1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa: Trump przywłaszczył sobie narodowe święto

6 lipca 2019

Media komentują paradę, jaką prezydent USA kazał zorganizować w dniu narodowego święta USA 4 lipca.

https://p.dw.com/p/3LfgZ
Para prezydencka na uroczystości 4 lipca 2019 w Waszyngtonie
Para prezydencka na uroczystości 4 lipca 2019 w Waszyngtonie Zdjęcie: Reuters/J. Roberts

Dziennik „Westfaelische Nachrichten” zaznacza, że „4 lipca w Stanach Zjednoczonych jest spokojnym świętem narodowym, kiedy spotykają się rodziny, bez wielkiej celebry w Białym Domu. Przynajmniej kiedyś tak było. W tym roku jest wszystko inaczej. Teraz National Mall w sercu Washingtonu stała się estradą dla wielkiego spektaklu Trumpa z czołgami, myśliwcami i przemówieniem. Akurat człowiek, który chciał amerykańską stolicę uwolnić od elitarnych rytuałów władzy, wydaje miliony na zupełnie niepotrzebne patriotyczne wzloty. Wojskowa parada może pomóc mu w walce wyborczej, ale reputacji kraju przez ten oczywisty manewr wyborczy wyświadczył on niedźwiedzią przysługę". 

Także boński „General Anzeiger” zwraca uwagę na to, że amerykańskie święto narodowe stało zawsze pod znakiem hot-dogów i hamburgerów. „Myśliwce bojowe w tej scenerii do tej pory nie występowały i obojętnie, kto był prezydentem, ten zawsze zachowywał tego dnia powściągliwość. 4 lipca Ameryka świętuje nie tylko koniec brytyjskiej kolonizacji, ale przede wszystkim ducha Deklaracji Niepodległości, ze zdaniem, które w XVIII wieku miało prawdziwie rewolucyjnych wydźwięk: że wszyscy ludzie rodzą się równymi. Inaczej mówiąc, świętuje się pewną ideę: credo założycielskie Stanów Zjednoczonych, a nie jakieś militarne zwycięstwo. Teraz jednak Donald Trump, który zawsze i wszędzie musi być w centrum uwagi, zerwał z tą sympatyczną tradycją. Z pomnikiem Lincolna w tle wykorzystał złamanie kolejnego tabu do demonstracji wojskowej potęgi. Parada czołgów pasuje bardziej do Placu Czerwonego w Moskwie czy północnokoreańskich defilad, a nie do ducha 4 lipca”.

Komentator portalu Tagesschau.de twierdzi, że postępowanie Trumpa ukazuje, że brak mu jednego: suwerenności. „W odniesieniu do Trumpa nasuwa się pytanie, o czym świadczy to dążenie, by być zawsze największym, mieć największy wiwatujący tłum albo stawać u boku innych możnowładców. Jak świadczy to o rzeczywistej suwerenności człowieka, który steruje największą potęgą świata?” - czytamy.

Komentator opisuje scenkę, jaka miała miejsce tego wieczora: Trump  stoi w miejscu, w którym Martin Luter King wygłosił swoje słynne przemówienie ‘I have a dream', w którym kreśli wizję sprawiedliwej, tolerancyjnej i zjednoczonej Ameryki. "Trump teraz wykorzystał to miejsce, aby kontynuować swój polityczny kurs dzielenia społeczeństwa. Wielki obrońca praw obywatelskich domagał się, by ludzi w Stanach Zjednoczonych nie oceniać wedle ich pochodzenia, kultury czy koloru skóry. Chciał kraju z najróżniejszymi ludźmi, którym przyświeca ten sam cel: wolność dla wszystkich, demokracja dla wszystkich, oświata dla wszystkich i dobrobyt dla wszystkich. Polityka Trumpa działa w odwrotnym kierunku i jest to zamierzone. Rozgrywa on ludzi przeciwko sobie ze względu na ich pochodzenie, socjalny status i zwiększa tym samym nierówność. Wykorzystuje na to akurat dzień, w którym świętowana jest wolność, demokracja i amerykański ideał wolności. Zgrywa twardego faceta, pewnego siebie i gwiżdżącego na dobre maniery. Ale osiąga swoje cele.

Jednego mu tylko brak: suwerenności. Bardzo prosto jest dzielić ludzi i podkreślać ich różnice. Ale prawdziwej suwerenności wymaga coś zupełnie przeciwnego: torowanie drogi tolerancji, wykorzystywanie różnic dla postępu i otwartości na innych. Ale akurat na tym ta prezydentura się nie opiera" - konstatuje komentator Tagesschau.de.

Lubisz nasze artykuły? Zostań naszym fanem na facebooku! >>