1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Polska zawsze potrzebowała bohaterów i mitów"

Rozalia Romaniec9 października 2012

Na międzynarodowym festiwalu filmowym Filmfest Hamburg pokazano dwa polskie filmy. W rozmowie z Redakcją Polską DW dyrektor festiwalu Albert Wiederspiel opowiada o polskim kinie, bohaterach, mitach i własnych korzeniach.

https://p.dw.com/p/16MVG
Festivalleiter Albert Wiederspiel steht am Dienstag (11.09.2012) in Hamburg vor dem Logo des Filmfests Hamburg. Vom 27. September bis zum 06. Oktober 2012 findet zum 20. Mal das Filmfest statt. Foto: Marcus Brandt dpa/lno
Albert Wiederspiel, dyrektor Filmest HamburgZdjęcie: picture-alliance/dpa

Róża Romaniec: Na festiwalu w Hamburg zaprezentował Pan m.in. "Obławę" Marcina Kryształowicza - film chyba niełatwy w odbiorze dla zagranicznych widzów. Skąd ten wybór?

Albert Wiederspiel: Ponieważ najbardziej mi zaimponował ze wszystkich polskich filmów, jakie ostatnio widziałem. Także warsztatowo jest to niesamowicie silny film: świetna kamera, aktorzy, muzyka, mocne kino, jakiego się zresztą od Polski oczekuje. Nie mówię o scenariuszach, ale warsztatowo Polska zawsze była silnym krajem filmowym. W „Obławie” jest to widoczne. Poza tym noszę ze sobą jakiś polski bagaż, dlatego zainteresował mnie ten temat. To jest rozliczenie z jakąś polską mitologią. Pokazuje ludzi, których powinniśmy odbierać jak bohaterów, a reżyser demontuje każdego z nich. Nikt nie jest prawdziwym bohaterem, każdy kogoś zdradził, każdy zapłacił jakąś cenę i każdy skłamał. Moja interepretacja filmu jest taka, że bohaterów nie ma i dlatego całą polską mitologię, także tą wojenną, trzebaby przemyśleć i może napisać na nowo.

Der Leiter des Filmfestes Hamburg, Abert Wiederspiel (l), und sein Team posieren am 06.10.2012 in Hamburg zur Abschlussveranstaltung des 20. Filmfestes vor der Leinwand des Cinemaxx. Foto: Georg Wendt/dpa
W tym roku festiwal filmowy w Hamburgu obchodzi dwudziestolecieZdjęcie: picture-alliance/dpa

RR: Czy demontaż bohaterów oznacza, że Polska "normalnieje"?

AW: Dokładnie tak. Polacy zawsze się postrzegali jako kraj trochę nienormalny, a tymczasem bohaterzy to normalni ludzie ze wszystkimi ludzkimi słabościami. Polska zawsze potrzebowała bohaterów i mitów. O dziwo potrzebowała też autorytetów, ale tylko po to, aby ich nie słuchać. Jest w tym duża ambiwalencja, bo to przecież niesamowicie antyautorytarny naród - nikogo się nie słucha, co zresztą bardzo dobrze o nim świadczy! Polacy nigdy się nie zgadzali z żadnym reżimem. Potrafią walczyć - w „Obławie” mamy wszystko - partyzantkę, AK i mit – mit prawdziwy, ale pamiętajmy, że i on ma dziurki. Reżyser z dużą odwagą pokazuje te dziury.

RR: Czy niemiecka publiczność to zrozumie?

AW: Rozmawiałem z publicznością, ale niestety większość nie do końca załapała o co chodzi. Jest to kolejny polski film trudny do rozszyfrowania za granicą. To też trochę problem, że te polskie filmy są bardzo polskie. Z drugiej strony trzeba się zajmować własnym krajem w filmie. Przykładem jest Almodovar - nie ma nic bardziej hiszpańskiego, niż jego filmy i dlatego odnoszą sukces. Myślę, że z Polską też tak kiedyś będzie, że jej filmy będą czytelne i lubiane za granicą. "Obława" jest jeszcze za trudna.

Hamburg Hafen City Luftbild Das Gebäudeensemble auf der Ericusspitze im Osten der HafenCity stellt am zentralen Entrée der HafenCity einen spannenden Kontrapunkt zur im Westen gelegenen Elbphilharmonie dar. +++Foto: Fotofrizz/ Quelle: HafenCity Hamburg GmbH+++ Foto vom: 23.06.2010 ins CMS gestellt am 12.10.10 Urheber: www.fotofrizz.de
Hamburg z lotu ptakaZdjęcie: Foto: Fotofrizz/ Quelle: HafenCity Hamburg GmbH

Na film o Wałęsie jest za wcześnie

RR: Może takim filmem będzie nowa produkcja o Lechu Wałęsie? Czy jego mitem może się zainteresować cały świat?

AW: Niestety, ale myślę, że nikt się nie zainteresuje. Po pierwsze uważam, że nie powinno się robić filmu o człowieku, który jeszcze żyje, bo dzisiaj nikt nie ma dystansu do Lecha Wałęsy. Poza tym komu właściwie Andrzej Wajda chce postawić pomnik: Wałęsie, czy sobie? Moim zdaniem na ten film jest za wcześnie i niekoniecznie powinien go robić Wajda. To zadanie dla następnych pokoleń. Wajda jest wspaniałym reżyserem, ale o ile dobrze pamiętam, mówił kiedyś, że u Wałęsy chciałby nawet być szoferem, żeby tylko z nim pracować... Czy taki człowiek może zrobić film o Wałęsie? Myślę, że nie.

RR: A jak Pan ocenia kino młodych polskich filmowców? W najważniejszych konkursach go brak. Dlaczego?

AW: Jednym z największych powodów jest brak lobby. Niestety branża filmowa żyje z lobbingu, ale polskiego filmu nikt nie pcha do przodu. Wiem, o czym mówię, bo żyję w Niemczech, które mają ten sam problem. Ich też nie ma na dużych festiwalach, natomiast wszędzie są filmy skandynawskie.

RR: Dlaczego Pan mówi, że Niemcy nie mają lobbingu, przecież dostają Oscary...

AW: Jak na tak duży kraj, który produkuje 180 filmów rocznie, są bardzo mało widoczni. Dania, która produkuje rocznie 20 jest na każdym festiwalu. To nie jest złe kino, ale filmy z Niemiec i z Polski też są dobre. Tylko, że im brakuje lobbingu.

RR: A kto odpowiada za ten lobbing?

AW: To są specjalne organizacje, np. we Francji. W Polsce jest oddział w PISF, ale on się jeszcze rozwija. Jedyny kraj z całej Europy wschodniej, który to potrafi to Rumunia. Ma kinematografię, że palce lizać, wszyscy zazdroszczą Rumunii, bo stworzyła własny rozpoznawalny język kinematografii i umie go sprzedawać, czyli istnieje na rynku festiwalowym. Polska jest dużym krajem, ma bogaty instytut i produkuje wiele filmów, więc też to się powinno udać. Oprócz "Obławy" pokazałem w tym roku w Hamburgu także „Zabić bobra” Kolskiego, świetny film, choć skomplikowany, ale znakomicie zrobiony. W 2011 bardzo mi się podobał "Ki", ale go niestety nie dostałem. To jest ciekawe młode kino, z dużą złością w sobie, o pokoleniu, które widzimy na ulicach, ale go nie znamy. Wierzę, że z tego będzie jeszcze dużo dobrego.

RR: Czy Niemców interesuje polski film?

AW: Mam wrażenie, że na polskie filmy chodzą głównie Polacy, dlatego jest ważne, by polskie produkcje były na międzynarodowych festiwalach, bo tak się wychowuje publiczność. Jak przejąłem festiwal w Hamburgu w 2003 roku pokazywaliśmy dwa filmy z Izraela, a teraz sześć. Kiedyś przychodziło na nie mało ludzi, a dziś nie można dostać biletów. Więc to kwestia nauczenia swojej publiczności. Jak się pokaże kilka dobrych polskich filmów, to będzie wiadomo, że Polska jest krajem, który należy śledzić.

Der Leiter des Filmfestes Hamburg, Albert Wiederspiel, applaudiert am 06.10.2012 in Hamburg zur Abschlussveranstaltung des 20. Filmfestes Hamburg. Foto: Georg Wendt/dpa +++(c) dpa - Bildfunk+++
Albert Wiederspiel wierzy w polskie kinoZdjęcie: picture-alliance/dpa

"To wielkie manko tego kraju"

RR: Urodził się Pan w Polsce, rozmawiamy po polsku, ale niewiele wiadomo o Pana korzeniach.

AW:  Urodziłem się w Warszawie, do której mam niesamowity sentyment i bardzo dużą nostalgię. Bywam tam często, bo mam tam jeszcze wujka, wielu kolegów i znajomych. Odczuwam do niej spore przywiązanie. Wyjechałem mając dziewięć lat, to była emigracja 1969 roku. Przez pierwsze dziesięć lat nie wolno nam było przyjeżdżać do Polski, dopiero po 1980 r. Potem cała moja rodzina (mieszkaliśmy wtedy w Danii) często odwiedzała Polskę, więc miałem kontakt na okrągło z krajem, językiem, w domu do dziś mówi się po polsku. Moja mama ogląda w Kopenhadze polską telewizję i najchętniej je polskie potrawy. Wyjechaliśmy już lat temu 42, ale ja się nadal w Polsce czuję jak w domu, to jest mój język i moja kuchnia. Równocześnie nie wiem, czy chciałbym dziś tam żyć... Myślę, że Polska musi się jeszcze dużo nauczyć w sprawach toleracji - to jest wielkie manko tego kraju. Ale jeszcze większe, że Polacy uważają się za tolerancyjnych. Jak się mieszka w kraju, jak Niemcy – przeciwko nim można powiedzieć różne rzeczy, ale Niemcy się przez ostatnie 50-60 lat nauczyli bardzo dużo tolerancji - to byłoby mi trudno żyć w społeczeństwie, gdzie tak nie jest.

Eine von der ReGe Hamburg im April 2007 herausgegebene Grafik zeigt die Nord-Ost-Ansicht der fuer Hamburg geplanten Konzerthalle Elbphilharmonie entworfen vom Architekturbuero Herzog & de Meuron. Das gigantische Glasbauwerk soll direkt am Wasser auf einen vorhandenen Kaffeespeicher aufbauen und 110 Meter in die Hoehe ragen. (AP Photo/Herzog & de Meuron, HO) ** NUR ZUR REDAKTIONELLEN NUTZUNG BEI URHEBERNENNUNG : HERZOG & DE MEURON * BILD DARF NICHT VERAENDERT WERDEN ** --- This artist rendering released by ReGe Hamburg shows the new Elbe Philharmonic concert hall in Hamburg, nothern Germany, based on plans by Swiss architects Jacques Herzog and Pierre de Meuron. The futuristic new complex will stand on top of an old coffee warehouse, located at the end of a spit of land that juts out into the Elbe river at one end of Hamburg's busy harbor. It will be 110 meters (360 feet) tall. (AP Photo/Herzog & de Meuron, HO) ** EDITORIAL USE ONLY * MANDATORY CREDIT * PHOTO MUST NOT BE ALTERED **
Hamburg tradycyjnie wspiera kulturę, ale koszty prestiżowej filharmonii przerosły wszelkie oczekiwania i sięgnęły pół miliarda euro - dla miasta to finansowa ruinaZdjęcie: AP

RR: O jakiej tolerancji Pan mówi?

AW: O tolerancji wobec każdej inności. Mam małe wątpliwości, czy jako Żyd i gej chciałbym żyć w Warszawie. W Hamburgu nie stwarza to żadnego problemu - jako dyrektor festiwalu, czyli w pewnym sensie osoba publiczna, mieszkam razem z partnerem, który jest znanym aktorem i to tutaj nikogo nie obchodzi. Myślę, że w Warszawie byłoby troszeczkę inaczej. Ale i to się zmienia. Za 20 lat tej różnicy pewnie nie będzie, choć nie wiem, czy można to powiedzieć o innych polskich miastach. Warszawa w ciągu ostatnich kilkunastu lat bardzo pozytywnie się zmieniła. Jest młoda i ma niesamowitą energię. Kiedy wychodzę z Dworca Centralnego uderza mnie tempo Alei Jerozolimskich. W porównaniu z nimi Hamburg czy Berlin to powolne miasta. W Warszawie wszystko jest szybkie, intensywne i męczące, ale mnie się to właśnie tak bardzo podoba.

RR: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Róża Romaniec

red. odp. Bartosz Dudek