W Austrii, Polsce czy Francji narasta opór przeciwko ograniczeniom wynikającym z walki przeciwko pandemii. Formy i powody protestu są różne, ale ich wspólnym mianownikiem jest to, że władze nie radzą sobie z sytuacją.
Relacja z sytuacji w Austrii, Polsce i Francji ukazała się w „Sueddeutsche Zeitung” pod tytułem „Demagodzy, zrozpaczeni, zbłąkani”.
W stolicy Austrii, Wiedniu, w minioną niedzielę (31.01.2021) uczestnicy protestu przez wiele godzin bawili się z policją w kotka i myszkę, aby w końcu wtargnąć na rampę przebudowywanego obecnie budynku parlamentu. Minister spraw wewnętrznych Karl Nehammer porównał zajścia w Wiedniu do szturmu na Kapitol w Waszyngtonie i określił sytuację mianem „katastrofalnej”.
W proteście uczestniczyło 10 tys. osób, które pod hasłem „Jesteśmy narodem” domagały się zmiany polityki rządu Sebastiana Kurza i zakończenia „Dyktatury koronawirusa”. Bilans protestu to 2000 zawiadomień o naruszeniu prawa, 13 zatrzymań, pięciu rannych policjantów, opluci dziennikarze – czytamy w „SZ”.
Uczestnicy tworzyli „egzotyczną mieszaninę” – ludzie kwestionujący Covid19, przedstawiciele skrajnej prawicy, wyznawcy teorii spiskowych, osoby wierzące, walczące z pandemią za pomocą modlitwy, ale także rodziny z małymi dziećmi, które mają dość zdalnego nauczania.
Protesty mają miejsce także w Polsce – pisze „SZ”, wymieniając restauracje, wyciągi narciarskie i siłownie, które nie podporządkowały się restrykcjom. Jednym z powodów „buntu” jest zdaniem warszawskiego korespondenta „SZ” Floriana Hassela brak zaufania Polaków do własnego rządu. Finansowa pomoc dla przedsiębiorców jest „wyraźnie mniejsza” niż w innych krajach, a w wielu miejscach nie ma jej wcale.
Zdaniem autora nie można wykluczyć, że nie tylko mandaty, ale też cały lockdown w Polsce jest niezgodny z prawem. Prawnicy twierdzą, że zgodnie z konstytucją, ograniczenia wolności na taką skalę wymagają wprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Wydawane przez rząd zarządzenia nie mają – zdaniem eksperta Radosława Płonki – mocy prawnej.
„SZ” zwraca uwagę, że polski sąd administracyjny uznał mandaty za niezgodne z prawem, a lockdown generalnie za wątpliwy. Redakcja zastrzega, że wyrok nie jest jeszcze prawomocny.
Przechodząc do sytuacji we Francji, „SZ” zaznacza, że mieszkańcy tego kraju dotychczas bez większych protestów akceptowali ograniczenia związane z koronawirusem. Jednak fakt, że prezydent Emmanuel Macron w miniony piątek nie zdecydował się na wprowadzenie trzeciego lockdownu, świadczy o tym, że nastroje w społeczeństwie pogarszają się.
We francuskiej telewizji psychiatrzy mówią o rosnącym zapotrzebowaniu na lekarstwa antydepresyjne. W poniedziałek odbyła się demonstracja restauratorów pod hasłem „Pozwólcie nam pracować”. Część właścicieli restauracji łamie zakaz, serwując na zapleczu potrawy dla zaufanych gości. W opisanym przez „SZ” przypadku z takich usług kulinarnych korzystali sędziowie pobliskiego sądu. Pomimo protestów musieli zapłacić po 135 euro kary, a restaurację zamknięto na dwa tygodnie.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>