1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Odszkodowanie za utrzymywanie pacjenta przy życiu?

12 marca 2019

Wielu ludzi życzy sobie długiego życia, ale nie za wszelką cenę. Z tym problemem musi się teraz zmierzyć niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości.

https://p.dw.com/p/3Er1C
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/O. Berg

O tym, kiedy zbliża się chwila śmierci najszybciej i najczęściej wiedzą lekarze. Do nich należy też decyzja w sprawie dalszego leczenia chorego, ale nie mają prawa przyspieszyć jego zgonu, nawet jeśli mają do czynienia z przypadkiem beznadziejnym z medycznego punktu widzenia. Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe musi zająć stanowisko w procesie cywilnym, w którym chodzi o zarzut "niczym nieuzasadnionego", jak twierdzi skarżący, dalszego utrzymywania przy życiu jego ojca, Heiricha Seninga, który zmarł w 2011 roku w wieku 82 lat.

Kiedy powinniśmy umrzeć?

Zdaniem Heinza Seninga jego ojciec powinien był umrzeć najpóźniej w wieku 80 lat. Dalsze utrzymywanie go przy życiu było, zdaniem syna, zadawaniem mu męki, który trwała w sumie pięć lat. Od 2006 roku ciężko chory Heinrich Sening był sztucznie odżywiany przez sondę żołądkową. W tym czasie miał daleko posuniętą demencję, nie był w stanie jeść samodzielnie, nie mógł także się poruszać ani komunikować z otoczeniem. Później zachorował na zapalenie płuc i zapalenie woreczka żółciowego. W tym stadium dalsze utrzymywanie go przy życiu było, zdaniem syna, nieuzasadnionym przedłużaniem  jego cierpień.

Precedensowa sprawa

Winą za ten stan rzeczy Sening junior obarcza lekarza, który opiekował się jego ojcem i zadecydował o utrzymywaniu go do końca przy życiu. Żąda od niego zadośćuczynienia pieniężnego w wysokości przynajmniej 100 tys. euro za "stałe uszkodzenie ciała" i ponad 52 tys. euro tytułem odszkodowania. Federalny Trybunał Sprawiedliwości musi teraz odpowiedzieć na pytanie, czy komuś należy się zadośćuczynienie pieniężne za ból spowodowany decyzją lekarza, który niepotrzebnie przedłużył jego cierpienia.

"W sądownictwie takiej sprawy jeszcze nie było", twierdzi Wolfgang Pütz, adwokat reprezentujący interesy Heinza Seninga, który po śmierci ojca wszystko po nim odziedziczył, a więc także prawo do zadośćuczynienia pieniężnego oraz odszkodowania. Wspomniana wyżej suma tego odszkodowania (52 tys. euro) wzięła się stąd, że właśnie tyle od początku 2010 roku kosztowało leczenie i opieka nad Heinrichem Seningiem. Jego syn domaga się jej, ponieważ uważa, że ostatnie dwa lata życia ojca były torturą spowodowaną błędną decyzją lekarza, który na nic nie zważając postanowił utrzymać go przy życiu.

W obowiązujących niemieckich lekarzy przepisach dotyczących opieki paliatywnej mówi się, że "W przypadku pacjentów, którzy nie znajdują się wprawdzie jeszcze w stanie agonalnym, ale którzy według diagnozy lekarza według wszelkiego prawdopodobieństwa umrą w niedługim czasie, zaleca się zmianę celów terapii, jeśli zabiegi mające na celu utrzymanie ich przy życiu przedłużają jedynie ich cierpienia, albo kiedy zmiana celów terapii odpowiada ich woli i życzeniom".

Czy każde leczenie ma sens, jeśli nie ma nadziei na poprawę stanu pacjenta?
Czy każde leczenie ma sens, jeśli nie ma nadziei na poprawę stanu pacjenta?Zdjęcie: picture-alliance/dpa/S. Belloumi

Nie było testamentu

Kluczowym słowem dla tej sprawy jest "wola". Heinrich Sening nie mógł jej wyrazić, ponieważ nie miał wtedy już żadnej łączności z otoczeniem i nie sporządził wcześniej testamentu życia, w którym pacjent zawiera swoje życzenia w sprawie zakresu i metod leczenia. Wyższy sąd krajowy w Monachium, który zajął stanowisko w tej sprawie w 2017 roku, uznał, że sztuczne odżywianie Heinricha Seninga w dwóch ostatnich latach jego życia służyło wyłącznie utrzymaniu go przy życiu, a więc można mieć wątpliwości, czy była to jedynie słuszna decyzja.

Ponieważ jego syn żyje w USA, interesy jego nieuleczalnie chorego ojca reprezentował adwokat. Sąd w Monachium stanął na stanowisku, że opiekujący się nim lekarz nie miał obowiązku przerwać stosowanej do tej pory terapii, ale powinien był skontaktować się z adwokatem i omówić z nim celowość dalszego stosowania sondy żołądkowej. Nie wiadomo jednak, co powinno nastąpić dalej, ponieważ także adwokat nie mógł znać stanowiska swego podopiecznego co do zastosowaniu wobec niego innego sposobu leczenia, a raczej utrzymywania go przy życiu.

Syn, który sam jest pielęgniarzem i opiekunem osób starych i chorych twierdzi, że jego ojciec był nadzwyczaj pogodnym człowiekiem i chciał żyć jak najdłużej, ale nie za wszelką cenę. Gdyby mógł, sam zadecydowałby o przerwaniu leczenia, które z medycznego punktu widzenia nie miało wtedy już żadnego sensu. Sąd w Monachium podzielił to stanowisko i przyznał Heinzowi Seningowi 40 tys. euro zadośćuczynienia pieniężnego. W istocie rzeczy pieniędze te należały się jego ojcu, ale otrzymał je syn jako spadkobierca zmarłego.

Wyczekiwanie na wyrok

W tej chwili wyjaśnienia wymaga jednak nadzwyczaj ważna sprawa, czy lekarz może odpowiadać w procesie cywilnym za to, że nie przerwał terapii, która nie mogła poprawić stanu zdrowia jego pacjenta. Wyrok w tej sprawie oczekiwany jest z ogromnym zainteresowaniem, ponieważ wyjaśni ważną sprawę, do tej pory nie uregulowaną w niemieckim prawie, jak ma się zachować lekarz w sytuacji, w której wola jego pacjenta jest niejasna i niemożliwa do ustalenia.

dpa / pa