Ukraińscy chirurdzy usuwają za darmo wojenne blizny, ślady po kulach, wybuchach i oparzeniach. Inicjatywa NoScar otrzymała już ponad 300 zgłoszeń. Wśród pacjentów jest 19-letnia Tatiana, której wybuch uszkodził twarz.
W niedzielę 28 lutego o godz. 7:00 rano rosyjska bomba zniszczyła Tatianie Chomenko twarz. Wojna zaczęła się cztery dni wcześniej, po tym jak Władimir Putin w orędziu do narodu zapowiedział „operację specjalną” w celu m.in. denazyfikacji Ukrainy.
Noc przed atakiem 19-letnia studentka psychologii spędziła w domu. Po raz ostatni, jak miało się później miało okazać. Nad ranem uciekła razem z siostrą, szwagrem i ich dwuletnim synem do pobliskiego schronu. Rosyjska armia była już 500 metrów od ich rodzinnej wsi Nebelica pod Kijowem. – U nas stacjonowało ukraińskie wojsko, Rosjanie chcieli ich ostrzelać, zamiast tego zaczęli ostrzeliwać cywilów – mówi. Tatiana pamięta, że było głośno, ale przed świtem ostrzał ustał, a na zewnątrz zapadła cisza. Bratanek był głodny, zaczął marudzić.
– Postanowiliśmy wyjść na zewnątrz, chcieliśmy pójść do domu, przygotować śniadanie. Staliśmy na podwórku przed domem. Chciałam powiedzieć rodzinie, że chyba lepiej będzie, jeśli jednak wrócimy do schronu, ale nie zdążyłam – mówi.
– Wszystko wydarzyło się tak szybko – dodaje.
Bomba wylądowała w ogródku w rodzinnym domu Tatiany. Wybuch doszczętnie zniszczył budynek, podobnie zresztą jak dom sąsiadów. Fala uderzeniowa wysadziła okna, odłamki szkła z okien wbiły się głęboko w skórę Tatiany i przecięły całą lewą stronę jej twarzy. Raniły także pozostałych członków rodziny.
– Mojemu bratankowi lekarze musieli założyć ponad 40 szwów, do dzisiaj, a ma tylko trzy lata, wskazuje na główkę i mówi, że tu miał ranę, bo w jego dom uderzyła bomba – mówi Tatiana.
Siostra doznała urazu głowy, szwagier został ranny w nogę po tym, jak osunęła się na niego ściana budynku. Tatiana ucierpiała najbardziej. – Byłam zakrwawiona, ale nie czułam bólu – wspomina.
Mówi, że nie straciła przytomności, że pamięta ten dzień tak wyraźnie, jakby to było wczoraj. Zaraz po wybuchu wyjęła z kieszeni telefon i zdążyła sobie jeszcze zrobić zdjęcie. Chciała – jak wyjaśnia – udokumentować to, co się stało.
Wokół trwały walki, nie było możliwości, żeby na miejsce dotarła karetka. Pierwsi wśród ruin zjawili się ukraińscy żołnierze. To oni zawieźli Tatianę i jej bliskich do najbliższego szpitala w oddalonym o 20 km Brusiłowie. Na miejscu Tatianą zajęli się lokalny lekarz Aleksander Kruchiński i chirurg plastyczny z Kijowa Andrij Wasyliew, który przyjechał do tutejszego szpitala jako wolontariusz. Wyjęli odłamki, zszyli rany. Diagnoza: przecięty nerw w okolicy lewego oka, który do dziś się nie zregenerował, głębokie rany cięte lewej strony twarzy.
– Jesteś piękna i będziesz piękna. Wszystko będzie dobrze – usłyszała od lekarzy.
– Najgorsza była zmiana opatrunków. Bardzo bolesna i nikt nie wiedział, jak moja twarz będzie się goić. Mama zabraniała mi patrzeć w lustro, ale ja nie słuchałam. Chciałam patrzeć i wiedzieć, jak wyglądam – opowiada dzisiaj.
Po kilku miesiącach Tatiana trafiła pod opiekę dr Siergieja Koroliuka, specjalisty w zakresie chirurgii plastycznej i rekonstrukcyjnej.
– Andrij Wasyliew jest moim asystentem, akurat wolontaryjnie pracował w szpitalu pod Kijowem. Razem z miejscowym lekarzem zajęli się Tatianą, zatamowali krwawienie i zszyli każdy milimetr jej twarzy szwami kosmetycznymi. Trwało to ponad godzinę, bo Tatiana miała wiele cięć – opowiada chirurg.
Dr Siergiej Koroliuk co dzień operuje w prywatnych klinikach w Kijowie i w Warszawie. Głównie nosy, biusty, opadające powieki; poprawia ciała i twarze, dziś usuwa z nich także wojenne blizny. Jak tę z ciała mężczyzny, któremu pocisk zdeformował plecy.
Po wybuchu wojny 40 ukraińskich chirurgów plastycznych z całego kraju, w tym dr Koroliuk, zaangażowało się w inicjatywę NoScar. W jej ramach za darmo usuwają z ciał ofiar ślady po wojnie, blizny po kulach i eksplozjach. W akcji bierze udział 40 lekarzy z całego kraju.
– Chirurgia plastyczna i estetyczna nie jest objęta ubezpieczeniem, ponieważ uważa się, że blizny nie zagrażają życiu pacjenta. Mają jednak ogromny wpływ na zdrowie psychiczne. W Ukrainie są setki tysięcy ludzi, którzy zostali ranni podczas tej wojny, i mówię tu tylko o cywilach, mężczyznach, kobietach i dzieciach z ranami po wybuchach, skaleczeniach i oparzeniach. I wiem, że te blizny przypominają im o najstraszniejszych momentach ich życia, gdy przemocą zmuszeni byli być świadkami śmierci i cierpienia. Usunięcie ich oznacza danie im szansy na zapomnienie, na życie bez traumy – tłumaczy dr Koroliuk.
Dodaje, że z jakiegoś powodu nadal wiele osób wierzy, że blizny „są na zawsze” i że nie da się z nimi już nic zrobić. – To nieprawda. Dzisiaj dzięki osiągnięciom chirurgii plastycznej i estetycznej w zasadzie każdą bliznę można całkiem lub prawie całkiem usunąć.
NoScar otrzymało już ponad 300 zgłoszeń, a ich liczba rośnie. Jak dotąd lekarze przeprowadzili ponad 30 operacji. – Pamiętajmy, że wielu pacjentów, zanim trafi do chirurgów plastycznych, musi najpierw przejść ogólny proces leczenia. A to może potrwać i to nawet od 6 do 12 miesięcy – mówi dr Siergiej Koroliuk.
– Czy wyobrażał Pan sobie kiedyś, że będzie operował rany wojenne? – pytam.
– Od wybuchu wojny w 2014 roku, gdy do lekarzy w Ukrainie zaczęli trafiać pierwsi ranni, każdy student medycyny musi zaakceptować fakt, że tak się może zdarzyć. Ale każdy oczywiście ma nadzieję, że nigdy nie będzie musiał wykorzystywać tych umiejętności – odpowiada.
Rany Tatiany goiły się prawie pół roku. Dzisiaj po bliznach na jej twarzy nie ma już niemal śladu. – Fakt, że nie będę miała trwałych i głębokich blizn na pewno poprawia samopoczucie i sprawia, że moje życie jest łatwiejsze. Ale te małe blizny, które mi zostały, przypominają mi też o tym, co mi się przydarzyło i o tym, że przeżyłam. I jestem z siebie dumna – mówi.
Lekarze skupieni wokół inicjatywy NoScar zapowiadają, że będą pomagać rannym w czasie wojny Ukraińcom tak długo, jak długo będzie to potrzebne.
– Aż usuniemy ostatnią bliznę, oparzenie i deformację – mówi mi dr Siergiej Koroliuk.
Tatiana Chomenko kończy rozmowę. Mówi, że w jej wsi właśnie wyłączono prąd.