Zmarł Petr Uhl – przyjaciel Polaków, Niemców i Romów
2 grudnia 2021Powiedzieć, że Petr Uhl miał serce po lewej stronie, to eufemizm. Mówiono o nim, że był trockistą, ale on traktował to określenie jak obrazę. „Nie mogę się identyfikować z Trockim z powodów humanistycznych” – wyjaśniał sześć lat temu w rozmowie z portalem „Czeská pozice”. W 2017 roku, gdy w Czechach rządzili socjaldemokraci, tłumaczył portalowi „Tiscali”, że zawsze czuł się „bardzo na lewo od nich, nawet kiedy byli w opozycji i byli lepsi niż teraz”. Na końcu jednak stwierdził: „W rzeczywistości jest mi znacznie bliżej do CDU Angeli Merkel niż do socjaldemokracji Chovanca i, niestety, Sobotki”.
Zawsze najbardziej pociągała go Francja, ale przyjaciół miał wszędzie, a zwłaszcza w Polsce. To mieszkaniu Petra Uhla i jego żony Anny Szabatovej przy ulicy Anglicke 8 w Pradze rodziła się 40 lat temu Solidarność Polsko-Czechosłowacka.
Dziewięć lat w więzieniu
Jesienią 1968 roku, po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację, Uhl stworzył wraz z grupą przyjaciół Ruch Młodzieży Rewolucyjnej. Należeli do niego anarchiści, maoiści, ale bodajże najwięcej było trockistów. I Uhla też do nich zaliczono. Ruch został zakazany i przeszedł do podziemia. Służba bezpieczeństwa StB szybko jednak wyłapała jego członków i postawiła przed sądem. Skazano 16 osób. Najwyższą karę – cztery lata więzienia za „działalność wywrotową” – dostał właśnie Petr Uhl.
Kilka lat po wyjściu z więzienia stał się jednym z autorów i pierwszych sygnatariuszy Karty 77, wokół której zrodził się ruch taki, jak wokół KOR w Polsce. Był też współzałożycielem Komitetu Obrony Niesprawiedliwie Prześladowanych (VONS). Dla władz to już było zbyt wiele. Tę działalność też uznały za wywrotową i w 1979 roku znów go skazały, ale z powodu recydywy, tym razem na pięć lat. Wraz z nim wyroki usłyszało pięcioro dalszych działaczy VONS, w tym Václav Havel. Sam VONS nie przestał jednak istnieć i do 1989 roku opublikował ponad 1100 komunikatów o przypadkach politycznych prześladowań.
Z racji tego, że Uhl występował z lewicowych pozycji, władze komunistycznej Czechosłowacji bały się go chyba nawet bardziej niż wywodzącego się z burżuazyjnego środowiska Havla.
Trzy lata w rządzie
Po „aksamitnej rewolucji” 1989 roku Uhl stał się posłem Zgromadzenia Federalnego i dyrektorem czeskiej agencji prasowej CzTK, którą w ciągu dwóch lat przekształcił z instytucji państwowej w publiczną. Przez kolejnych kilka publikował komentatorze na łamach dziennika „Právo”.
W latach 1998-2001 był pełnomocnikiem rządu premiera Milosza Zemana do spraw praw człowieka i doprowadził do utworzenia urzędu ombudsmana – rzecznika praw człowieka. Pierwszą osobą, która go objęła była jego żona Anna Szabatová. Z powodu możliwego konfliktu interesów ustąpił wtedy ze wszystkich publicznych funkcji i wrócił do publicystyki. Nadal zajmował się prawami człowieka, ale także mniejszościami, zwłaszcza Romami.
Wygnanie, a nie transfer
Jednym z tematów, do których wciąż wracał, była kwestia powojennego wypędzenia Niemców z Czechosłowacji. W 1996 na łamach „Práva” sprzeciwił się używaniu w tym kontekście słowa „odsun”, które należy do słownika wojskowych i oznacza przesunięcie wojsk. „Świadomi tego, jakie znaczenie ma użycie jednego słowa, winniśmy przy tym mówić o vyhnání (wygnaniu, wypędzeniu) lub vypoviezení (wydaleniu), winniśmy mówić o nasilném vystiehování (wysiedlaniu przemocą), a nie o odsunu” – tłumaczył.
W maju 2008 roku Ziomkostwo Sudetoniemieckie w Monachium uhonorowało Petra Uhla Europejską Nagrodę Karola IV za zaangażowanie na rzecz praw człowieka i mniejszości. Przyjmując ją podkreślił, że „odsun” uważa za wypędzenie, „które w warunkach państwa czechosłowackiego, pragnącego być demokratycznym, nie może być usprawiedliwione zbrodniami nazistowskimi”.
„Wypędzono z naszego kraju trzy miliony niemieckich cywilów, głównie starców, kobiet i dzieci. Pomijając wojny i okupacje, jest to najgorsza rzecz, jaka się tu wydarzyła w ciągu ostatnich stu lat” – powiedział w rozmowie z czasopismem „Advojka” w 2016 roku.