1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

"Wszyscy żyją w iluzji, że coś odwiedzie Rosję od takiego postępowania"

Aleksandra Wojnarowska18 marca 2014

Siedem posiedzeń Rady Bezpieczeństwa ONZ w ciągu dwóch tygodni i żadnych decyzji w sprawie Ukrainy. Zdaniem politologa, znawcy stosunków międzynarodowych Johannesa Varwicka Rada Bezpieczeństwa już dawno wypadła z gry.

https://p.dw.com/p/1BRZz
Johannes Varwick
Zdjęcie: Universität Halle-Wittenberg

DW: Rada Bezpieczeństwa ONZ jest wyraźnie zablokowana przez prawo do veta Rosji. Czy ONZ może jeszcze odgrywać jakąś sensowną rolę w konfliktach takich, jak teraz na Krymie?

Johannes Varwick: Myślę, że możliwości działania organizacji międzynarodowych takich jak ONZ są mocno ograniczone. Rosja tak bardzo stara się uwypuklić swoje interesy, że zewnętrzni pośrednicy raczej nie mają wiele do powiedzenia. Nie można tego jednak zarzucać organizacjom. To sytuacja, w której jedno państwo - w tym przypadku Rosja - jest tak zdeterminowane, że nie pozostawia żadnego pola do manewru innym krajom. Jedyną alternatywą byłoby doprowadzenie do eskalacji, ale przecież tego nie chce nikt.

Czy oznacza to, że ONZ powoli traci na znaczeniu? Czy ma to znaczenie dla innych spraw takich, jak konflikt w Syrii czy misja Narodów Zjednoczonych w Afganistanie?

Kwestie, o których nie musi decydować Rada Bezpieczeństwa ONZ nadal sprawnie funkcjonują. Nie zapominajmy, że ONZ to ogromne pole działań. Ale problemem jest, że bez zgody państw posiadających prawo veta, nie są możliwe żadne sensowne działania. Jest to świadomie umieszczone w statucie ONZ, więc nie jest to żaden przypadek. Chodzi bowiem o to, że takie organizacje jak NZ bazują na konsensusie i nie mogą podejmować decyzji wbrew interesom ważnych państw. Ten system veta ma więc swoistą logikę ‒ jednak w sytuacji takiej, z jaką mamy do czynienia na Krymie, ta logika okazuje się raczej cynizmem. Jednak to właśnie jest rzeczywistość międzynarodowej polityki.

Czy jest Pan tak pesymistyczny w stosunku do wszystkich organizacji międzynarodowych? Także w odniesieniu do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Czy ona może przyczynić się do rozwiązania konfliktu?

W OBWE mamy do czynienie dokładnie z takimi samymi problemami jak w ONZ. Interesy Rosji są niekompatybilne z interesami innych państw i tego nie może zrekompensować żadna organizacja. Nie pomoże więc żaden rozjemca. Można jedynie zaakceptować postępowanie Putina lub mu się sprzeciwić. Tego nie chce nikt, bo cena jaką trzeba by zapłacić, byłaby bardzo wysoka. Również sankcje gospodarcze nie zrobią wrażenia na Rosji, bo kraj ten zdaje sobie sprawę, że nikt nie posunie się do ostateczności. W takich sytuacjach prowadzenie negocjacji nie jest złe: można np. ustanowić grupę kontaktową, ale nie żyć w iluzji, że coś odwiedzie Rosję od takiego postępowania.

Jak powinno zachować się NATO? Także NATO znajduje się między młotem a kowadłem ‒ współpraca z Ukrainą jest nie do uniknięcia. Jednak szybkie przyjęcie Ukrainy do NATO łączy się z możliwością wybuchu wojny.

W rzeczywistości, wtedy mielibyśmy do czynienia z militarną eskalacją, której należy naturalnie unikać. Jest to siłą rzeczy bardzo cyniczne względem Ukrainy, bo przecież Ukraińcy mają nadzieję, że w wypadku wojny inne kraje ich wesprą. Tak się jednak nie stanie. Po prostu nie ma takiej opcji. Nie oznacza to jednak, że NATO nie ma nic do powiedzenia. Uważam, że NATO działa stabilizująco na całą sytuacje, bo przecież kraje bałtyckie, Polska czy kraje wschodnioeuropejskie wiedzą, że to właśnie NATO chroni je przed rosyjską agresją. Jeśli o to chodzi to tutaj akurat wszystkie kraje są zgodne, że obszar NATO stanowi cienką czerwoną linię, której Rosja nie może przekroczyć, bo to skończy się eskalacją konfliktu. Można spierać się o to, czy należało przyjąć Ukrainę i Gruzję do NATO już wcześniej. Gdybyśmy zrobili to w 2008 roku mielibyśmy teraz do czynienia z zupełnie inną sytuacją. Ale jedno jest pewne, dla Rosji tą cienką czerwoną linią nie jest Krym czy Ukraina ale właśnie granica z NATO. Konflikt ten jest więc w jakimś stopniu ograniczony.

Czy jest jeszcze możliwe rozwiązywanie międzynarodowych konfliktów z uwzględnieniem wszystkich graczy areny międzynarodowej i ich interesów?

Myślę, że należy po prostu o wiele wcześniej uwzględniać interesy wszystkich. To jest bardzo jasna nauka, którą możemy wysnuć z konfliktu na Krymie. W obecnym przypadku chodziłoby o uwzględnienie także i rosyjskich interesów. Dlatego negocjacje Niemiec, Polski i Francji w Kijowie były swojego rodzaju naiwnością. Trzeba było wcześniej myśleć o tym, co stanie się z Krymem i Wschodnią Ukrainą. Już wtedy trzeba było w to wszystko wciągnąć Rosję i znaleźć jakiś konsensus. Tego wszystkiego nie uwzględniono, bo byliśmy zbyt krótkowzroczni.

Johannes Varwick jest profesorem ds. stosunków międzynarodowych i polityki europejskiej na Uniwersytecie w Halle.

tłum. Aleksandra Wojnarowska

red. odp. : Małgorzata Matzke