Niemiecka prasa: Skandale zniszczyły zaufanie do transplantologii
2 listopada 2012Mitteldeutsche Zeitung z Halle pyta: "Czy ładnie wydane broszury informacyjne i przesłana pocztą legitymacja dawcy organów załatwią wszystko? Raczej nie. Zaufanie do transplantologii zostało tak skutecznie zachwiane, że potrzeba czegoś więcej, by je odzyskać. Pewnie, politycy i lekarze zapowiedzieli ściślejsze kontrole i surowsze kary. Ma to utrudnić oszustwa. Nawet jeśli chwalebne jest to, by jak najwięcej ludzi zgodziło się udostępnić swoje organy do przeszczepu - nikogo nie wolno do tego przymuszać".
Freie Presse z Chemnitz jest zdania, że "To iluzja, że nowa regulacja dotycząca ofiarowywania organów do przeszczepu spowoduje zwiększenie liczby ofiarodawców. Wprawdzie minister zdrowia Daniel Bahr wzywa kasy chorych do ofensywy informacyjnej, ale powinien sobie zadać pytanie, czy chce tego naprawdę. Bo wtedy trzeba by przyznać, że w decydującym dla pobrania organów momencie zaprzestania pracy mózgu, aktywnych jest jeszcze ponad 90 procent funkcji organizmu, które specjalnie utrzymywane są >>przy życiu<<. Trzeba by też powiedzieć, że w Niemczech - w przeciwieństwie do innych krajów - pobranie organów dozwolone jest bez narkozy. O tym się zapewne nie poinformuje, bo wtedy pobranie organów mogłoby zostać odebrane jako interwencja w momencie umierania i jeszcze mniej ludzi byłoby gotowych do ofiarowania swoich organów".
Süddeutsche Zeitung uważa z kolei, że "nowa ustawa o transplantacji jest dobra, choć startuje w najgorszych warunkach. Poprzez domniemane przypadki oszustw w Getyndze, Ratyzbonie, Monachium dramatycznie nadszarpnięto zaufanie do systemu ofiarowywania organów. Na uboczu pozostawiono to, o co naprawdę chodzi w transplantologii - o możliwość ratowania ludzkiego życia".
"Oprócz wymiany twarzy nic się nie zmieniło"
W pierwszą rocznicę ujawnienia serii zabójstw na emigrantach, o które podejrzewa się neonazistowską bojówkę NSU (Narodowo-Socjalistyczne Podziemie), niektóre gazety podsumowują wyniki rocznej dyskusji na ten temat.
Leipziger Volkszeitung jest zdania, że: "Ten kraj potrzebuje służby ochrony konstytucji, która naprawdę chronić będzie konstytucję. Potrzebuje policji, która nie jest ślepa na prawe oko. I polityków, którzy w trakcie badania przestępstw neonazistów nie rozpalają prawicowego myślenia inicjując debaty na temat cygańskich uchodźców. Popatrzmy na Friedricha: minister spraw wewnętrznych z jednej strony myśli o zaostrzenia prawa azylowego, a z drugiej nie potrafi na poważnie wymienić nawet liczby ukrywających się prawicowych ekstremistów. To też pokazuje, że ten kraj niczego nie nauczył się ze skandalu wokół NSU.
Także komentator Mannheimer Morgen krytykuje szefa niemieckiego MSW: "Hans-Peter Friedrich zaprzepaścił szansę
na dokonanie dogłębnych reform. W międzyczasie okazał się wielkim guzdrałą, który w fatalny sposób zagubił się w federalistycznej dżungli kompetencyjnej. Oprócz wymiany twarzy nic się nie zmieniło. To hańba".
Schwäbische Zeitung twierdzi, że: "Wprawdzie podejrzenie, że państwo tolerowało, a nawet było wspólnikiem prawicowych terrorystów, jak dotąd się nie potwierdziło. Jednak mieliśmy do czynienia z fatalnymi wpadkami, dyletantyzmem i wątpliwymi operacjami. To, że nadal próbuje się tuszować jest drwiną z rodzin zamordowanych. Debata na temat reformy niemieckiej architektury bezpieczeństwa toczyła się jak dotąd bez przekonania. Ciągle jeszcze ministrowie krajów związkowych chronią te same służby, które przed rokiem musiały przyznać, że o niczym nie wiedziały".
Bartosz Dudek
red. odp. Małgorzata Matzke