1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Wielki sukces polskiego śpiewaka

Bartosz Dudek12 września 2007

"Pelleas i Melizanda" Debussy'ego to jedna z 40 wrześniowych premier operowych w Niemczech. Niemiecka krytyka zwróciła przy tej okazji uwagę na utalentowanego polskiego śpiewaka i aktora - Tomasza Koniecznego.

https://p.dw.com/p/BfD8
Bohaterowie dramatu lirycznego "Pelleas et Melisande" na deskach opery w Düsseldorfie
Bohaterowie dramatu lirycznego "Pelleas et Melisande" na deskach opery w DüsseldorfieZdjęcie: Eduard Straub

Przekrój przez ciemne wnętrze zamku, podzielone na dwie kondygnacje: na parterze pokój z fortepianem, lampą i fotelem, zamiast dywanów woda i deski, po których poruszają się bohaterowie dramatu. Na piętrze jadalnia i sypialnia ze starym schorowanym człowiekiem - tak wygląda ascetyczna, posępna i pełna alegorii scenografia inscenizacji „Pelleasa i Melizandy” w operze w Düsseldorfie.

Dwa piętra zamku, które żyją osobnym życiem, to symbol braku komunikacji między członkami tej samej rodziny – tak właśnie libretto Maurice’a Maeterlincka odczytał reżyser Christof Nel.

- Przesłaniem tego dzieła jest to, że nieszczęścia człowieka i katastrofa, która dotyka rodzinę bohaterów, spowodowane są tym, że oni nie potrafią ze sobą rozmawiać, że nie ma dla nich nic, co trzeba by wyjaśnić albo rozwijać. To dramat przerażającego milczenia. Jego przesłanie to: rozmawiajcie, zbliżajcie się do siebie – mówi Nel.

Tytułowi bohaterowie: Mélisande (sopran Catrin Wyn-Davies) oraz Pelléas (baryton Dmitri Vargin)
Tytułowi bohaterowie: Mélisande (sopran Catrin Wyn-Davies) oraz Pelléas (baryton Dmitri Vargin)Zdjęcie: Eduard Straub

Melodia mowy

Muzyka Claude’a Debussyego, skomponowana na początku ubiegłego wieku, w pełni odzwierciedla mglisty, pełen niedomówień i ulotności tekst dramatu. Jednocześnie wyznacza w historii opery punkt zwrotny

- W tej operze nie ma ani arii, ani partii zespołowych, ani chórów, ani konwencjonalnych melodii. Jest w zasadzie tylko mowa, która przeniesiona zostaje na grunt muzyki nawet do tego stopnia, że motywy w partii orkiestry przejęte są z mowy. Stąd tylko krok dzieli tę operę od muzyki dwudziestego wieku – podkreśla dyrygent, Andreas Stoehr.

Orkiestrowa partia w pięcioaktowej operze Debussy’ego należy do najtrudniejszych w literaturze muzycznej. Język muzyczny używany przez kompozytora stawia też ogromne wyzwania przed śpiewakami.

Kochankowie i zazdrosny mąż: Pelléas (od l.), Mélisande oraz Golaud (bas Tomasz Konieczny).
Kochankowie i zazdrosny mąż: Pelléas (od l.), Mélisande oraz Golaud (bas Tomasz Konieczny).Zdjęcie: Eduard Straub

Z kolei teatralny charakter opery wymaga od nich mistrzowskiego opanowania kunsztu aktorskiego. Wśród odtwórców trzech głównych ról - zarówno pod względem wokalnym jak i aktorskim - wyróżniał się w roli zazdrosnego małżonka Golauda bas Tomasz Konieczny. Ten 35-letni śpiewak rodem z Łodzi cieszy się ogromnym uznaniem niemieckich krytyków muzycznych (obok "Peleasa" chwalono go także za rolę Wotana w "Złocie Renu"), natomiast wśród polskiej publiczności i krytyki bardziej znany jest jako aktor filmowy.

- W Polsce byłem przede wszystkim aktorem. Moim pierwszym filmem był „Pierścionek z Orłem w koronie” Andrzeja Wajdy, gdzie występowałem w roli Zbyszka Cybulskiego. W Polsce nie śpiewałem, choć bardzo bym chciał – mówi Konieczny.

Trudne arcydzieło

Opera „Peleas i Melizanda” uważana jest za arcydzieło. Pomimo to, nawet w samej Francji, wystawiana jest rzadko. Autor düsseldorfskiej inscenizacji, Christof Nel, uważa, że powodem jest jej niejednoznaczność, zmuszająca nie tylko wykonawców, ale i publiczność do ogromnego wysiłku intelektualnego:

- Wydaje mi się, że muzyka Debussy’ego ma sobie coś niezwykłego – to znaczy nie definiuje muzycznie uczuć postaci. Pozostawia tu wiele dowolności, które trzeba samemu zinterpretować. Dla wielu widzów ta praca, której się od nich wymaga razem z odtwórcami, sprawia, że widzowie nie czują się do tego na siłach.

Trudne dzieło Maeterlincka i Debussy'ego nie zniechęciło jednak publiczności w Düsseldorfie - na premierze owacje na cześć twórców inscenizacji, śpiewaków i muzyków trwały ponad 10 minut. To dobry znak.