1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Niemiecka prasa

10 grudnia 2011

Komentatorzy niemieckiej prasy zajmują się przede wszystkim kryzysowym szczytem w Brukseli. Najwięcej miejsca poświęcają przy tym solo brytyjskiego premiera Davida Camerona.

https://p.dw.com/p/13QE5

FAZ ostrzega przed paradoksem, jaki stwarzają postanowienia z Brukseli. "Nie ma bowiem wątpliwości, pisze dziennik, że planując otwarty dla wszystkich, ale oddzielny pakt fiskalny służący pogłębieniu współpracy finansowej i ekonomicznej, siedemnastka strefy euro położyła podwaliny pod unię polityczną. Ze względów zarówno gospodarczych jak i politycznych, pogłębienie i poszerzenie, jakkolwiek byłyby one konieczne, dawno już do siebie nie pasują. Dlatego też już od dawna trwają rozważania, czy Europa nie potrzebuje ‘twardego centrum', wokół którego skupiłyby się nieco mniej związane ze sobą kręgi. Wobec kryzysu euro wydaje się to nieuniknione. Przedsięwzięcie pozostaje jednak ryzykowne: powstaje paradoksalna sytuacja polegająca na tym, że dla jedności Europy trzeba ryzykować jej nowy podział.”

Wychodząca w Bawarii gazeta Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung uważa, że: „Rozeznanie, iż euro na pewno musi być uratowane, zostało zaakceptowane w całej strefie euro. Zaakceptowano także, choć zgrzytając zębami, że znaczącą rolę odgrywa przy tym największa gospodarka narodowa Europy. Wejście w Europę dwóch prędkości jest ceną, którą jest się gotowym zapłacić.”

Europa trzech prędkości

Forsując ściślejszą współpracę 17-stki eurolandu i wszystkich tych, którzy chcą się przyłączyć do tego klubu, kanclerz Angela Merkel i prezydent Nicolas Sarkozy liczyli się, że nie będzie w tym projekcie brytyjskiego premiera Davida Camerona, pisze berliński Tagesspiegel: „Cel, do którego dążą Merkel i Sarkozy jest słuszny: większa dyscyplina budżetowa i automatycznie sankcje dla grzeszników. ‚Merkozy' płacą jednak za wynik brukselskiego szczytu wysoką cenę, bo rozłam już istniejący w UE jeszcze się pogłębia. Nie żyjemy już w Europie dwóch, tylko trzech prędkości: solidne centrum strefy euro skupione wokół Niemiec, nękane kryzysem kraje południowej Europy i wszyscy inni, którzy mogą się przyłączyć lub nie. Jakie miejsce chce zająć Wielka Brytania Davida Camerona, zostaje jego decyzją”.

„Do nauk z tej ciężkiej i spornej fazy należy rozeznanie, że Unia ta może coś osiągnąć tylko pod warunkiem, że ma silne, żeby nie powiedzieć twarde przewodnictwo” – uważa Saarbruecker Zeitung – „Bez nacisku niemieckiej kanclerz i francuskiego prezydenta nie byłoby tego wniosku. Pojawiające się, i zrozumiałe, choć głupawe aluzje o renesansie niemieckiej hegemonii omijają problem. Z tym pakietem środków zaradczych leżą teraz na stole wytyczne. Ich sygnał jest jednoznaczny: Europa nie da się rozbić, tylko staje się ściśle powiązaną potęgą gospodarczą. To, że Brytyjczycy się z tego wyłamują, niech rozumie, kto chce. Swojej decyzji pożałują”.

Co Wielka Brytania robi w UE?

Wychodzący w Monastyrze dzeinnik Westfaelische Nachrichten komentują krótko: „Akurat w centrum zachodnioeuropejskiego świata fnansowego, w Londynie, stabilne euro nikogo nie interesuje. Zostaje pytanie, dlaczego Wielka Brytania ze swoją długą tradycją eurosceptycyzmu w ogóle należy do UE. Cameron w każdym razie swoją postawą wyizolował się politycznie – szkoda nie do naprawienia.”

Jeszcze bardziej dobitna jest dolnosaksońska gazeta Delmenhorster Kreisblatt: „Najlepsza wiadomość wczorajszego dnia brzmi: W Europie wzrasta przekonanie, że nie ma ucieczki przed unią finansową i stabilizacyjną. Wobec aktualnego kryzysu na narodowe egoizmy absolutnie nie ma miejsca. Cameron zaznaczał po szczycie, że Wielka Brytania chce zostać w UE. Europa powinna z chyba zapytać: Dlaczego właściwie?”.

Elżbieta Stasik

Red. odp.: Małgorzata Matzke