1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

UE wreszcie ma swoją „Listę Magnitskiego”

7 grudnia 2020

Unijni szefowie MSZ zatwierdzili nowy system sankcji UE nakładanych za łamanie praw człowieka. Starania o tę reformę, którą spowalniały m.in. Węgry, trwały przez około dekadę.

https://p.dw.com/p/3mKE8
Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell
Szef unijnej dyplomacji Josep BorrellZdjęcie: Olivier Hoslet/AFP/Getty Images

– Nareszcie mamy w Unii system sankcyjny, który pomoże nam ścigać sprawców na całym świecie – powiedział szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Ministrowie spraw zagranicznych w Radzie UE jednomyślnie dziś (07.12.2020) zatwierdzili unijny odpowiednik „Listy Magnitskiego”, czyli amerykańskich przepisów z 2012 roku umożliwiających szybkie nakładanie restrykcji na winnych łamania praw człowieka. Mają polegać na zakazie wjazdu do Unii oraz – to zwykle jest znacznie bardziej dotkliwe – na zamrożeniu majątku, w tym aktywów finansowych na terenie Unii.

Siergiej Magnitski był rosyjskim prawnikiem i sygnalistą, który ujawnił ogromne nadużycia rosyjskiego fiskusa. W efekcie trafił do aresztu pod fałszywymi zarzutami, gdzie zmarł w 2009 roku bez odpowiedniej opieki lekarskiej. Uchwalenie sankcyjnej „Listy Magnistskiego” w USA wywołało oburzenie Kremla, a w odwecie nawet zawieszono wówczas procedury adopcyjne w Rosji z udziałem Amerykanów. Część krajów UE początkowo zabiegała, by również nowe unijne regulacje sankcyjne nawiązywały swą nazwą do Magnistksiego, ale ostatecznie zgodzono się, że sugerowałoby to zawężanie zainteresowania sankcyjnego do Rosji, a teraz chodzi przecież także m.in. o Białoruś, Chiny, Wenezuelę.

Siergiej Magnitski
Siergiej Magnitski - rosyjski prawnik i sygnalista - który stał się symbolem walki o prawa człowiekaZdjęcie: picture-alliance/dpa

Węgierskie opory

Nakładanie sankcji w Unii – przykładowo za „uderzenie w spójność terytorialną Ukrainy” (czyli aneksję Krymu i wojnę w Donbasie) albo za „łamanie zakazu broni chemicznej” (czyli trucie Aleksieja Nawalnego) – jest dość skomplikowanym procesem prawnym także dlatego, że unijne restrykcje można zaskarżać w Trybunale Sprawiedliwości UE. Co gorsza, Unii do dziś brakowało regulacji, które pozwalałaby na szybkie wydłużenie czarnej listy bez względu na kontekst wydarzeń politycznych (wojna, fałszowane wybory), lecz „po prostu” za łamanie praw człowieka – od zbrodni przeciw ludzkości przez handel ludźmi i „znikanie” dysydentów po systematyczne uderzanie w wolność słowa i zgromadzeń. Teraz pierwsze sankcje UE w tym nowym systemie zostaną nałożone zapewne już w pierwszych tygodniach 2021 roku.

– Obrońcy podstawowych wartości Unii nie mogli już dłużej czekać. UE musi pozostać oparciem dla walki o praw człowieka, wolności i demokrację. Słyszeliśmy wiele razy od przyjaciół w Rosji i na Białorusi, że takie sankcje to odpowiednia droga – dziś komentowała Łotyszka Sandra Kalniete, które pilotuje ten temat w Parlamencie Europejskim. Jednak unijna reforma sankcyjna nie obejmuje – w przeciwieństwie do USA – przypadków korupcji, a zasadniczo decyzje nadal będą podejmowane przez kraje Unii w Radzie UE.

Łotewska europosłanka Sandra Kalniete (EVP)
Łotyszka Sandra Kalniete pilotuje w Parlamencie Europejskim temat obrony praw człowiekaZdjęcie: DW/I. Sheiko

Usprawnienie decyzji co do restrykcji za łamanie praw człowieka wcale nie było proste – debaty ciągnęły się przez dekadę, a dość ostre opory stawiał m.in. rząd Viktora Orbana, co w Brukseli tłumaczono – choć to dyplomatyczne spekulacje bez twardych dowodów – lobbowaniem ze strony Rosji na Węgrzech. Prace nad reformą przyspieszyły w dużej mierze pod naciskiem Holandii, gdy holenderscy posłowie w 2018 roku dali swemu szefowi MSZ Stefowi Blokowi tylko pięć miesięcy na przekonanie innych krajów UE i osiągnięcie postępów na forum unijnym. W przeciwnym razie Holandia miała przystąpić do opracowania własnego systemu sankcyjnego, do czego nie doszło, bo – wówczas nowo nominowany – szef unijnej dyplomacji Josep Borrell obiecał w 2019 roku przyspieszenie działań Brukseli co do unijnej „Listy Magnistkiego”.

Sankcje białoruskie

Dzisiejsza reforma nie anuluje, lecz uzupełnia dotychczasowe reguły sankcyjne, na których podstawie pod koniec przyszłego tygodnia UE powinna rozszerzyć o około 40 nazwisk czarną listę Białorusinów. Obecnie obejmuje około 60 osób, w tym od 6 listopada także Aleksandra Łukaszenkę, bo „jako prezydent Białorusi, któremu podlegają organy państwa, jest odpowiedzialny za brutalne represje dokonywane przez aparat państwowy przed i po wyborach prezydenckich w 2020 roku, w szczególności za odrzucenie kluczowych kandydatów opozycji, arbitralne aresztowania oraz brutalne traktowanie pokojowych demonstrantów, a także za zastraszanie dziennikarzy i stosowanie wobec nich przemocy”.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>