Biurokracja hamuje rozwój pogranicza
17 sierpnia 2012Projektów współpracy transgranicznej finansowanych z funduszy unijnych jest mnóstwo. Spotkania przedszkolaków, warsztaty twórcze dla młodzieży, współpraca szkół, ćwiczenia strażaków. Tylko w tym roku niemieckie biuro Euroregionu „Pro Europa Viadrina” we Frankfurcie nad Odrą przyjęło ponad 70 projektów. Każdorazowo możliwe jest dofinansowanie do 25 tys. euro. Ponad sto projektów zatwierdza rocznie biuro po polskiej stronie. Pieniądze jeszcze są. W styczniu rozpoczął się II etap realizacji Funduszu Małych Projektów w ramach programu współpracy transgranicznej, na wydanie czekają jeszcze pieniądze we wszystkich Euroregionach.
Namacalne efekty
Przy unijnym wsparciu zagęszcza się sieć polsko-niemieckich ścieżek rowerowych. Pod koniec maja, polskie Lubsko i niemiecki Forst podpisały umowę na realizację budowy ścieżki Brody-Lubsko-Jasień. Będzie to kolejna odnoga gęstej już sieci tras łączących się z nader uczęszczanym szlakiem rowerowym Odra-Nysa (na tytułowym zdjęciu rowerzyści pedałujący na szlaku Odra-Nysa z Częstochowy do Świnoujścia). Rozrastają się też już bardzo popularne po obydwu stronach granicy Drogi Świętego Jakuba.
W maju br. dziewięć przyszłych terapeutek i opiekunek medycznych z Zielonej Góry, uczennic tamtejszego „Medyka”, spędziło na praktyce trzy tygodnie w szpitalu w Eisenhüttenstadt. Realizowany z unijnych funduszy pilotażowy projekt zainicjował współpracę zielonogórskiej szkoły i szpitala. Namacalnym efektem tej współpracy może być optymalne wykorzystanie atutów pogranicza: „Mieszkanie w Polsce, praca w Niemczech”, jak obiecuje sobie Udo Jähnisch, dyrektor administracyjny szpitala, w którym jak w całych Niemczech brakuje fachowego personelu.
Nienamacalne efekty
Z wielu projektów, jak choćby ze spotkań uczniów, czy przedszkolaków korzystać będą dopiero następne pokolenia. Zmiana mentalności i wzajemnego nastawienia potrzebuje czasu. Aktywiści pogranicza wiedzą o tym, tym bardziej więc inwestują energię, czas. Gorzej z pieniędzmi. Unijne programy, zwłaszcza Fundusze Małych Projektów stawiają co prawda do dyspozycji środki, są też nader atrakcyjne, bo pomagają sfinansować do 85 procent kosztów projektu, a czasami i więcej. Tyle, że obowiązuje system prefinansowania. Najpierw trzeba wyłożyć własne pieniądze, zwrot wydatków z unijnych funduszy trwa dobrych kilka miesięcy, do 1-1,5 roku.
Czekanie na pieniądze oznacza śmierć NGO
„W sytuacji organizacji pozarządowych, z których ogromna większość nie ma własnego budżetu, to rok, czy półtora roku czekania na zwrot pieniędzy oznacza śmierć tych organizacji, po prostu plajtują”, mówi w rozmowie z DW Przemysław Konopka, aktywista z polsko-niemieckiego pogranicza. I podaje przykład – warsztaty fotograficzne dla polskiej i niemieckiej młodzieży organizowane latem ub.roku. Pomoc na prefinansowanie obiecała gmina. Projekt był wielowarstwowy, odpowiednio wysoka była więc też suma – 50 tys. złotych. W dniu, kiedy uczestnicy warsztatów zaczęli się zjeżdżdać, gmina wycofała się tłumacząc decyzję problemami finansowymi. „Mogliśmy odesłać uczestników do domu, na ich własny koszt, albo spróbować jednak zorganizować tę imprezę”, mówi Konopka, jeden z organizatorów warsztatów. Warsztaty się odbyły, z sukcesem, młodzież wyjechała bardzo zadowolona. Organizatorzy wyłożyli pieniądze z własnej kieszeni. Teraz czekają na ich zwrot i patrzą, jak przetrwać.
NGO kontra biurokracja
W lutym br. na konferencji w Słubicach przedstawiciele polskich i niemieckich organizacji pozarządowych z pogranicza przygotowali obszerny katalog postulatów. Ich głównym przesłaniem jest uproszczenie możliwości korzystania z funduszy unijnych, zwłaszcza z Funduszu Małych Projektów. „Narzędzie, jakim jest unijne wsparcie dla współpracy transgranicznej jest konieczne i bardzo dobre, system wsparcia jest jednak bardzo nieprzejrzysty i skomplikowany”, wyjaśnia Przemysław Konopka.
„To prawda, istnieje taki problem. Wiele rzeczy możnaby uprościć”, przyznaje Joanna Stępień z biura Euroregionu Pro Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracuje właśnie nad rozliczeniem spotkania polskich i niemieckich strażaków: „Patrzę, czy koszty były zawnioskowane, czy są odpowiedniej wysokości, czy jest lista uczestników, sprawdzam dowody płatności... System jest skomplikowany. Pracujemy nad tym, by uprościć formularze wniosków, żeby w kolejnym okresie wsparcia beneficjenci nie musieli podawać aż tylu tak szczegółowych informacji, jakie wymagane są teraz. Także, by przy rozliczaniu nie byłoby potrzeby podawania może aż tylu materiałów.”
Idealny moment
Apel z katalogiem postulatów na temat uproszczenia systemu dotacji podpisało już blisko 90 organizacji pozarządowych z Polski i Niemiec. Mowa w nim też o potrzebie wspierania w większym, niż dotąd stopniu inicjatyw społeczno-kulturalnych, czy inicjatyw tworzenia sieci współpracy transgranicznej. Apel przesłany został do KE, do europosłów, rządów Polski i Niemiec, i do władz przygranicznych województw i landów. Jednocześnie przedstawiciele NGO zaprosili do rozmów przedstawicieli Euroregionów, które także mają problemy ze skomplikowanym systemem korzystania z dotacji unijnych. Zareagowały zarządy niemieckich części Euroregionów. W czerwcu odbyło się pierwsze spotkanie. Z polskiej strony nie było żadnej reakcji. Milczą też europosłowie. A czas na zmiany byłby idealny, u progu rozpoczynającego się w 2014 roku następnego, siedmioletniego okresu wsparcia.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Małgorzata Matzke