Strach przed skażoną żywnością
17 kwietnia 2011Dobrze by było, gdyby można było badać promieniowanie radioaktywne własnych środków spożywczych przy pomocy licznika Geigera, zakupionego za kilkaset euro w sklepie elektrotechnicznym. Takie proste to nie jest. Liczniki Geigera mierzą jedynie promieniowanie w otoczeniu. Dokładny pomiar skażeń promieniotwórczych środków spożywczych wymaga przygotowania specjalnych próbek do badania i ich ochrony przed wpływem innych materiałów.
Dzień powszedni placówek pomiarowych
Sama tylko Nadrenia Północna-Westfalia ma pięć placówek prowadzących pomiary skażeń promieniotwórczych. Tam wszystko poddaje się badaniom: wieprzowinę z supermarketu, mleko od chłopa, czy też pokarm dla niemowląt. Czasami kosi się trawę na pastwiskach, zbiera liście i pobiera próbki gleby - wszystko według określonego systemu. "Jest coś takiego jak plan odbioru próbek, uzgodniony z landowym resortem ochrony środowiska.
Wynika z niego ile trzeba pobrać próbek, ile z nich to środki spożywcze, próbki gleby, czy trawy"-wyjaśnia Winfried Liebertz z Landowego Instytutu Zdrowia i Pracy w Düsseldorfie, który utrzymuje jedną ze stacji pomiarowych.
Środki spożywcze eksperci regularnie badają przy pomocy spektrometrów gamma.
W Nadrenii Północnej-Westfalii przeprowadza się rocznie około 1800 takich badań. Mogą one trwać od kilku godzin do kilku dni. Kosztują w zależności od wkładu pracy w granicach od stu do tysiąca euro.
Dopuszczalnych granic jeszcze nie przekroczono
Pod wpływem katastrofy nuklearnej w Japonii jeszcze wnikliwiej bada się w Niemczech środki spożywcze importowane z tego kraju. Najpierw na granicy, a następnie w specjalnych stacjach pomiarowych.
Nadejście towaru trzeba dwa dni wcześniej zameldować.
Czarnobyl a stacje pomiarowe
Placówki pomiarowe "zawdzięczają" swe istnienie katastrofie reaktora w Czarnobylu, w 1986 roku. Rząd niemiecki polecił wtedy założenie sieci stacji pomiarowych, które miały mierzyć skażenie radioaktywne środowiska. Od tamtego czasu gleba w Niemczech wykazuje ślady skażenia radioaktywnego.
Najbardziej poszkodowane są południowa i wschodnia Bawaria.
Najgorszy jest cez
Po dziś dzień Niemcy mają problemy ze skażoną glebą. Zmineralizowana i zhumifikowana gleba leśna świetnie wchłania cez; pierwiastek promieniotwórczy o okresie półrozpadu równym 30 lat.
Dziki, które ryją w najmocniej obciążonej warstwie gleby, jedzą nasycone cezem grzyby. "Mamy regiony ryzyka, w których tkankę mięśniową ubitych dzików poddaje się bardzo dokładnym badaniom" - mówi Torsten Reinwald, rzecznik Niemieckiego Związku Łowieckiego.
Problemy skończą się za 20 lat?
W ubiegłym roku przekroczenie dopuszczalnej granicy skażenia stwierdzono u ponad tysiąca spośród 440 tysięcy ubitych dzików. Wraz z powolnym opadaniem cezu do niższych warstw gleby, zmniejszać się będzie obciążenie grzybów i zwierzyny. "Eksperci uważają, że za 15 do 20 lat nie będziemy już mieli z tym problemu" - twierdzi Reinwald.
Obciążenie promieniowaniem przyzwoitej porcji pieczeni z dzika jest w każdym razie mniejsze, niż to, którego doświadczamy lecąc samolotem z Frankfurtu nad Menem na Wyspy Kanaryjskie - wyliczył Niemiecki Urząd Ochrony Radiologicznej.
Arne Lichtenberg / opr. Iwona D. Metzner
red. odp.:Alexandra Jarecka