Wierzyciele potrzebują dłużników, a ci niskich odsetek, żeby robić interesy
8 listopada 2013Allgemeine Zeitung z Moguncji pisze:
„Mario Draghi jest szefem EBC. Z położeniem akcentu na „E” jak Europa. Nawet, jeśli zrobiło się w ostatnich miesiącach dosyć cicho wokół krajów ogarniętych kryzysem, które mega zadłużenie i po części również beznadziejnie niekonkurencyjna gospodarka, wpędziły na skraj ekonomicznej przepaści, to jednak żaden z nich tak naprawdę nie został uratowany. Grecji, Hiszpanii, Włochom, Portugalii i - tak jest - również Francji, nadal źle się wiedzie, ponieważ tam, pomimo wyjątkowo taniego pieniądza nie realizuje się koniecznych inwestycji. Z jednej strony powodem jest zniechęcenie, które jeszcze tylko zwiększa masowe bezrobocie, z drugiej zaś to, że większość banków woli przy pomocy tanich pieniędzy z EBC uporządkować własne bilanse, niż robić to, co jest ich powinnością, mianowicie pożyczać pieniądze, żeby firmy mogły inwestować, żeby tworzyć nowe miejsca pracy i żeby ludzie znów zaczęli konsumować.
Teraz dzięki Mario Draghiemu pożyczanie pieniędzy będzie jeszcze tańsze. Czy rozmiękczy tym serca bankierów? Raczej należy w to wątpić. Stratny będzie przede wszystkim ciułacz w Niemczech”.
Wychodzący w Duesseldorfie Handelsblatt podkreśla:
„Jeszcze ważniejsze z punktu widzenia Mario Draghiego powinno być utrzymanie na niskim poziomie krótkoterminowych stóp procentowych na rynkach pieniężnych tak, aby obligacje państwowe krajów ogarniętych kryzysem pozostały atrakcyjne dla inwestorów. Ale ułatwienie refinansowania długów wybranych państw strefy euro nie należy do mandatu EBC. Faktem jest, że jego pierwotnego celu, jakim jest zachęcenie banków w krajach kryzysowych do przyznawania kredytów na większą skalę, EBC nie osiągnie nawet przy pomocy dalszej obniżki stopy procentowej”.
Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung spekuluje:
„A może EBC chciał także wysłać sygnał w kierunku Berlina, gdzie waży się obecnie ekonomiczna przyszłość kraju? Może zależało Draghiemu na tym, żeby Berlin to w taki sposób zinterpretował: zrezygnujcie z wszystkiego, co mogłoby zaszkodzić nadal kruchej koniunkturze”.
Frankfurter Rundschau wyjaśnia:
„W minionych miesiącach podniósł się wielki raban. Mowa była o wywłaszczeniu ciułaczy i „represjach finansowych”. I jedno i drugie jest absurdem. Zgadza się, że inwestorzy pozbawieni zostaną wpływów z oprocentowania środków zgromadzonych na rachunku bankowym. Ale jeśli odsetki będą za wysokie i koniunktura osłabnie, wówczas nie będzie nikogo, kto wypracuje ciułaczom odsetki na lokacie. Wierzyciele potrzebują dłużników, a ci niskich odsetek, żeby robić interesy”.
Westfaelische Nachrichten z Muenster ostrzega przed ryzykiem:
„Bezprecedensowa w historii obniżka stopy procentowej o 0,25 procent kryje jednak i to nie tylko w Niemczech wielkie ryzyka. Na przykład stopa inflacji jest obecnie przede wszystkim dlatego tak niska, bo mocno spadły ceny paliwa i oleju opałowego. Gdy zmieni się sytuacja przy dystrybutorach, wzrost cen może znów szybko wpłynąć na przekroczenie docelowego poziomu strażników waluty, czyli 2,0 procent. Inflacja również dlatego utrzymuje się na niskim poziomie, ponieważ programy oszczędnościowe zadłużonych krajów tłumią popyt krajowy i tym samym nie dają tamtejszym firmom żadnej możliwości podniesienia cen”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Małgorzata Matzke