Polska przegrała swój najważniejszy spór przed TSUE
24 czerwca 2019Orzeczenie TSUE kończy najgorętszy spór między władzami Polski a Komisją Europejską, która przed blisko rokiem wszczęła postępowanie przeciwnaruszeniowe, zarzucając Polsce złamanie unijnego prawa z powodu zmian w Sądzie Najwyższym. Obniżenie wieku emerytalnego z 70 do 65 lat dotknęło ponad jedną trzecią sędziów SN, w tym I prezes Małgorzatę Gersdorf, choć jej 6-letnia kadencja (do 2020 r.) wynika wprost z konstytucji. Drugi punkt skargi Komisji dotyczył nieskrępowanej uznaniowości prezydenta Polski przy uwzględnianiu wniosków sędziów o zgodę na pracę w SN pomimo wieku emerytalnego.
Timmermans zaryzykował
Przed rokiem Komisja Europejska z jednej strony była pod presją obrońców praworządności, organizacji pozarządowych, a nawet polskich demonstrantów, a z drugiej strony jej prawnicy toczyli ciężkie wewnętrzne spory, czy skarga na pewno utrzyma się w TSUE. I choć Komisja bardzo nie lubi przegrywać spraw przed Trybunałem, bo to podważa jej wiarygodność, to wobec nieustępliwości PiS oraz pod upartym naciskiem swego I wiceprzewodniczącego Fransa Timmermansa postanowiła zaryzykować. W swej skardze do TSUE z września 2018 r. uznała, że polska ustawa o SN narusza art. 19 Traktatu o UE, który zobowiązuje kraje Unii do „ustanowienia środków zaskarżenia niezbędnych do zapewnienia skutecznej ochrony sądowej w dziedzinach objętych prawem Unii”. Innym słowy, skoro polscy sędziowie orzekają także na postawie przepisów UE, to są jednocześnie „sędziami Unii”, a zatem instytucje UE powinny strzec ich niezawisłości.
Unijny Trybunał przyznał dziś rację Komisji Europejskiej. Jego 15-osobowa wielka izba uznała, że „zastosowanie przepisów przewidujących obniżenie wieku przejścia w stan spoczynku sędziów SN do urzędujących sędziów tego sądu narusza zasadę nieusuwalności sędziów, która jest nierozerwalnie związana z ich niezawisłością”. TSUE potwierdził, że zgodnie z unijnymi traktatami organizacja wymiaru sprawiedliwości należy do kompetencji praw członkowskich (to argument nieustannie podnoszony przez Warszawę w sporach praworządnościowych z Brukselą), ale jednocześnie orzekł, że „przy wykonywaniu tej kompetencji państwa członkowskie mają obowiązek dotrzymywać zobowiązań wynikających dla nich z prawa Unii”. To oznacza, że „między państwami UE oraz ich sądami powinno istnieć wzajemne zaufanie” co przestrzegania podstawowych wartości Unii, w tym praworządności. Wyroki TSUE nie podlegają apelacji.
Ustrojowa decyzja TSUE
Polska na początku tego roku wycofała się z czystki emerytalnej w SN (wskutek doraźnego „środka tymczasowego” nałożonego przez TSUE). A zatem główne - lecz zarazem kolosalnie ważne dla ustroju całej Unii – znaczenie wyroku polega na potwierdzeniu przez TSUE, że kompetencje krajów co do kształtowania własnych sądów są ograniczone wymogami UE, które Komisja Europejska (a w ostateczności TSUE) mogą egzekwować w procedurach dyscyplinujących. – Tak wielkie kroki prawne zdarzają się raz na pokolenie – mówi jeden z bardzo wpływowych brukselskich prawników z instytucji UE.
TSUE już przed ponad rokiem użył argumentu „sędziowie krajowi są sędziami Unii” w uzasadnieniu rozstrzygnięcia sporu o płace sędziów portugalskich. Jednak w przypadku polskiego Sądu Najwyższego – jak podkreślił rzecznik generalny TSUE Jewgienij Tanczew – Trybunał „po raz pierwszy w historii” rozstrzygał w kontekście skargi bezpośredniej na kraj Unii co do zgodności przyjętych przezeń przepisów dotyczących organizacji jego systemu sądownictwa ze standardami ustanowionymi w art. 19 Traktatu o UE.
Przed Trybunałem toczy się teraz kilka spraw – w ramach skarg Komisji Europejskiej oraz pytań prejudycjalnych od polskich sądów – powiązanych ze zmianami w polskim wymiarze sprawiedliwości od 2016 r. Dotyczą m.in. nowego systemu dyscyplinowania polskich sędziów oraz prawomocności obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. W zasadzie w każdej z tych spraw władze Polski próbowały podważać jakiekolwiek uprawnienia instytucji UE do zajmowania się polskim sądownictwem. Jednak dzisiejsze orzeczenie TSUE ostatecznie ucina te wątpliwości. A także oznacza, że „polityczne postępowanie” w wobec Polski z artykułu 7 Traktatu o UE, które od blisko półtora roku toczy się w Radzie UE, nie wyklucza się – wbrew argumentom podnoszonych przez prawników rządu Mateusza Morawieckiego – z jednoczesnym zaskarżaniem Polski do TSUE.
Uprawnienia instytucji UE do wiążącego orzekania o łamaniu praworządności to dodatkowe wsparcie dla projektu przepisów, które od 2021 r. wiązałyby wypłaty unijnych funduszy z poszanowaniem zasad państwa prawa.