1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Prasa niemiecka: „Euro grozi koniec"

16 sierpnia 2011

Dwa tematy dominują w niemieckiej prasie: konsekwencje emisji europejskich obligacji dla Niemiec oraz koniec politycznej kariery kandydata na premiera w Szlezwiku-Holsztynie po ujawnieniu romansu z szesnastolatką.

https://p.dw.com/p/12Gy1

Monachijska SÜDDEUTSCHE ZEITUNG pisze: „Angeli Merkel nie pozostaje nic innego, jak ręczyć za długi innych krajów unijnych. W przeciwnym razie euro grozi koniec. Problem ten da się jedynie rozwiązać, jeśli w przyszłości kraje strefy euro będą zaciągać pożyczki we własnej, czyli wspólnotowej walucie i razem ręczyć za ich spłatę. Za europejskie obligacje gwarantowałyby nowoutworzony fundusz ratunkowy eurolandu EFSF (Europejski Fundusz Stabilności Finansowej) i Europejski Bank Centralny (EBC), z tym, że EBC wycofałby się z pierwszej linii frontu na drugą. W ten sposób nie musiałyby one przejmować już zadań polityki, które właściwie zagrażają ich pracy. Jednocześnie trzeba by było zaostrzyć normy pakietu stabilizacyjnego, aby żaden kraj nie mógł bezwzględnie wykorzystywać europejskich obligacji po to, żeby zadłużać się kosztem innych”.

Tabloid BILD zauważa:„Aby zaradzić kryzysowi zadłużenia, polityka widocznie nie cofnie się przed niczym! Najnowszy pomysł: wspólne obligacje – tzw. euroobligacje – mają uratować zadłużone państwa strefy euro takie jak Grecja czy Portugalia. Czy to dobry pomysł? Nie, w ogóle nie! Niemiecy staną się w skutek tego największym płatnikiem. Nasze miliardy otrzymają zbankrutowane państwa. Będą one mogły odetchnąć i dalej żyć ponad stan. Zgodnie z zasadą: Niemcy przecież płacą? (...) W żadnym wypadku nie może tak być! Rząd nie może się zgodzić na europejskie obligacje. Bo jedno jest pewne: Każdy dłużnik musi sobie najpierw poradzić sam. W przeciwnym razie i sponsor sam stanie się bankrutem”.

STUTTGARTER ZEITUNG uważa, że „sprzeciw Angeli Merkel wobec euroobligacji zasługuje na poparcie. Wspólne europejskie obligacje już dawno przestały być cudownym rozwiązaniem, za jakie je mają socjaldemokraci, partia Zielonych czy minister finansów we włoskim rządzie. Europejskie obligacje może i uspokoją rynki finansowe. Ale cena, jaką za to trzeba by zapłacić, jest wysoka: rozmiar odpowiedzialności poszczególnych krajów za ich własne długi byłaby byłby prawie nierozpoznawalny. Konsekwencje będzie tego za to ponosić także niemiecki podatnik”.

Afera miłosna w CDU

W przypadku Christiana Boettichera (CDU) powodem do ustąpienia po ujawnieniu romansu z szesnastolatką stały się kwestie natury moralnej, wskazuje FRANKFURTER ALLGEMEINE ZEITUNG, „ponieważ, jak sam powiedział, istniały ‘obiektywne' powody, że mógłby być szantażowany. Właściwie, dlaczego? Przecież opozycja nie ukręciłaby mu karku w zbliżającej się kampanii wyborczej z powodu tego romansu, – jeśli weźmie się pod uwagę jeszcze inne kryteria moralne w jej polityce społecznej. Mówiąc wprost: Kto milczał wobec zajść w szkole w Odenwaldzie (molestowanie seksualne uczniów, przyp. red.), nie może w Kilonii kreować się na obrońcę moralności. Czyżby chodziło tylko o naciski opinii publicznej i mediów? Boetticher raczej mierzył we własną partię. Bo przecież nie on, ani nie media i nie względy moralne rozstrzygają o twardych regułach polityki. Obowiązuje stara zasada: Ustąpić musi tylko ten, za kim już nikt nie stoi”.

FRANKFURTER RUNDSCHAU zauważa: „Nie ma żadnego obiektywnego powodu, który przemawiałby za tym, że ten człowiek nie powinien zostać premierem landu. Zrozumiałe jest ustąpienie Boettichera ze wszystkich stanowisk kierowniczych – chce on jedynie zachować mandat poselski w landtagu - przede wszystkim ze względu na dobro partii. W końcu Boettischer kandydował z ramienia chadecji, która sama siebie kreuje na surową strażniczkę takich wartości jak rodzina, wierność, dyscyplina, wiarygodność i moralność. Żadna z partii nie ma takich trudności z postępującą liberalizacją naszego społeczeństwa, co CDU/CSU. Dlatego Unia znalazła się w głębokim kryzysie tożsamościowym. W takiej sytuacji nie można własnemu elektoratowi prezentować w kampanii wyborczej Christiana Boettichera. Można powiedzieć, że padł on ofiarą chadeckich strażników moralności”.

Barbara Coellen

Red. odp.: Bartosz Dudek