SZ: Niemieccy sadownicy boją się konkurencji z Polski
26 kwietnia 2016„Na początku kwietnia wśród bawarskich sadowników panował optymizm. "Jeśli tak dalej pójdzie, już teraz możemy się cieszyć na piękne jabłka” – monachijski dziennik przytacza wypowiedź szefa bawarskiego związku sadowników sprzed kilku tygodni.
Drzewa zakwitają dziś wprawdzie wcześniej niż jeszcze kilka lat temu, ale rolnicy kładą to na karb zmian klimatycznych i nie widzą powodów do obaw. Przed zapowiadanymi na połowę tygodnia przymrozkami, które mają być znacznie ostrzejsze niż w minioną niedzielę, hodowcy jabłek przyznają, że „trzęsą portkami”.
Tym bardziej, że jak pisze gazeta: „Od dwóch lat i tak już doskwiera im obowiązująca płaca minimalna. Rolnicy muszą teraz płacić swoim pracownikom osiem euro na godzinę” – przypomina SZ.
Boleśnie odczuwają to zwłaszcza hodowcy szparagów, truskawek i jabłek. Tu bowiem nie można zautomatyzować pracy, tylko trzeba zbierać ręcznie. "Chętnie płacimy naszym pracownikom osiem euro, ale jeżeli słoweński rolnik płaci swoim ludziom tylko 2,30 euro i hurtowo sprzedaje u nas jabłka, nasze już nie mają szans" – przyznał gazecie szef związku sadowników z powiatu Lindau.
„Do płacy minimalnej dochodzi dodatkowo nałożony przez Rosję zakaz importu owoców z UE” – pisze SZ. – „Od czasu wejścia zakazu w życie niemiecki rynek zalewają przede wszystkim polskie jabłka. "Po cenach najniższych z możliwych” – dodał cytowany przez "Sueddeutsche Zeitung" sadownik z Lindau. Region wokół Jeziora Bodeńskiego jest drugim co do wielkości „zagłębiem owocowym” Niemiec.
opr. Elżbieta Stasik