1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Ropa znowu płynie rurociągiem Przyjaźń

11 sierpnia 2022

Ropa z Rosji przestała płynąć tydzień temu. Incydent wywołał niepokój w trzech uzależnionych od niej państwach: na Słowacji, w Czechach i na Węgrzech. W środę znów popłynęła.

https://p.dw.com/p/4FQGW
Rurociąg Przyjaźń na Węgrzech
Rurociąg Przyjaźń na WęgrzechZdjęcie: Bernadett Szabo/REUTERS

4 sierpnia rosyjska ropa przestała płynąć południową nitką ropociągu Przyjaźń, który zaopatruje Słowację, Czechy i Węgry. Wiadomość o tym, że Ukraina wstrzymała tranzyt przez swoje terytorium, podała agencja Reutera we wtorek 9 sierpnia rano. Przyczyną miał być problem z przelewem opłat za tranzyt z Rosji na Ukrainę spowodowany według rosyjskiego operatora ropociągów Transnieft kolejnymi unijnymi sankcjami, które zaczęły obowiązywać w lipcu.

Zgodnie z umową Transnieft wysłał płatność za sierpień już 22 lipca, ale pieniądze po kilku dniach wróciły na jego konto. Nie dotarły więc do Ukrtransnafty, operatora ropociągów na Ukrainie, który stwierdziwszy ich brak zakręcił 4 sierpnia kurek na Przyjaźni.

To może jeszcze nie była hiobowa wieść, bo rafinerie w każdym z dotkniętych krajów miały zasoby bieżące na kilka dni nieprzerwanej pracy, a państwo rezerwy strategiczne na co najmniej 90 dni, ale natychmiast wywołała wzrost cen na światowych rynkach. We wtorek o trzeciej po południu czasu środkowoeuropejskiego zarówno notowania ropy Brent z Morza Północnego jak i amerykańskiej West Texas Intermediate (WTI) były już o 1,3-1,4 procent wyższe niż na poniedziałkowym zamknięciu.

Natychmiast pojawiły się też spekulacje, że Rosja zaczyna kolejną fazę nękania Zachodu, by skłonić go do odejścia od sankcji nałożonych na nią w reakcji na agresję na Ukrainę.

Z Syberii do Europy Środkowej

Ropociąg Przyjaźń połączył w latach 60. minionego stulecia naftowe pola w rosyjskim Tatarstanie z państwami Europy Środkowej. Potem został przedłużony na wschód, aż do obłasti tiumeńskiej w Zachodniej Syberii.

W kierunku zachodnim rura prowadzi przez Samarę do Briańska, skąd odchodzi nitka na Łotwę. Dalej, już na Białorusi, rozgałęzia się na dwie nitki. Północna biegnie przez Płock do wschodnioniemieckich rafinerii w Schwedt nad Odrą w Brandenburgii, Boelen w Saksonii i Leuna w Saksonii-Anhalt. Południowa zmierza zaś na Ukrainę, gdzie rozgałęzia się raz jeszcze. Jedna odnoga dostarcza ropę do rafinerii Slovnaftu w stolicy Słowacji Bratysławie i do Czech, gdzie zaopatruje rafinerie w Litvinowie i Kralupach należące do firmy Unipetrol, której właścicielem jest Polski Koncern Naftowy Orlen. Druga nitka prowadzi na Węgry, do rafinerii Duna w odległym o około 30 km od centrum Budapesztu mieście Szazhalombatta nad Dunajem.

Uzależnieni od ropy z Rosji

Zakręcenie kurka na południowej nitce Przyjaźni wywołało zrozumiały niepokój w tych trzech krajach, do których ona prowadzi, a które są uzależnione od dostaw z Rosji. To właśnie był powód, dlaczego Słowacja, Czechy i Węgry poprosiły o okresy przejściowe, gdy Unia Europejska postanowiła wprowadzić embargo na rosyjską ropę naftową.

Rurociąg Przyjaźń na Węgrzech
Rurociąg Przyjaźń na WęgrzechZdjęcie: Attila Kiskbenedek/AFP/Getty Imgaes

W najgorszej sytuacji znajduje się dziś Słowacja, która korzysta niemal wyłącznie z rosyjskiego surowca. Na Węgry prowadzi bowiem odnoga ropociągu Adria, który zaczyna się na chorwackiej wyspie Krk na północnym Adriatyku. Z kolei Czechy wybudowały w latach 90. ubiegłego wieku ropociąg IKL (Ingolstadt-Kralupy-Litvinov), znany również jako MERO (Mitteleuropaeische Rohoelleitung, Ropociąg Środkowoeuropejski). Łączy on czeskie rafinerie w Kralupach i Litvinowie z Ingoldstadt w Górnej Bawarii. Tam zaś dociera ropociąg TAL (Transalpine Pipeline) z Triestu, także nad Morzem Adriatyckim. Obie rury transportują na północ ropę z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Tymi alternatywnymi drogami czeskie rafinerie w 2020 roku pokryły według Eurostatu niemal połowę swojego zapotrzebowania, węgierska zaś prawie dwie piąte.

„Do błędu doszło gdzieś w Europie Zachodniej”

W środę w południe przed dziennikarzami w Bratysławie stanął słowacki wicepremier i minister gospodarki Richard Sulík. Zaczął od tego, że nie stało się to po raz pierwszy, że Przyjaźń wyschła. Od początku wojny na Ukrainie doszło już trzy razy do krótkich przerw w dostawach ropy tą rurą. Za każdym razem przyczyną były jakieś błędy związane z płatnościami. Raz przelew nie został nadany jako ekspresowy, kiedy indziej ktoś dopisał na nim jakąś cyfrę za dużo.

– W czwartek stało się to po raz czwarty – powiedział Sulík, który podkreśli, że tym razem wina nie leżała ani po stronie rosyjskiej, ani po ukraińskiej. – Do błędu doszło gdzieś w Europie Zachodniej, nie wiem dokładnie gdzie, czy w Portugalii, czy w Luksemburgu, w jakiejś mniejszej centrali banku wybranego do realizacji tej transakcji – podkreślił i wyjaśnił, że pracownicy tego banku mieli trzy dni robocze na ocenę, czy nie doszłoby do naruszenia sankcji. – I tak oceniali, oceniali i oceniali przez te trzy dni, w piątek, poniedziałek i wtorek, czyli wczoraj. I wczoraj oświadczyli, że tej płatności nie puszczą – powiedział słowacki minister gospodarki.

Ropa znów płynie

Już przedtem słowackie media informowały, że problem z płatnością był skutkiem nowych unijnych sankcji, które weszły w życie 21 lipca. Pieniądze przekazywał Gazprombank, który wprawdzie nie znajduje się na listach sankcyjnych, ale jest bankiem rosyjskim. A nowe regulacje unijne zakazują przyjmowania przelewów z instytucji, które są kontrolowane przez podmioty rosyjskie. Wprawdzie nie dotyczy to legalnych transakcji, jak płatności za ropę i gaz, czy też tranzyt tych surowców, ale w takim wypadku konieczne jest przedłożenie zezwolenia wydanego przez europejskiego regulatora.

W tej sytuacji odbiorcy gazu na Węgrzech i Słowacji, węgierski koncern MOL i należąca doń słowacka spółka Slovnaft, zaproponowali, że sami zapłacą za tranzyt. I tak właśnie się stało, według słowackich mediów obie firmy przesłały na Ukrainę niespełna dziesięć milionów euro. Sulík zapewnił, że gdy tylko pieniądze dotrą na Ukrainę, dostawy zostaną wznowione. Trzy godziny później w mediach społecznościowych pojawił się jego krótki komunikat opatrzony uśmiechniętą buźką: „Ropa jest już na terytorium Słowacji”.

MOL i Slovnaft zamierzają potrącić zapłacone Ukrtransnafcie opłaty tranzytowe z rachunków za rosyjską ropę.

Czesi wciąż czekają

Ropa popłynęła także na Węgry. Ale nie do Czech, gdyż owych dziesięć milionów euro wpłaconych przez MOL i Slovnat nie dotyczyło tej części dostaw. Czeski minister przemysłu i handlu Josef Sikela zapewnił w środę na Twitterze, że „przerwa w zaopatrzeniu przez rurociąg Przyjaźń nie ogranicza wydajności czeskich rafinerii”, które pracują pełną mocą, „a państwowa spółka MERO CzR ma w magazynach kilkudniowe zapasy ropy”. Dodał też, że „razem ze stroną polską szukamy teraz rozwiązania dla przywrócenia dostaw”. Strona polska jest włączona w te działania, ponieważ właścicielem czeskich rafinerii jest Unipetrol, firma, którą przed laty kupił PKN Orlen.

– Mam informacje od naszego klienta, że dzisiaj podejmuje identyczne kroki (jak Węgrzy i Słowacy), tak więc oczekuję, że bardzo szybko, albo jutro, albo najpóźniej pojutrze ropa popłynie i do nas – powiedział z kolei w czwartek (11.08.2022) w rozmowie z kanałem informacyjnym czeskiej telewizji CzT24 Jaroslav Pantuczek, prezes zarządu spółki MERO CzR, która jest operatorem wszystkich ropociągów w Czechach. Jej głównym klientem jest właśnie Unipetrol.

Scenariusz korzystny dla Moskwy

I choć wszystko na to wskazuje, że problem z dostawami rosyjskiej ropy zostanie niebawem rozwiązany, nie wszyscy są przekonani, że był on spowodowany jedynie problemami interpretacyjnymi w „jakiejś mniejszej centrali banku” na Zachodzie (według słowackiej gazety „Dennik N” był nim holenderski ING).

„Czy rosyjski bank (Gazprombank) nie mógł się przygotować na europejskie sankcje?”, pyta słowacki dziennik „SME”. „Pewnie mógł, choć analitycy spekulują, że nie chciał się przygotować i wykorzystał nieprzygotowanie europejskich banków do nowych sankcji”, odpowiada gazeta sama sobie i cytuje Irenę Janczovą z portalu Euroactiv, według której „przerwanie dostaw gazu lub ropy jest prawdopodobnie sposobem Rosji na destabilizację rynku europejskiego”. Jej zdaniem taki scenariusz jest bowiem korzystny dla Moskwy. „Permanentny kryzys będzie testem dla europejskiej solidarności. Wysokie ceny utrzymają dochody Rosji nawet przy niższym wolumenie eksportu”, uważa Janczova.

Wintershall chce pozostać w Rosji