Po euforii przyszła brutalna rzeczywistość
19 lutego 2010Po dwóch latach od oderwania się od Serbii politycy w Prisztinie (stolica państwa) mówią o sukcesie. Zakończono już proces budowy instytucji państwowych. Kosowo ma konstytucję, Trybunał Konstytucyjny, służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne państwa, wywiad i dyplomatyczne przedstawicielstwa w 21 państwach. Do tej pory niepodległość dwumilionowej republiki na Bałkanach uznało 65 państw. A ponadto Kosowo stało się członkiem Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie gospodarka, która jest w permanentnej recesji.
Propaganda sukcesu
„Kosowo udowodniło swoją polityczną, gospodarczą i narodową stabilność” – uważa prezydent, Fatmir Sejdiu, który jest zadowolony z zachodzących przemian. „Złe prognozy: masowa emigracja Serbów, zemsta wymierzona w Serbów, czy dyskryminacja mniejszości, które przepowiadano, nie spełniły się. Obserwujemy coś zupełnie przeciwnego: W Kosowie mamy dobre stosunki ze wszystkimi mniejszościami, z wyjątkiem pewnej części Serbów” – twierdzi prezydent Sejdiu.
Niezadowoleni po obu stronach
17 lutego 2008 roku władze w Prisztinie zdecydowały się na ogłoszenie niepodległości, kosztem Serbii, która do dzisiaj nie uznała nowego sąsiada. Serbowie nadal utrzymują, że nowe państwo to nic innego, jak „Prowincja Autonomiczna Kosowo i Metochia“. Najbardziej krytyczni pozostają Serbowie żyjący na północy kraju. Przewodniczący Serbów w północnym Kosowie, Marko Jaksic, narzeka, że sytuacja mieszkających tam jego rodaków znacznie się pogorszyła od czasów ogłoszenia suwerenności. Ubolewa nad brakiem perspektyw i twierdzi, że Serbowie mają teraz ogromne problemy ze swobodą przemieszczania się. Niezadowolonych jest także wielu kosowskich Albańczyków. Nie narzekają bynajmniej na polityczne przemiany, ale na warunki gospodarcze i socjalne. Na wszechobecną korupcję i ogromne bezrobocie. Ludzie bez pracy stanowią blisko połowę mieszkańców – 45 procent. 15 procent żyje w skrajnej nędzy. A średnia płaca wynosi miesięcznie 230 euro. Do tego politycy muszą ciągle zwalczać niepokoje społeczne. Prawie każdego dnia odbywają się demonstracje i protesty budżetówki, głównie personelu medycznego, wymiaru sprawiedliwości i policji.
Nie ustają zabiegi o uznanie niepodległości
Walka Prisztiny o uznanie suwerenności przez wspólnotę międzynarodową wciąż trwa. Ten proces od kilku miesięcy utknął w martwym punkcie. I choć tę republikę uznały już prawie wszystkie państwa zachodnie i prawie wszyscy sąsiedzi, to wciąż 5 państw UE (w tym Hiszpania) oraz Rosja, Chiny i Serbia nie pogodziły się z niepodległością Kosowa. Niektóre z tych państw czekają na orzeczenie Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Ta opinia przesądzi o prawomocności secesji od Serbii i ogłoszenia niepodległości. Profesor Christian Tomuschat, zajmujący się prawem europejskim na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie, uważa, że sędziowie w Hadze podejmą pozytywną decyzję dla Kosowa. „Nie mogę sobie wyobrazić, by Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości mógłby orzec na niekorzyść Kosowa. Sędziowie nie będą patrzeć w przeszłość, postawią na przyszłość” – prognozuje profesor Tomuschat, który twierdzi, że „pewnego dnia między Serbią a Kosowem będą panowały przyjacielskie stosunki”. Profesor wierzy, że po pozytywnym orzeczeniu dla Kosowa Trybunału w Hadze pozostałe państwa od razu uznają suwerenność bałkańskiej republiki. A to pomoże definitywnie ustabilizować sytuację w kraju władzom w Prisztinie.
Oczekiwania Rosji
Na pozytywne dla Kosowa orzeczenie Hagi liczy Moskwa. Kreml będzie mógł wykorzystywać ten przykład, zabiegając o międzynarodowe uznanie suwerenności dwóch zbuntowanych republik autonomicznych w Gruzji: Abchazji i Osetii Południowej.
Ambicje
Zarówno Serbia, jak i Kosowo, wyrażają ambicję przystąpienia do Unii Europejskiej. Belgrad jest zdecydowanie dalej w negocjacjach ze Wspólnotą. Serbowie, w grudniu ubiegłego roku, złożyli oficjalny wniosek akcesyjny. Wielu ekspertów nie wyobraża sobie, by Bruksela zgodziła się na przyjęcie Serbii, która nie uznaje niepodległości Kosowa. I to może być ostateczny argument dla Belgradu, by pogodzić się z utratą południowych ziem.
Bari Cani / Marcin Antosiewicz
red. odp.: Jan Kowalski