła obecność demonów przeszłości w krajach Europy wschodniej, środkowej i południowej niepokoi Plichtę. Obawia się on, że twórcy filmowi z tej części Europy myślą, że zajmowanie się własną historią czy codziennością jest en vogue. Rażące jest przy tym dla Plichty, że w tej twórczości nie pokazują żadnych rozwiązań ani perspektyw.
Promocyjny charakter festiwalowych konkursów
Polskie propozycje festiwalowe w Wiesbaden publiczność odbierała z wielkim zainteresowaniem. Polska kinematografia to już nie tylko wysoki poziom europejski, lecz poziom światowy, ocenia Plichta.
W tym roku w jury zasiadali Czech, Słowak, Bułgar, Chorwat oraz dwóch reprezentantów z Serbii. Nagrody, które przyznali, sądzi Plichta, mają też promocyjny charakter. - I być może słusznie jury myśli, że skoro w Polsce na film Trzaskowskiego można zdobyć pieniądze, to warto dać nagrody tym, dla których zdobycie jakichkolwiek pieniędzy jest straszliwie trudne. - Fakt, że film czy reżyser wygrał na takim festiwalu jak „goEast”, umożliwi zdobycie pieniędzy na inne produkcje - sądzi dziennikarz.
Co o tym sądzą krytycy filmowi z Polski, którzy kiedyś byli częstymi bywalcami festiwalu w Wiesbaden, nie można się było dowiedzieć na miejscu, ponieważ nikt z nich na „goEast” nie zawitał.
Fascynacja pozytywnymi aspektami w życiu
Jednym z polskich reżyserów, który wpadli na kilkanaście godzin do Wiesbaden, żeby się spotkać z publicznością, był Filip Malinowski twórca nominowanego w kategorii „dokumentacje” filmu „Eksmisja”. Malinowskiemu udało się na przykładzie swoich dziadków przestudiować obecną rzeczywistość i wskazać, co w życiu jest ważne.
– To jest ten czas, to są te małe momenty, te chwile, które pamiętamy, które są połączone z mieszkaniem, z którego oni zostali wyrzuceni. Filip Malinowski opowiada intymną historię, historię uniwersalną o dziadkach, doświadczonych wojną, komunizmem i dzikim kapitalizmem w Polsce po 1989 roku. Reżysera fascynuje w tym, że elementy te nie odgrywają żadnej roli. Fascynuje go perspektywa, fascynuje go, że mimo upływu czasu i zmarszczek, patrzenie na życie w optymistyczny sposób oraz praca nad tym, podkreśla. Malinowski myślał o straconej generacji lat 90., która wtedy nie miała dużo do powiedzenia, tylko konsumowała.
- Ja na szczęście nie jestem ofiarą, ale dostrzegam to. Mam dziadków, od których można się wiele nauczyć. Właśnie tej perspektywy, która jest ugruntowana postrzeganiem pozytywnych aspektów w życiu. Reżyser ma nadzieję na rozpowszechnienie filmu szczególnie na kanałach telewizyjnych w Polsce.
Główne nagrody dla Gruzji, Rosji i Serbii
Złotą Lilię (10 tys. euro) za najlepszy film na tegorocznej edycji „goEast” otrzymał „Zhit” (In Bloom), gruziński pełnometrażowy debiut Nany Ekvtimishvili, zrealizowany z niemieckim reżyserem Simonem Grossem. Fabuła obrazu osadzona jest na początku 90. lat, w czasach naznaczonych niepewnością i lękami przed przeszłością. Są one cezurą dla dzieciństwa dwóch przyjaciółek czternastolatek. Nagrodę fundacji Pamięć i Przyszłość za najlepszy film dokumentalny (10 tys. euro) otrzymał poruszający rosyjski obraz reżysera Lubowa Arkusa o cierpiącym na autyzm nastolatku i o prawie do godnego życia dla każdego człowieka, także outsidera.
Laureatem Nagrody miasta Wiesbaden (7500 euro) został Srdan Golubovic za wyreżyserowanie pełnometrażowego serbskiego filmu „Kręgi” o winie, zemście i przebaczeniu. Nagrodę niemieckiego MSZ otrzymał za „oryginalność artystyczną” (4000 euro) poetycki i zapierający dech w piersiach obraz "Celestial Wives of the Meadow Mari" reżysera i scenarzysty Aleksieja Fedorczenko. Wyróżnienia otrzymali od jury festiwalu rosyjski film startujący w konkursie pt. „Zdrada” Kirylla Serebrenikowa oraz Dan Chiorean, odtwórca głównej roli w rumuńskim obrazie Mariana Crisana „Rocker”. Nagrodę zagranicznej krytyki filmowej FIPRESCI otrzymał obraz "Celestial Wives of the Meadow Mari" Aleksieja Fedorczenko.
Barbara Cöllen
red.odp.: Małgorzata Matzke