1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prezydent ustąpił - i co dalej?

Malgorzata Matzke17 lutego 2012

Według niemieckiej konstytucji wybór nowego prezydenta musi nastąpić w terminie 30 dni od rezygnacji. Kanclerz Merkel chce zaproponować kandydata, który byłby po myśli wszystkich partii.

https://p.dw.com/p/144nY
Berlin: Vor der gläsernen Kuppel des Reichstages, Sitz des Deutschen Bundestages, fährt ein Intercity ICE der Deutschen Bahn, aufgenommen am 13.07.2004 (Illustration zum Thema Verkehrspolitik).
ICE vor BundestagZdjęcie: picture-alliance/dpa

Posłowie do Bundestagu i parlamentów krajów związkowych RFN będą musieli zarezerwować sobie wolne okienko w kalendarzu w niedzielę 18 marca. Na ten dzień bowiem przypuszczalnie przewodniczący Bundestagu zwoła bowiem Zgromadzenie Federalne, które dokona wyboru następcy prezydenta Wulffa, który podał się do dymisji. Konstytucja RFN przewiduje bowiem na wypadek "wcześniejszego złożenia urzędu" tylko 30 dni.

Kanclerz Angela Merkel musi więc zaproponować odpowiedniego kandydata. W krótkim oświadczeniu tuż po podaniu się Christiana Wulffa do dymisji zapowiedziała, że będzie chciała to skonsultować z partią SPD i Zielonymi i będzie zabiegać o kandydata, który miałby poparcie także tych partii.

Kandydat forowany tylko przez samych chadeków i liberałów, tworzących rządzącą Niemcami koalicję, miałby bowiem mierne szanse pełnego poparcia. Już przy wyborze Christiana Wulffa 30 czerwca 2010 roku wszystko nie poszło gładko, bowiem w pierwszych dwóch głosowaniach nie uzyskał on poparcia kilku posłów z chadecko-liberalnego obozu. Głosowali oni na kontrkandydata Joachima Gaucka.

Eine zerfledderte Deutschlandfahne am Gepaeck eines Demonstranten weht am Mittwoch (04.01.12) vor dem Schloss Bellevue in Berlin. Ungeachtet der wachsenden Kritik will Bundespraesident Christian Wulff offenbar im Amt bleiben. Aus Unions-Kreisen war am Mittwoch zu hoeren, Wulff wolle die Affaere aussitzen und nicht zuruecktreten. (zu dapd-Text) Foto: Timur Emek/dapd
Pałac Bellevue - siedziba prezydenta RFNZdjęcie: dapd

Nie tylko matematyka

Według czysto matematycznych kalkulacji rządząca koalicja miałaby w Zgromadzeniu Federalnym nieznaczną przewagę, ale nic nie da się obliczyć do końca. Nie wiadomo, ilu dokładnie członków zgromadzenia będą mogły oddelegować poszczególne kraje związkowe. To musi dopiero ustalić rząd federalny na podstawie liczby ludności. Poza tym od czasu wyboru Christiana Wulffa przewaga chadecko-liberalna znacznie stopniała ze względu na przegrane landowe wybory.

Zgromadzenie Federalne składa się z członków Bundestagu i tej samej liczby członków wyznaczonych przez parlamenty krajowe, landtagi. Przy liczbie 620 deputowanych do Bundestagu Zgromadzenie Federalne liczyłoby więc 1240 członków - absolutna większość musiałaby wynieść więc 621 głosów. Jak wyliczył portal internetowy Wahlrecht.de rządząca koalicja miałaby po swojej stronie 622, czy maksymalnie 624 głosy. SPD i Zieloni mieliby razem 475 do 477 głosów, razem z Lewicą głosy zsumowałyby się do maksymalnie 602. Inna partie mają dalsze 16 głosów: 10 Wolni Wyborcy z Bawarii, 3 głosy NPD, 2 Partia Piratów i jeden ze Zrzeszenia Wyborczego Szlezwiku-Holsztyna, partii duńskiej mniejszości narodowej.

Nieprzewidywalny wynik

Prawdopodobieństwo, że Angeli Merkel udałoby się przeforsować własnego kandydata w pierwszym czy nawet w drugim głosowaniu jest więc bardzo nikła. Nie może ona w stu procentach liczyć nawet na własną większość, bo jest ona zbyt niepewna.

Nie wiadomo bowiem, kogo oddelegują do Zgromadzenia Federalnego landtagi, nie muszą być to bowiem politycy. Obok czołowych, aktywnych polityków, do zgromadzenia tego wchodzą także politycy w stanie spoczynku, prominenci, sportowcy i artyści. A tych nie obowiązuje żadna partyjna czy wyborcza dyscyplina.

dpa / Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek