Niemiecka prasa: "Bieda jest obecna nawet w tak zamożnym kraju jak RFN"
19 grudnia 2012Frankfurter Rundschau komentuje:
"Bieda na starość nie stanowi obecnie palącego problemu, podkreśla Rada Naukowa Federalnego Ministerstwa Gospodarki w nowej ekspertyzie. Ulga, z jaką rząd przyjął to stwierdzenie, była niemal namacalna. Bo przecież tego lata minister pracy Ursula von der Leyen (CDU) przestraszyła wszystkich, przedstawiając dane liczbowe, z których wynikało, że nawet osoby otrzymujące normalne wynagrodzenie będą musiały pogodzić się z emeryturami o śmiesznej wręcz wysokości. (...) Choć z danych minister pracy można też wyczytać, że bieda na starość stanie się problemem za parę lat. Tylko, że ona wyciągnęła z tego inny wniosek, mianowicie taki, że trzeba zacząć działać, ponieważ bezczynność zainteresowanym nie pomoże".
Straubinger Tagblatt pisze:
"Minister gospodarki Philipp Rösler naciskał, by rząd (z CDU/CSU i FDP) uwypuklił w swoim raporcie o biedzie i bogactwie przede wszystkim sukcesy rządu, spychając problemy na dalszy plan. Rząd ma do tego prawo, a w roku wyborczym jest to zrozumiałe. W końcu kto miałby ochotę wymieniać deficyty i tym samym prezentować przeciwnikowi politycznemu jak na srebrnej tacy amunicję wyborczą. Ale rządowi nie pomoże zamykanie oczu na rzeczywistość".
Mannheimer Morgen zwraca uwagę na to, że:
"Mimo, że bieda to rzecz względna, jest ona obecna nawet w tak zamożnym kraju jak Republika Federalna Niemiec. Organizacje socjalne i wiele innych służb, które prowadzą jadłodajnie dla osób ubogich, rozdają ofiarowaną przez sponsorów żywność i które troszczą się o najsłabszych w naszym społeczeństwie, mogą niejedno powiedzieć o ukrytej i coraz częściej też jawnej biedzie w tym kraju".
Konsternacja po obławie w Deutsche Banku
Wychodzący w Düsseldorfie Handelsblatt pisze:
"Ta zmasowana akcja była jak z życia wzięte podejrzenie popełnienia przestępstwa, była też zamierzonym upokorzeniem instytucji, która zasłużyła sobie na wiele: na twardą krytykę, ewentualnie nawet na parlamentarną komisję śledczą, a w najgorszym wypadku na postępowanie karne, ale nie na osobiste poniżenie jej menedżerów. Kraj, który tak postępuje ze swoją elitą gospodarczą, staje się współwinny zatrucia atmosfery. Ten i tak już lużny związek między górą i dołem, został przy pomocy tej akcji jeszcze bardziej rozluźniony".
Berliński Tagesspiegel analizuje:
"Jeżeli Fitschen (prezes zarządu Deutsche Bank, przyp. red.) faktycznie będzie musiał odejść, to w pewnym sensie ukarano by niewłaściwego człowieka. Po pierwsze dlatego, że jest on szczery i prostolinijny, a po drugie dlatego, że kiedyś tylko dlatego podpisał zakwestionowaną teraz deklarację podatku obrotowego, ponieważ ówczesnego szefa Ackermanna akurat nie było w biurze. Handel emisjami CO2 był wtedy w gestii Anshu Jaina, który kieruje dziś Deutsche Bankiem wspólnie z Fitschenem. Umowa Niemca tak czy owak wygasa za trochę ponad dwa lata. Jego dymisja przypuszczalnie wpłynęłaby na wcześniejsze niż myślano przejęcie przez Jaina samodzielnych rządów w Deutsche Banku. Czy byłaby to właściwa konsekwencja z zakrojonego na wielką skalę oszustwa? Czy ten żonglujący miliardami bankier miałby rzeczywiście tak szybko przejąć cały bank?"
Iwona D. Metzner
red. odp. Bartosz Dudek