Niemiecka prasa: Polityka zagraniczna Angeli Merkel
30 listopada 2012
Frankfurter Rundschau pisze:
„To, że Izrael broni się gwałtownie przed podniesieniem statusu Palestyny nie jest ładne, ale nie ma decydującego znaczenia. Również Berlin nie czekał na zgodę Serbii, kiedy w 2008 r. uznał niepodległość Kosowa. W przypadku Palestyny kanclerz Merkel zadecydowała jednak inaczej. I jeśli nawet decyzja ta jest niewłaściwa, unaoczniła coś, czego nie można było dotąd zauważyć w drugiej kadencji: Merkel prowadzi autentyczną politykę zagraniczną, politykę, która nie ma nic wspólnego z osobistymi upodobaniami, aktualnymi wydarzeniami czy wynikami badań opinii publicznej, lecz definiuje interesy strategiczne”.
Tagesspiegel z Berlina komentuje:
„Niemiecka polityka zagraniczna - czy jest w ogóle jeszcze jakaś polityka zasługująca na to miano? (...) Jednak to, co działo się po rządach SPD-Zieloni i wielkiej koalicji powoduje, że wielu odwraca się ze zgrozą, nawet w samym MSZ. Deprecjacji tego ministerstwa, tak w kraju, jak i zagranicą, trudno będzie przeciwdziałać. Jeżeli chodzi o jakieś ważne kwestie nie ma co w ich sprawie pytać MSZ. Bo jeżeli sprawa staje na ostrzu noża, preferuje on wstrzymanie się od głosu. Ale to nie jest żadna godna postawa. Twierdzenie, że brak decyzji nie jest przejawem sprytu, lecz raczej przejawem utraty wartości”.
„Dowartościowanie Palestyńczyków jako „państwa-obserwatora” nie pomoże w zlikwidowaniu konfliktu”- przekonuje Handelsblatt z Duesseldorfu. "Doprowadzi raczej do usztywnienia stanowisk. Większość państw ma nadzieję, że rezolucja przyniesie postęp w procesie pokojowym, który powinien doprowadzić do powstania dwóch państw. Wyobrażenie, że między Morzem Śródziemnym i Jordanem będą mogły one egzystować obok siebie jest oczywiście przestarzałe. Potrzebne są nowe pomysły. Przyjęcie rezolucji blokuje natomiast poszukiwania nowej polityki bliskowschodniej”.
Stuttgarter Zeitung jest zdania, że „wpływy Niemiec w tym regionie nie są małe, ale niemiecka dyplomacja nie jest w stanie samodzielnie nic zdziałać. Tylko zjednoczona Europa mogłaby wymusić postęp. Wspólna europejska linia jest niezbędna, gdyż USA wyraźnie traci zainteresowanie Bliskim Wschodem, powoli traktując północną Afrykę, jak i Bliski Wschód jako przedsionek Europy, w którym sami Europejczycy mają w przyszłości pilnować porządku. Waszyngton kieruje swoją uwagę na Pacyfik”.
Mittelbayerische Zeitung uważa, że „W kwestii sytuacji na Bliskim Wschodzie rząd Niemiec podpada w poważny konflikt interesów. Musi znaleźć równowagę między lojalnością wobec europejskich partnerów i solidarnością wobec Izraela, do której kanclerz Merkel czuje się zawsze słusznie zobowiązana. Wątpliwe jest tylko, czy rzeczywiście wstrzymanie się od głosu w sprawie Palestyny posłuży bezpieczeństwu Izraela. Bo przecież nawet w Jerozolimie są uznani politycy, jak były premier Ehud Olmert, który oficjalnie popierał wniosek Palestyńczyków. W tym kontekście niemieckie "zapewnienia o solidarnośc"i, jak wczorajsze wstrzymanie się od głosu w Nowym Jorku, robią wrażenie odruchu. W ten sposób rząd osiągnie tylko jedno: udzieli wsparcia dogmatykom z kręgu premiera Netanjahu”.
Alexandra Jarecka
red.odp.: Małgorzata Matzke