W wyborach do Bundestagu SPD wyprzedza chadecję. Jaka koalicja powstanie w Berlinie?
W Niemczech dobiegły końca wybory do Bundestagu. Lokale wyborcze zamknięto w całym kraju o godz. 18:00 i rozpoczęło się liczenie oddanych głosów.
Według prognozy wyborczej instytutu Infratest dimap z godziny 23:36 SPD ma 25,8 proc. głosów, a partie chadeckie CDU/CSU 24,1 proc. Trzecią siłą w nowym Bundestagu są Zieloni (14,6 proc.). Za nimi plasują się liberałowie z FDP (11,5 proc.) i prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) z 10,5 procentami głosów. Na partię Lewica głosowało 4,9 proc. wyborców. Ugrupowanie to może nie pokonać pięcioprocentowego progu wyborczego.
Wybory 26 września to koniec ery Angeli Merkel, która kierowała rządem w Berlinie przez 16 lat, a teraz po przekazaniu pałeczki kolejnemu kanclerzowi, odejdzie ze stanowiska.
Politycy i dziennikarze, komentując na gorąco wyniki głosowania, podkreślają emocje towarzyszące wyścigowi chadeków i socjaldemokratów. "Ten wynik zapowiada noc długich noży" - skomentował wstępne wyniki redaktor naczelny tabloidu "Bild", Julian Reichelt, kiedy socjaldemokraci i chadecy mieli jeszcze po 25 procent.
- SPD powraca - mówił w telewizji ZDF Lars Klingbeil, sekretarz generalny SPD. Dodał, że jego partia ma "mandat do rządzenia" i że chce, aby to Olaf Scholz był nowym kanclerzem. Minister pracy z ramienia SPD Hubertus Heil określił wynik SPD jako "wspaniały sukces". - To obywatelskie wotum zaufania dla Olafa Scholza - dodał.
Lider SPD i kandydat socjaldemokratów na kanclerza Olaf Scholz określił wynik swojej partii jako "wielki sukces", który świadczy o tym, że wyborcy chcą zmiany rządu i kanclerza z SPD. Wskazał na jedność w partii, która przyczyniła się do sukcesu. Obiecał, że rządom SPD towarzyszyć będzie "pragmatyzm, pewność i jedność".
Kandydat chadeków na kanclerza Armin Laschet, przemawiając w wieczór wyborczy, przyznał: - Nie możemy być do końca zadowoleni, nie mamy absolutnej pewności, jaki będzie wynik. Ten wyścig był bardzo zbliżony - powiedział. Zauważył, że po raz pierwszy w historii niezbędna będzie koalicja trzech partii i podziękował Angeli Merkel za 16 lat pracy na stanowisku kanclerza. - Zrobimy wszystko, by sformować rząd, choć nasz wynik może być najgorszy od czasów II wojny światowej - dodał Armin Laschet. Jak podkreślił, głos oddany na chadeków jest głosem przeciwko lewicowemu rządowi w Berlinie. - Dlatego zrobimy wszystko, aby stworzyć rząd pod przewodnictwem Unii chadeckiej.
- To będzie długi wieczór wyborczy - przyznał w rozmowie z ARD sekretarz generalny CDU Paul Ziemiak. Polityk dodał, że "przewiduje dyskusje" o koalicji tzw. jamajskiej, czyli CDU, FDP i Zielonych. - W CDU obowiązuje zasada najpierw kraj, a potem partia - dodał Ziemiak.
- Chcemy współrządzić, jesteśmy przygotowani do rozmów - powiedział w telewizji ARD Wolfgang Kubicki, wiceszef FDP. Dodał, że "preferowaną koalicją" jest ta z CDU i Zielonymi, ale możliwe są jeszcze inne scenariusze. Volker Wissing, sekretarz generalny FDP, powiedział natomiast w ZDF, że "partia jest naprawdę zadowolona ze swojego wyniku".
- To nasz najlepszy wynik w historii - cieszył się również przewodniczący FDP Christian Lindner. - Wzmocnione zostało centrum polityczne, a osłabione polityczne obrzeża - stwierdził. Dlatego - jak powiedział - zadaniem będzie utworzenie rządu z tego centrum. - To dobra wiadomość dla naszej demokracji - mówił entuzjastycznie.
O dążeniu do koalicji CDU/CSU z FDP i Zielonymi mówił także w pierwszych komentarzach szef bawarskiej CSU - Markus Soeder. - Są wszelkie szanse dla Unii - powiedział Soeder w Berlinie. Przyznał, że w niedzielę wyborczą wielokrotnie porozumiał się z Arminem Laschetem. - Wierzymy mocno w ideę "koalicji jamajskiej" - powiedział. Dodał, że nie stanie się to samo przez się, tylko partie będą musiały "opuścić swoją strefę komfortu". Konieczny jest "sojusz rozsądku", ale CDU/CSU ma za zadanie przewodzić. Potrzebny jest "rząd nowoczesności, ale i stabilności".
Kandydatka Zielonych na stanowisko kanclerza Annalena Baerbock stwierdziła, że Zieloni chcieli osiągnąć lepszy wynik, ale nie udało się z powodu jej własnych błędów na początku i w trakcie kampanii wyborczej. Jak podkreśliła, Niemcy "potrzebują rządu zorientowanego na klimat".
Katrin Goering-Eckard, szefowa frakcji Zielonych w parlamencie, zapytana przez ARD, nie chciała spekulować na temat ewentualnych koalicji. - Najważniejsze sprawy to dla nas ochrona klimatu oraz sprawiedliwość - powiedziała. Dodała jednak, że "miała nadzieję na nieco lepszy wynik" swojej partii.
Rozczarowana wynikiem wyborów jest też współprzewodnicząca partii Lewicy, Susanne Hennig-Wellsow. - To dla nas ciężki cios - powiedziała w ZDF. - Zdecydowanie sromotnie przegraliśmy - dodała. Jak dodała, na wynik ten (prognozy wskazują na ok. 5 proc.) złożyły się również błędy w przeszłości.
Współprzewodniczący AfD Tino Chrupalla mówi o solidnym wyniku dla swojej partii, choć - jak dodał na antenie ZDF, "straty (w wynikach) też bolą".