Polsko-niemieckie szkoły z pogranicza
15 lipca 2010Po trzech latach nauki mogli oni uzyskać niemiecką maturę uprawniającą do podjęcia studiów na wyższych uczelniach jednego z krajów ówczesnej Unii Europejskiej. Przede wszyskim Niemiec. Dla polskiej młodzieży była to szansa nie do pogardzenia. Dla niemieckich szkół w przygranicznych miastach była to szansa na zdobycie prestiżu i dodatkowe pieniądze.
Polscy uczniowie sposobem na przeżycie
Zaraz po zjednoczeniu niemieckie pogranicze na Wschodzie zaczęło się wyludniać. Coraz mniejsza liczba niemieckich uczniów groziła zamknięciem szkół np. w brandenburskim Neuzelle i Gartz, czy meklemburskim Loecknitz. Dzięki uczniom z Polski udało się im przetrwać do dzisiaj, chociaż w Gartz nie ma już Polaków. Przeniesiono ich do szkoły w stolicy powiatu - w Schwedt. Polscy uczniowie są bowiem powodem do dumy. Mają wysokie noty na świadectwach i budzą powszechne zainteresowanie polityków i mediów. Jest więc o co walczyć.
Przez granicę
Od 18 lat polscy uczniowie w słońce i deszcz, spiekotę i mróz codziennie dojeżdżają do niemieckiej szkoły za granicą. Na szczęście czasy kolejek na granicy, uciążliwych kontroli celnych i innych dolegliwości już minęły. Dziś są to szkoły jak każda inna. A równocześnie zupełnie inne. Historia każdego z absolwentów, to osobny temat. Ostatnio, w polsko-niemieckim gimnazjum w Loecknitz rozdano świadectwa dojrzałości kolejnemu rocznikowi absolwentów, tej zasłużonej dla rozwoju współpracy transgranicznej placówki.
Międzynarodowo
Maria Luiza i Anna Luiza Moelisch to bliżniaczki. Zaczynały naukę w polsko-amerykańskiej szkole podstawowej w Szczecinie. Dopiero po kilku latach rodzice przenieśli je do polsko-niemieckiego gimnazjum w Loecknitz. Znają polski i spośród niemieckich uczniów osiągnęły z języka polskiego najwyższe noty.
Chociaż ich rodzice nie są już razem to przy odbiorze świadectw dojrzałości towarzyszyli im oboje. Maria Luiza mówi:"Polski sprawia mi jeszcze pewne trudności, chociaż uczyłam się go prawie 13 lat. To bardzo długo. Ale dzięki temu zdalam wszystkie egzaminy „ śpiewająco”. Teraz mogę sobie studiować to co chcę i wybrać zawód jaki mi się podoba. Obie chciałybyśmy być lektorami języka, dlatego będziemy studiować pedagogikę i germanistykę".
Ich rodzice są dumni ze swoich córek. Ralf Moelischl mówi z nieukrywanym wzruszeniem: "Wysiłek się opłacił. Wszystko było podwójnie. Także trudności, bo często zamiast jednego miały do zrealizowania dwa różne pomysły".
Większa szansa na zatrudnienie
Jak co roku w uroczystości rozdania świadect maturalnych w P-N gimnazjum w Loecknitz uczestniczy burmistrz partnerskiego miasta Police – Władysław Diakun. Pytany o to czy absolwenci polsko-niemieckich szkół znajdują zatrudnienie w urzędach raczej ucieka od odpowiedzi. Chętniej mówi o tym jeden z autorów tego pilotażowego projektu oświatowego - ówczesny dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Policach Jerzy Kliszewski. To jego szkoła przygotowywała Polaków do podjęcia nauki w języku niemieckim. Z kontaktów jakie ma z absolwentami wnioskuje, że większość zostaje za granicą. Ale ci którzy wrócili nieźle sobie radzą. Są prawnikami, biznesmenami lub nauczycielami języków obcych, a nawet artystami.
Raz dyrektorem, zawsze dyrektorem
Od początku dyrektorem loecknitzkiego gimnazjum jest Gerhard Scherer, który już kilkakrotnie chciał się podać do dymisji. Za każdym razem jednak kapitulował przed siłą argumentów za pozostaniem w polsko-niemieckiej szkole. Placówka ma dla niego wielkie znaczenie, ponieważ "Spotykają się tu ludzie z dwóch różnych kultur, którzy przez wiele lat musieli żyć razem. Musieli zrozumieć różnice. I to jest ciekawe. Każdego roku przychodzi nowe pokolenie i obserwuję, że nie ma żadnych różnic. Atmosfera w szkole jest bardzo dobra i co roku mamy wielu gości, którzy wspierają ten projekt. Dla nas wszystkich jest to nie tylko szkoła, ale coś w rodzaju domu ojczystego".
W tym roku loecknitzkie gimnazjujm obchodzi 15 lecie istnienia. Z tej okazji w końcu września i na początku pażdziernika odbędą się jubileuszowe uroczystości, między innymi zjazd absolwentów.
Autor: Zbigniew Plesner
red.odp.: Alexandra Jarecka