Polityczna awantura o nową ustawę o ewidencji ludności
8 lipca 2012Kością niezgody w dyskusji o nowej ustawie o ewidencji ludności jest Paragraf 44, który otwiera prywatnym podmiotom gospodarczym wolny dostęp do danych osobowych chronionych przez państwo. Ustawa została w ubiegłym tygodniu przyjęta prze Bundestag. Musi ją zatwierdzić Bundesrat, druga izba parlamentu, w której zasiadają przedstawiciele wszystkich landów. Przeciwnicy nowej ustawy chcą na tym poziomie legislacyjnym uniemożliwić jej wejście w życie. Ustawa znajdzie się na wokandzie Bundesratu jesienią tego roku.
Nie ma tabu
Paragraf 44 nowej ustawy o ewidencji ludności zawiera w sobie zbiór regulacji obowiązujących dotychczas w prawie federacji i krajów związkowych. Umożliwia on łowcom adresów, firmom windykacyjnym i firmom reklamowym korzystanie z baz danych państwowej ewidencji ludności. Uzyskać można nie tylko nazwiska i tytuły naukowe, ale także adresy, a nawet daty urodzenia. Także niejawne do tej pory poprzednie nazwiska osób umieszczonych w ewidencji nie będą już tabu.
Wszystko na sprzedaż?
Renate Künast, liderka klubu parlamentarnego Zielonych, posądziła rząd koalicyjny (FDP, CDU/CSU) pod przewodnictwem Angeli Merkel o „zaspakajanie potrzeb określonej klienteli” i „odsuwanie na plan dalszy ochrony danych i ochrony konsumentów”. Postkomunistyczna Die Linke zarzuca rządowi Merkel „wyprzedaż całej sfery ochrony danych i informacji”.
Lider SPD, Siegmar Gabriel wskazał, że „zbiory meldunkowe nie są zasobem tworzonym na zaspakajanie potrzeb podmiotów gospodarczych”.
Do chóru krytyków nowej ustawy przyłączyli się też obrońcy danych osobowych. Thielo Weichert, szef niezależnego Krajowego Centrum Ochrony Danych Osobowych Szlezwiku-Holsztyna nazwał nowe regulacje „ustawowym szaleństwem”. Weichert wskazał, że „nowe prawo umożliwia prywatny, szeroko zakrojony handel informacjami chronionymi przez państwo.”
DAPD/DPA/Barbara Cöllen
Red. odp.: Andrzej Pawlak