1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Zamach na polskiego papieża. Kule, które chybiły celu

13 maja 2021

Zamach na papieża Jana Pawła II mógł zmienić bieg historii. Do dziś nie jest jasne, kto się za nim krył.

https://p.dw.com/p/3tKAi
Naznaczona bólem twarz papieża w chwilę po zamachu
Jan Paweł II osuwa się w ramiona Stanisława Dziwisza (Rzym, 13.05.1981)Zdjęcie: Getty Images/Keystone

Jest 13 maja 1981 roku. Ciepłe, wiosenne popołudnie. Na placu przed potężną bazyliką św. Piotra gromadzi się tłum. W zakamarkach pod arkadami siedzą gołębie.

Jak zawsze w środy papież Jan Paweł II wyrusza, by osobiście powitać pielgrzymów. O godzinie 17:00 jego otwarty jeep zaczyna powoli jechać wzdłuż barier. Polski papież dotyka i ściska wyciągnięte ku niemu ręce. Bierze na ręce dziewczynkę z niebieskim balonkiem w ręku. W słońcu lśnią jej jasne loczki. Papież błogosławi dziecko i ostrożnie oddaje je rodzicom. W tym momencie samochód przyhamowuje. Nagle padają strzały. Jeden. Dwa. Trzy. Biała sutanna robi się czerwona od krwi. Jak flaga jego ukochanej ojczyzny. Jan Paweł II osuwa się w ramiona swojego prywatnego sekretarza Stanisława Dziwisza. - Do dzisiaj słyszę te strzały. Słyszę gołębie, jak idą w powietrze. To na zawsze pozostanie w mojej głowie - powie po latach w filmie dokumentalnym "Świadectwo" kardynał Dziwisz. - Zapytałem: "gdzie?" Odpowiedział: "brzuch". "Boli?". "Boli".   

Kule, wystrzelone z pistoletu przez 23-letniego Turka Mehmeta Ali Agcę ranią papieża i dwie postronne osoby. Karetka zabiera Jana Pawła II do rzymskiej kliniki Gemelli. - W karetce był jeszcze przy świadomości - będzie wspominał Dziwisz. - Modlił się półgłosem. Jeszcze w karetce wybaczył zamachowcowi.   

Operacja trwa długie pięć godzin. Lekarzom udaje się zahamować krwotok i pozszywać naruszone przez kule wewnętrzne organy. Jedna z nich minimalnie przeszła koło ważnej aorty. Ciężko ranny papież, znany wcześniej ze świetnej kondycji, przeżywa. Jednak już nigdy nie wróci do dawnej formy. Do końca życia będzie przekonany, że przeżył tylko cudem. Także Stanisław Dziwisz, jego wierny sekretarz, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Jan Paweł II podaje rękę Mehmetowi Ali Agcy
Wybaczył mu już w karetce: Jan Paweł II odwiedza w więzieniu swojego niedoszłego zabójcę (Rzym, 27 grudnia 1983)Zdjęcie: AP

Medialna kariera zamachowca

W niemal stuletniej historii magazynu "Time" do dziś na jego okładce pojawiło się dwanaście osób tureckiego pochodzenia. Pierwszym z nich był twórca współczesnej Republiki Tureckiej, Mustafa Kemal Atatürk. Ostatnimi byli wynalazcy szczepionki na covid: Özlem Türeci i Ugur Sahin. Jedenastu z nich trafiło na okładkę "Time'a" ze względu na ich sukcesy. Tylko jeden z powodu zamachu, który wstrząsnął światem.

Ali Agca był zamieszany w wiele zbrodni. Dla Turków to haniebna postać. W 2000 roku, po 19 latach spędzonych we włoskim więzieniu, Włosi deportują Agcę do Turcji. Po kolejnych 10 latach w więzieniu w swojej ojczyźnie, w 2010 roku zostaje zwolniony. To kolejny szczebel w jego medialnej karierze. Publikuje książkę, daje dziwne wywiady na temat zamachu na papieża i zamordowania dziennikarza Abdi Ipekci'ego w 1979 roku. I pozuje do zdjęć w prasie bulwarowej z kobietą, którą przedstawia jako swoją narzeczoną.

Z czasem zainteresowanie mediów Agcą słabnie. Dawny zamachowiec zaczyna cenić sobie spokojne życie. Zamieszkuje na przedmieściach Stambułu. Od niedawna angażuje się na rzecz bezpańskich zwierząt. Choć dokładnie nie wiadomo z czego żyje, przypuszcza się, że otrzymuje pomoc finansową ze strony tureckiej skrajnie prawicowej organizacji "Szare Wilki".

Za każdy wywiad każe sobie płacić. Jednak media nie chcą płacić komuś, kto zamordował słynnego tureckiego dziennikarza. Dziś 63-letni Agca rzadko pojawia się w mediach. Obecnie szuka jakoby producenta filmu dokumentalnego, a nawet fabularnego, który oparty byłby na jego biografii.

Przez wiele lat Agca utrzymywał ścisłe związku z tureckimi nacjonalistami. To właśnie działacze tych mafijnych organizacji uwolnili go w 1979 roku z więzienia. Dziś Agca raczej dystansuje się od rządzącej w koalicji z Erdoganem partii nacjonalistów MHP. Zmarły niedawno wybitny niemiecko-turecki dziennikarz Bahaeddin Güngör uważał jednak, że głównym zleceniodawcą Agcy były "Szare Wilki".

Mehmet Ali Agca otoczony przez reporterów
W świetle jupiterów: Mehmet Ali Agca wkrótce po zwolnieniu z więzienia (Ankara, styczeń 2010)Zdjęcie: Adem Altan/AFP/Getty Images

"Bułgarski trop"

Ponad rok po strzałach na placu św. Piotra w mediach zaczęło być głośno na temat tzw. bułgarskiego tropu. We wrześniu 1982 roku amerykańska autorka Claire Sterling w opublikowanym w magazynie "Reader's digest" artykule, twierdzi, że za zamachem na papieża kryją się bułgarskie służby specjalne. Tak rodzi się "Bulgarian connection", "bułgarski trop".

25 listopada 1982 włoskie władze aresztują w Rzymie Sergieja Antonowa. Agca wymienia Antonowa jako jednego ze swoich zleceniodawców i osobę, za którą kryły się bułgarskie specsłużby. W centralach bułgarskiej partii komunistycznej i służb specjalnych (DS) wywołuje to popłoch i zaskoczenie. Z otwartych dziś bułgarskich archiwów wynika, że wcześniej mało kto interesował się w Sofii zamachem na papieża. Może zaskakiwać, że DS mało wiedziała o kontaktach Agcy, choć w czasie jego pobytu w Bułgarii uważnie go obserwowała. 

W archiwach nie ma dowodów na bezpośrednie kontakty bułgarskiej bezpieki z Agcą. Podobnie jest z archiwami sowieckimi. Nawet po spektakularnej ucieczce na Zachód archiwisty KGB Wasyla Mitrochina brytyjskie służby nie znalazły w przemyconych przez niego dokumentach niczego, co wskazywałoby na udział Moskwy w zamachu w 1981 roku.

Wschodnie specsłużby stały się za to aktywne na froncie propagandowym. DS, enerdowska Stasi i KGB były jednomyślne co do tego, że "bułgarski trop" był w istocie "antybułgarską kampanią CIA". Centralną postacią tej kampanii miała być właśnie Claire Sterling, która w "bułgarskim tropie" widziała dowód na sowieckie wsparcie dla międzynarodowego terroryzmu.

William Casey, szef CIA w latach 1981-87 sam był jednym z największych zwolenników teorii "bułgarskiego tropu". Wewnętrzne śledztwo CIA wykazało jednak, że Sterling i jej współautor, Paul Henze, opierali się na informacjach, które sama CIA lansowała w tureckiej prasie. Nic dziwnego - Henze sam był szefem komórki CIA w Ankarze. Czy sam Casey i wraz z nim opinia publiczna na całym świecie dali się nabrać? W każdym razie analitycy CIA nie znaleźli żadnego dowodu na związek między Agcą a Związkiem Sowieckim.

Wojna propagandowa specsłużb zakończyła się nagle w marcu 1986. Po tym jak Agca zaczął plątać się w zeznaniach i nie był w stanie prawidłowo wskazać mieszkania, w którym rzekomo spotykał się z Antonowem, Bułgar został uniewinniony. Aż do swojej śmierci w 2007 roku milczał na temat zamachu i Ali Agcy. 

"Bułgarski trop", którego prawdopodobnie nigdy nie było, jest najlepszym przykładem na to, że w środowisku służb specjalnych trudno o jednoznaczne wyjaśnienia. Zamiast tego zamach na Jana Pawła II przejdzie do historii jako wieczna tajemnica tajnych służb.

Jan Paweł II z kanclerzem Kohlem pod Bramą Brandenburską
Jan Paweł II z kanclerzem Kohlem (w środku) pod Bramą Brandenburską (23.06.1996)Zdjęcie: dpa Zentralbild

Nowa dynamika

Wybór Karola Wojtyły na papieża był dla całego pokolenia źródłem dumy i siły - uważa Krzysztof Fijałek, redaktor naczelny katolickiego portalu Deon.pl. Pamięta on przerażenie z powodu zamachu i radość, że papież przeżył. - Z perspektywy historycznej pozostało to wydarzenie niewyjaśnione, ale także budujące - zaznacza. Jego zdaniem sam papież zrozumiał, że dany mu czas jest ograniczony. Rzeczywiście - po rekonwalescencji pontyfikat papieża Polaka nabrał niezwykłej dynamiki. Lata po zamachu przyniosły przełom. W 1989 roku, także dzięki mądrej mediacji Kościoła, rządzący Polską komuniści decydują o podzieleniu się władzą z demokratyczną opozycją. Wkrótce runie berliński mur.

W czerwcu 1996 roku, 15 lat po zamachu, papież ramię w ramię z kanclerzem Helmutem Kohlem przejdzie przez Bramę Brandenburską. Co za symbol: Niemcy są zjednoczone, komunizm w Europie skończony.

Mehmet Ali Agca chybił celu. Także w przenośni.

Współpraca: Christoph Strack

Dudek Bartosz Kommentarbild App
Bartosz Dudek Redaktor naczelny Sekcji Polskiej DW