Niemiecka historyk demaskuje mit o „kobietach z gruzów”
24 listopada 2014Z zawiązaną na supeł chustką na głowie i z młotkiem w ręku. Rzeźbiarze wykuwali ją w kamieniu w pozycji siedzącej lub stojącej. Jej pomniki zdobią skwery licznych niemieckich miast. Mowa o kobiecie z gruzów.
Na przykład dla byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla (CDU) "kobieta z gruzów" była symbolem determinacji, odbudowy Niemiec i chęci przeżycia. Na odsłonięciu jednego z pomników "kobiet z gruzów" powiedział, że upamiętnia on wiele kobiet, które „zgłosiły się na ochotnika do pracy przy uprzątaniu gruzów”.
Kobieta z gruzów mitem
Nieprawda, mówi dziś historyk Leonie Treber. W Niemczech niewiele było takich kobiet, a większość z nich nie uprzątała gruzów dobrowolnie. To robili inni. - „Kobieta z gruzów” jest niemieckim mitem – podkreśla historyk, która wyniki swoich badań opublikowała teraz w książce pod tytułem „Mythos Trümmerfrauen“.
„Kobiety nie odgrywały większej roli przy uprzątaniu gruzu”
Leonie Treber zajmuje się sprawą „kobiet z gruzów” od 2005 roku. Był to też temat jej pracy doktorskiej na Uniwersytecie Duisburg-Essen.
Niemiecka historyk wyjaśnia, że gruzy uprzątały po wojnie przede wszystkim zakłady budowlane, które dysponowały też odpowiednim sprzętem i liczyły na ubicie dobrego interesu z włodarzami miast.
Rzemieślnicy potrzebowali oczywiście pomocy ze strony społeczeństwa. W końcu trzeba było w całych Niemczech uprzątnąć prawie 400 mln metrów sześciennych gruzu.
- Kobiety nie odgrywały większej roli przy uprzątaniu gruzu w niemieckich miastach –wyjaśnia Treber. Nawet w Berlinie, gdzie do takich robót zaangażowano prawie 60 tys. kobiet, nie stanowiły one masowego fenomenu. Ta liczba równała się zaledwie pięciu procentom całej żeńskiej populacji Berlina. W brytyjskiej strefie okupacyjnej przy uprzątaniu gruzu pracowało zaledwie 0,3 procent kobiet.
Uprzątanie gruzu traktowane jako kara
Ale nie tylko kobiety podchodziły powściągliwie do odgruzowywania miast i osiedli. Mężczyźni też się nie rwali do tego zajęcia. W oczach mieszkańców Niemiec nie było to szczytnym zadaniem; raczej karą. Nie bez powodu.
Już w czasie wojny, po nalotach alianckich na Niemcy, naziści zmuszali Hitlerjugend, robotników przymusowych, jeńców wojennych i więźniów obozów koncentracyjnych do odgruzowywania ulic. Po wojnie w 1945 roku, uprzątaniem gruzu zajmowali się jeńcy wojenni i byli członkowie partii NSDAP. Ponieważ również ich było za mało, apelowano do społeczeństwa o pomoc; na Zachodzie była to praca dobrowolna, natomiast w strefie sowieckiej zajęcie to traktowano jako nakaz pracy.
Promowanie wizerunku kobiety z gruzów
W Berlinie przyznawano kobietom pomagającym przy odgruzowywaniu miasta, dodatkowe racje żywnościowe. - Chcąc zrekrutować większą liczbę kobiet, celowo przedstawiano je na zdjęciach, jako pracowite i pogodne „kobiety z gruzów” – informuje niemiecka historyk. – Dokładnie ten obraz zapadł głęboko w zbiorową pamięć Niemców – dodaje.
Kampania trafiła tylko w NRD na podatny grunt
W NRD „kobieta z gruzów” stała się wzorem dla wszystkich kobiet, które chciały i miały się uczyć męskich zawodów. W RFN ciężko pracująca, pewna siebie i wyemancypowana kobieta nie przystawała do konserwatywnego obrazu kobiety.
- Od przywrócenia jedności Niemiec nikt nie podważał wizerunku bezinteresownej "kobiety z gruzów" – twierdzi Leonie Treber – bo, zarówno na wschodzie jak i na zachodzie Niemiec, jest on jednym z elementów wspólnej kultury pamięci. Dlatego badania niemieckiej historyk nie wszędzie spotkały się ze zrozumieniem.
Sabine Damaschke / Iwona D. Metzner
*Leonie Treber: „Mythos Trümmerfrauen“ (Kobiety z gruzów mitem) wydano nakładem Klartext-Verlag w Essen. Książka liczy 484 strony i kosztuje 29,90 euro.