Parlament Europejski odkłada ACTA do akt
4 lipca 2012Jan Philipp Albrecht przez wiele miesięcy walczył przeciwko paktowi ACTA. Niemiecki europoseł z ramienia partii Zielonych znalazł się w Brukseli na czele tych parlamentarzystów, którzy chcieli za wszelką cenę uniemożliwić wejście w życie porozumienia Anti-Counterfeiting Trade Agreement (ACTA). Teraz Albrecht może triumfować. Ten trzydziestolatek wie jednak, że bez presji ulicy odrzucenie porozumienia przez Parlament Europejski (PE) nie byłoby takie pewne.
Uniemożliwić piractwo produktów
Według Albrechta skuteczny wpływ opinii publicznej na głosowanie ws. ACTA jest potwierdzeniem demokratycznego podejścia do problemu w UE; dowodem na to, że Parlament Europejski traktuje obywateli UE poważnie. - Wydaje mi się, że partie nie mogą sobie pozwolić na zaaprobowanie czegoś, co zostało poważnie zakwestionowane od strony merytorycznej.
Na początku wyglądało to inaczej. Pakt ACTA miał powstrzymać zwłaszcza import podrabianych produktów markowych z Dalekiego Wschodu i stworzyć międzynarodowe standardy w walce z łamaniem praw autorskich w internecie. Samo podrabianie produktów przynosi Europie roczne straty w wysokości do ośmiu mld euro.
Strat z tytułu ściągania z internetu nielegalnych plików nie da się dokładnie obliczyć. Niemiecki Związek Przemysłu Muzycznego szacuje, że piractwo internetowe powoduje roczne straty na niekorzyść tekściarzy, artystów, przemysłu muzycznego i podatników w wysokości setek milionów euro i zagrażają dziesiątkom tysięcy miejsc pracy w branży artystycznej.
Masowe protesty
Porozumienie zawarte między UE, USA i jedenastoma innymi państwami negocjowano przez wiele lat. Gotowy dokument strony układu - Unia Europejska i dziesięć dalszych krajów - podpisały do stycznia 2012 roku. Jednak żaden z sygnatariuszy nie ratyfikował dotychczas tego paktu. Po zagłębieniu się w szczegóły, wykryto wiele kontrowersyjnych regulacji, na które użytkownicy internetu w dużych miastach Europy zareagowali falą oburzenia i protestów.
Internauci obawiali się, że internet zostanie poddany większej cenzurze i że przy najmniejszym uchybieniu mogliby się spodziewać ze strony autorów wysokich odszkodowań. W zamian za to przeciwnicy ACTA zaproponowali, by raczej skoncentrować się na rozprowadzających nielegalne produkty.
Autorom projektu porozumienia zarzucono też, że bardziej niż to było konieczne, poszli na ustępstwa wobec przemysłu, podczas, gdy prawie nie uwzględnili interesów państw rozwijających się i progowych. Ponadto skrytykowano fakt, że porozumienie negocjowano za zamkniętymi drzwiami.
Zwolennicy ACTA rozczarowani
Tymczasem europoseł Daniel Caspary z CDU podobnie jak wielu jego konserwatywnych kolegów-posłów nie kryje rozczarowania decyzją plenum PE, ponieważ on odbierał to porozumienie jako postęp w dziedzinie ochrony prawa autorskiego - Dziesiątki tysięcy miejsc pracy w Unii Europejskiej jest zagrożonych, albo już straconych wskutek podrabiania produktów - zwraca uwagę Caspari. Uważa on, że fałszowane produkty są zagrożeniem dla zdrowia milionów konsumentów, albo konsumenci kupują bezwartościowe produkty, za które dużo płacą. - Dziś zaprzepaściliśmy szansę, żeby to wszystko zmienić na lepsze - twierdzi.
Caspary uważa, że większość argumentów przeciwko paktowi ACTA nie ma uzasadnienia; że na temat tego porozumienia szerzono dezinformację. Przyznaje jednak, że powinno się lepiej poinformować opinię publiczną.
Pora na szczerą debatę
Europoseł Jan Philip Albrecht dyskusję na temat ACTA uważa za "siłę napędową do szczerej i otwartej debaty na temat przeforsowania praw własności duchowej, ale najpierw w Europie, zanim pomyśli się o porozumieniu na płaszczyźnie międzynarodowej".
ACTA odłożono zatem ad acta, nawet jeśli to porozumienie Komisji Europejskiej ciągle jeszcze czeka na zbadanie przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Jednak nie będzie to już miało żadnych reperkusji.
Punkt zwrotny w polityce?
Niezależnie od tego co się jeszcze zdarzy w kwestii ochrony praw autorskich, istnieje szansa, że odrzucenie porozumienia ACTA przez Parlament Europejski zmieni panujący w Brukseli zły obyczaj. Chodzi o to, żeby nad ważnymi decyzjami nie pracowali wyłącznie politycy i lobbyści, lecz żeby odbywało się to przy możliwie szerokim udziałem opinii publicznej.
Ralf Bosen / Iwona D. Metzner
red. odp. Bartosz Dudek