Władze bagatelizują przemoc ze strony prawicowych ekstremistów
16 sierpnia 2012Na zlecenie fundacji im. Amadeu Antonio, opracowany został raport ws. ofiar skrajnie prawicowego rozboju w Niemczech. Jego autorka Marion Kraske stwierdza, że pomimo iż jesienią 2011 r. ujawniono serię morderstw dokonanych przez prawicowych terrorystów spod znaku Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU), w wielu miastach i gminach panuje w dalszym ciągu "kultura odwracania wzroku" od prawicowych incydentów i sprawców.
- Wymiar szerzącej się w całych Niemczech ignorancji i braku odwagi cywilnej w szeregach policji, wymiarze sprawiedliwości i wśród polityków wobec tej tematyki jest zastraszający - stwierdza autorka 32-stronicowego raportu, który przedstawiła we wtorek (14.08) w Berlinie.
Ofiary bez opieki i wsparcia
Raport dziennikarki, która pracowała kiedyś dla ARD i Spiegla nosi tytuł "Kartell der Verharmloser" ("Kartel bagatelizatorów") jest analizą sytuacji w ośmiu krajach związkowych RFN, m.in. w Turyngii, Saksonii-Anhalt i Nadrenii Północnej-Westfalii. Jej badania opierały się na rozmowach w placówkach poradnictwa dla ofiar i obywatelskich inicjatywach przeciwko skrajnej prawicy. Autorka analizy zaznacza, że przez wszystkie wywiady "jak czerwona nitka" snuje się stwierdzenie, że władze pozostawiają ofiary skrajnie prawicowej przemocy bez jakiejkolwiek opieki i wsparcia.
Jej zdaniem można wręcz mówić o systematycznym odwracaniu pojęć "ofiary i sprawcy". Ofiary spotykają się z nieukrywaną niechęcią, są inkryminowane i dyskryminowane, a przemoc, której ofiarą padły jest bagatelizowana. Natomiast sprawcy otrzymują wsparcie i daje się im poczucie solidarności. - Szczególnie problematyczne jest w tym względzie zachowanie policji, której brak jest interkulturowych kompetencji w obyciu z imigrantami - twierdzi Marion Kraske. Bijatyki o wyraźnym podtekście skrajnie prawicowym są zaszeregowywane jako zwykłe chuligańskie ekscesy i jako takie ujmowane są w policyjnych statystykach.
Najpierw alkomat, potem pogotowie
Jako symptomatyczny dziennikarka podaje przypadek właściciela tureckiego snackbaru w Muecheln (Saksonia -Anhalt), któremu prawicowi ekstremiści grozili śmiercią. Kiedy żona Turka poinformowała o tym telefonicznie policję, funkcjonariusz zganił jej słabą znajomość niemieckiego i odłożył słuchawkę. Gdy patrol policji jednak pojawił się na miejscu zdarzenia, Turkowi, pomimo, że z ucha ciekła mu krew, kazano najpierw dmuchać w alkomat.
W innym przypadku w Chemnitz policja oświadczyła właścicielowi żydowskiej restauracji, że nie powinien dziwić się napadom na jego lokal, skoro prowadzi taką restaurację.
W sposób uwłaczający godności człowieka ofiary traktowane są także przez władze komunalne. Pod ich adresem kierowane są insynuacje, że "kalają własne gniazdo" - zaznacza Marion Kraske. Skrajnie prawicowe tendencje nie są zresztą specjalnością Niemiec Wschodnich; coraz częściej obserwuje się je także na obszarze dawnej RFN. Tu jednak działa dopiero jedna placówka pomocy dla ofiar skrajnie prawicowej przemocy, finansowana ze środków budżetowych.
epd / Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner