1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

TSUE. Sprawa niezależności niemieckich sądów

18 stycznia 2022

Czy TSUE boi się ocenienia niezależności niemieckich sądów? Taki zarzut wysuwa wiceminister Sebastian Kaleta. Jednak unijny Trybunał Sprawiedliwości dokonał już jednej takiej oceny w 2020 r.

https://p.dw.com/p/45iAo
Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu
Trybunał Sprawiedliwości UE w LuksemburguZdjęcie: Arne Immanuel Bänsch/dpa/picture alliance

Kontrowersja dotyczy pytania prejudycjalnego, czyli prośby o wiążącą wykładnię prawa Unii, którą w czerwcu 2020 r. wystosował do TSUE sąd krajowy z Erfurtu, stolicy Turyngii. Pytanie wiąże się z jednym ze sporów, jak kalkulować odszkodowania od Volkswagena za „dieselgate”. Ale niejako przy okazji sędzia Martin Borowsky zapytuje TSUE, czy sam jako erfurcki sąd jest „sądem niezawisłym i bezstronnym”, czyli mogącym skutecznie zadać pytania prejudycjalne.

Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta w tym tygodniu publicznie postawił zarzuty, że TSUE – już wielokrotnie wypowiadający się w sprawie niezawisłości sądów polskich – „boi się tej sprawy” dotyczącej Niemiec. I stąd zdaniem Kalety ma brać się odwlekanie wyroku w tej sprawie.

Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta
Wiceminister sprawiedliwości Sebastian KaletaZdjęcie: Hubert Mathis/Zumapress/picture alliance

Średni czas odpowiedzi TSUE na pytania prejudycjalne to około 15 miesięcy (w sprawach bardziej złożonych bywa znacznie dłużej), czyli postępowanie, o którym mówi wiceminister Kaleta, istotnie przekroczyło tę średnią. Jednak pytanie prejudycjalne z Turyngii w zasadzie podziela główne wątpliwości z pytania sądu administracyjnego z Wiesbaden, stolicy Hesji, na które unijny Trybunał Sprawiedliwości już odpowiedział w 2020 r. po niespełna 14 miesiącach. Co więcej, TSUE w tym orzeczeniu cytował swe wyroki co do Polski, w tym związane ze statusem Izby Dyscyplinarnej i pośrednio z polską Krajową Radą Sądownictwa w obecnym składzie („neo-KRS”).

Niemiecki brak KRS

Sędziowie landowi w Niemczech są powoływani przez ministrów sprawiedliwości rządów krajów związkowych (landów), przy czym w 10 z 16 landów – w tym w Turyngii oraz w Hesji – minister działa wspólnie z komisją ds. wyboru sędziów, choć do przedstawiciela władzy wykonawczej ostatecznie należy decyzja o nominacji. W skład komisji ds. wyboru sędziów w Turyngii wchodzi ośmiu posłów wybieranych przez Landtag, dwóch sędziów-członków stałych, jeden sędzia-członek tymczasowy oraz przewodniczący sądu określonego rodzaju (albo jego zastępca w urzędzie). Sędzia Borowsky, autor pytania prejudycjalnego z Erfurtu, przekonuje, że ten system nie daje gwarancji instytucjonalnej niezawisłości sędziowskiej.

„Organizacja i administracja sądów landowych znajduje się w rękach władzy wykonawczej, która nadzoruje sądy i kieruje nimi pod względem personalnym i materialnym. Landowe ministerstwa sprawiedliwości decydują o stanowiskach i liczbie sędziów w danym sądzie, a także o materialnym wyposażeniu sądów. Ponadto sędziowie są mianowani i awansowani przez ministrów sprawiedliwości” – przekonuje erfurcki sędzia. Tłem tego pytania jest przede wszystkim dobrze znany postulat stowarzyszeń sędziowskich, aby oddzielić sądownictwo od ministerstw sprawiedliwości w znacznie większym stopniu, niż miało to miejsce do tej pory. Zdaniem sędziego Borowsky'iego, ani sami sędziowie, ani sądy jako instytucje nie są całkowicie bezpieczne od wpływów politycznych – komentował Maximilian Steinbeis z praworządnościowego portalu Verfassungsblog.de tuż po zadaniu tego pytania do TSUE w 2020 r.

Ponadto w erfurckim wniosku do TSUE wskazano na „liczne formalne i nieformalne związki oraz osobiste współzależności pomiędzy władzą sądowniczą i wykonawczą” w Niemczech. Ryzyko nieuprawnionych wpływów miałoby być większe w sprawach, gdzie idzie o interes państwa, jak w sporze z Volkswagenem, w którym blisko 12 proc. udziałów ma land Dolna Saksonia. Sędzia Borowsky powołuje się na wypadki korespondencji sądowej w Niemczech, która jego zdaniem może wskazywać na pewną przychylność wobec Volkswagena w niektórych sporach odszkodowawczych.

Polska doradza TSUE w sprawie Hesji

Rada ds. wyboru sędziów w Hesji, z czym wiązało się pytanie prejudycjalne z Wiesbaden (zadane przy okazji sporu o reguły RODO w komisji petycji w parlamencie landowym), składa się z siedmiu członków powoływanych przez Landtag, pięciu członków reprezentujących środowisko sędziowskie oraz jednego z dwóch przewodniczących Krajowych Izb Adwokackich. Sąd z Wiesbaden w swym pytaniu prejudycjalnym do TSUE przywołał m.in. swe zastrzeżenia co do faktu, że sędziowie są mianowani i awansowani przez landowego ministra sprawiedliwości, ich ocena jest regulowana przez ministerstwo sprawiedliwości zgodnie z tymi samymi przepisami, które mają zastosowanie do urzędników, a także to samo ministerstwo określa organizację zewnętrzną i wewnętrzną sądów.

Jednak TSUE orzekł, że sąd z Wiesbaden spełnia unijne wymogi, by móc zadawać pytanie prejudycjalne, bo „sam fakt, iż władze ustawodawcze lub wykonawcze uczestniczą w procesie mianowania sędziego, nie może prowadzić do powstania zależności sędziego od tych władz ani do wzbudzenia wątpliwości co do jego bezstronności, jeśli po mianowaniu zainteresowany sędzia nie podlega żadnej presji i nie otrzymuje instrukcji w ramach wykonywania swoich obowiązków”.

Do postępowania w sprawie Wiesbaden przyłączył się polski rząd, który argumentował, że TSUE nie powinien zajmować się statusem czy niezależnością sądu w Hesji, bo to uprawnienie władz niemieckich. TSUE odrzucił ten pogląd Warszawy, a w swej odpowiedzi prejudycjalnej przypomniał różnice między pojedynczymi – i być może wątpliwymi - elementami systemu sprawiedliwości danego kraju, a łącznym efektem wielu takich elementów zastosowanych nagle w przypadku jednego kraju w okolicznościach systemowego „zerwania” z poprzednim ustrojem sądowym. W Radzie Europy takie łączenie wielu elementów zaczerpniętych z różnych krajów w kontekście m.in. Polski jest nazywane „frankensteinizacją prawa”.

Niemcy są jednym z kilku krajów UE, który w ogóle nie ma krajowej rady sądownictwa, co władze Polski regularnie wykorzystują jako argument, że instytucje UE nie traktują krajów UE na równych zasadach i dlatego zajmują się w postępowaniach przeciwnaruszeniowych i wyrokach TSUE m.in. polską „neo-KRS”. – Argument TSUE jest konsekwentnie ten sam. Otóż, możecie sobie w krajach członkowskich UE zorganizować wybór sędziów dowolnie, ale całość systemu, w tym m.in. charakter KRS w Polsce oraz ukształtowanie procedur odwoławczych od decyzji KRS, muszą dawać gwarancje niezależności procedury od nacisku zewnętrznego – tłumaczy Jakub Jaraczewski z berlińskiego ośrodka Democracy Reporting International.

Bruksela w dorocznych raportach o praworządności w 27 krajach Unii wskazuje, że w systemie niemieckim niezależność landowych systemów wymiaru sprawiedliwości zapewniają „liczne gwarancje prawne, obejmujące kontrolę sądową co do powołań sędziowskich, co do ocen zawodowych, awansów, sankcji dyscyplinarnych i odwołań”, a także złożony system „samoregulacji sądowej”.