1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rok procesu neonazistowskiej grupy NSU [KOMENTARZ]

Marcel Fürstenau6 maja 2014

6 maja 2013 rozpoczął się proces członków Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU). Dotychczasowy przebieg procesu rozczarowuje rodziny ofiar. I nie jest to tylko winą Beaty Zschaepe, uważa Marcel Fürstenau.

https://p.dw.com/p/1Buc3
Kommentarfoto Marcel Fürstenau Hauptstadtstudio
Zdjęcie: DW/S. Eichberg

Domniemani mordercy, Uwe Böhnhardt i Uwe Mundlos, odebrali sobie życie a główna oskarżona milczy jak zaklęta. W takiej sytuacji trudne jest, prawie niemożliwe, dojście prawdy. Prawda ta dotyczy – mówiąc wprost – dwóch powiązanych ze sobą pytań: Co skłoniło troje młodych ekstremistów do popełnienia szeregu morderstw na tle rasistowskim? Czy Beate Zschaepe, główna oskarżona w procesie NSU, może zostać skazana za dokonanie morderstw? Chodzi o zamordowanie 10 osób, w tym 9 tureckich imigrantów.

Odpowiedzi na te pytania – po roku trwania procesu – są niezadowalające. Po pierwsze, z powodu prowokacyjnego milczenia Zschaepe, ale także z powodu wielkich oczekiwań jakie wiązano z tym procesem. Sprawa wyglądałaby oczywiście inaczej, gdyby wspólniczka domniemanych zabójców złożyła zeznania. Nadzieje zwłaszcza krewnych ofiar morderstw na przyznanie się jej do winy jednak się nie spełniły. Objawów współczucia ze strony Zschaepe i tak nie mogli oczekiwać.

Obrońcy Zschäpe przekonywujący i wyrachowani

To, że przełamał się do tego oskarżony za współudział w morderstwach Carsten S., jest niewielkim pocieszeniem dla rodziców, rodzeństwa i wdów po zamordowanych. Oni chcą wiedzieć, dlaczego musiał umrzeć właśnie ich mąż, syn, ojciec. Na to nurtujące ich pytanie prawdopodobnie nigdy nie otrzymają odpowiedzi. Ta niepewność tylko potęguje ich cierpienie i za to jest odpowiedzialna główna oskarżona. Obrana przez obrońców Zschaepe strategia absolutnego milczenia jest może przekonywująca z prawnego punktu widzenia, ale na pewno nie ma w niej współczucia.

Zrozumiałe, że zawodowym obowiązkiem obrońców jest zadbanie o to, by jak najlepiej bronić interesów klientki. Ale budzenie przy tym wrażenia, że Zschaepe mogłaby być niewinna, w obliczu przytłaczających poszlak i dowodów jest nieomal przerażające. Przy tym plan ten może się powieść. Bezpośredni udział 39-latki nie może być bowiem udowodniony także z punktu widzenia oskarżyciela. Dlatego zarzut usiłowania zabójstwa może być roztrzygający dla wyroku sądu, którego orzeczenia należy oczekiwać w przyszłym roku.

Ciężki zarzut usiłowania zabójstwa

To, że Beate Zschaepe wysadziła w powietrze mieszkanie, w którym latami ukrywała się z Böhnhardtem i Mundlosem, mogą poświadczyć liczni świadkowie i eksperci. Tylko przez przypadek ta próba zatarcia śladów nie pociągnęła za sobą żadnych ofiar. Fizyk, ekspert bawarskiego Krajowego Urzędu Kryminalnego (LKA) potwierdził przypuszczenia śledczych, że eksplozja zagrażała osobom trzecim. Już to by wystarczyło, aby skazać główną oskarżoną w procesie NSU na wiele lat więzienia.

Po dotychczasowych 109 dniach rozpraw prawie nic nie przemawia za tym, aby jeszcze doszło do przyznania się oskarżonej do winy. Jeśli tak będzie, to nad tym procesem zaciążyłoby piętno, za które odpowiedzialności nie ponosi ani oskarżyciel, ani sędzia. Nikt nie może zmusić Zschaepe, by sama siebie obciążyła winą. Jej obrońcy mogliby ją do tego skłonić, ale niestety tego nie robią. I taki będzie prawdopodobnie finał procesu NSU; domniemani mordercy nie zostaną jednoznacznie posądzeni o zabójstwa przez ich najważniejszą wspólniczkę czy też inne wtajemniczone osoby.

Dlaczego podejrzani świadkowie nie siedzą na ławie oskarżonych?

Gdyby ten bardzo realistyczny scenariusz się sprawdził, rodziny ofiar doświadczyłyby kolejnego upokorzenia. Przecież przed zdemaskowaniem się NSU byli oni przed długi czas podejrzewani o uwikłania w serię zabójstw przez kierujących się stereotypami i prowadzących po partacku dochodzenie śledczych. Tych traumatycznych przeżyć nikt bliskim ofiar nie odbierze i będą one ich nadal dręczyć przypuszczalnie także po zakończeniu procesu. Dlaczego Zschaepe tak uparcie milczy? Dlaczego podejrzani świadkowie ze skrajnie prawicowego środowiska też nie zasiadają na ławie oskarżonych? Czy trzon Narodowosocjalistycznego Podziemia rzeczywiście tworzyły tylko trzy osoby?

Wszystkie te pytania dostarczają wiele powodów do spekulacji – niezależnie od tego, jakim wyrokiem zakończy się proces NSU. Przy tym wszystkim nie należy zapominać o ograniczeniach postępowania karnego. Z prawnego punktu widzenia chodzi wyłącznie o dowiedzenie indywidualnej winy i wymierzenie kary. Zespół sędziowski pod przewodnictwem Manfreda Götzla odnosi w tej sprawie sukcesy. Pytania o społeczny charakter przyczyn tej rasistowskiej serii morderstw muszą zostać wyjaśnione poza salą sądową.

Pytanie o przejawy rasizmu na co dzień

Dobrym początkiem zbadania tego było powołanie parlamentarnej komisji ds. NSU w Bundestagu, która w raporcie końcowym wskazała na porażkę państwa. Na myśli miała instytucje państwowe takie jak policja i służby ochrony konstytucji, ale i polityków. W raporcie brakuje logicznego pomysłu o naukach, jakie należy z tego wyciągnąć. Ta czy inna organizacyjna zmiana w niemieckich urzędach niewiele zmieni w codziennych przejawach rasizmu. To tym bardziej dotyczy procesu NSU.

Marcel Fürstenau / tłum.Barbara Cöllen

red. odp.: Elżbieta Stasik