Niemcy. Tradycyjne marsze wielkanocne
30 marca 2013Podczas tegorocznych Świąt Wielkanocnych zaplanowano w Niemczech 80 marszy wielkanocnych w ponad stu miastach. Zapoczątkowały je pokojowe demonstracje w Erfurcie, Biberach, Suhl i Kehl. Do dużych demonstracji ma dojść w Dortmundzie i Monastyrze oraz w bazach wojskowych Ramstein i Buechel, gdzie przechowywane są amerykańskie rakiety z głowicami atomowymi. Organizatorzy spodziewają się, że, jak, co roku, w marszach wielkanocnych wezmą udział tysiące uczestników.
50-letnia tradycja
Pokojowe przemarsze wielkanocne mają ponad pięćdziesięcioletnią tradycję. Zapoczątkował ją w 1958 roku przemarsz w Wielki Piątek w Londynie. Wtedy demonstrowano przeciwko broni atomowej.
W Niemczech pierwszy marsz wielkanocny zorganizowano w 1960 roku. Uczestników pierwszych marszów cechował religijno-etyczny pacyfizm. Dopiero później pojawiły się motywy polityczne. Po wejściu oddziałów Paktu Warszawskiego do Czechosłowacji w 1968 r. zaprzestano na pewien czas organizowania marszów wielkanocnych. Dopiero w 1982 r., kiedy wybuchła debata wokół rakietowego dozbrojenia NATO, ruch ten przeżył swój renesans. 10 czerwca tegoż roku doszło do największej w historii Niemiec pokojowej demonstracji w Bonn, w której uczestniczyło 400 tys. osób. Również podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r. oraz podczas wojny irackiej w 2003 r. marsze wielkanocne i demonstracje pokojowe zgromadziły w Niemczech ponad 100 tys. uczestników.
Filozofia marszów
Dzisiaj motywy uczestnictwa w demonstracjach są, zdaniem ekspertów, nie zawsze tak ambitne, jak wielu myśli. Obok motywów pacyfistycznych niemałą rolę odgrywa zwykły egoizm. Jak twierdzi Johannes Becker, politolog z Centrum Badań Konfliktów na uniwersytecie w Marburgu, wielu demonstruje nie po to, by coś zmienić, lecz by uspokoić własne sumienie. Uczestnicy zdają sobie sprawę z tego, że przemarsze nie robią na politykach najmniejszego wrażenia i nie znajdują żadnego oddźwięku w niemieckim parlamencie. Mimo to, myśl wolnościowa jest w niemieckim społeczeństwie mocno zakorzeniona. Obecnie pojawia się jednak coraz więcej regionalnych punktów ciężkości.
Malejąca liczba uczestników
Przyczyn tego zjawiska jest wiele. Zdaniem Johannesa M. Beckera zmienił się obraz wojny w masowej świadomości. Nie kraj czy ropa naftowa, lecz prawa człowieka lub dyktatura stały się hasłami, które mobilizują ludzi do wzięcia udziału w demonstracji. Jak twierdzi dalej, mniej uwagi poświęca się też konfliktom, w których nie ma ofiar wwśród własnych żołnierzy lub obywateli swojego państwa. Becker wymienia jeszcze jeden ważny aspekt: porażki ruchów wolnościowych w ostatnich latach spowodowały, że wiele osób przestało w nich aktywnie uczestniczyć.
Dziś( 30.03) marsze osiągną punkt kulminacyjny. W całym kraju organizatorzy protestów przewidują blisko 40 różnych imprez. Od tradycyjnej demonstracji ulicznej począwszy, a na mszy św. na intencję pokoju na świecie skończywszy. W Berlinie aktywiści tzw. ruchu pokojowego przemaszerują od Placu Poczdamskiego pod Urząd Kanclerski. W Saksonii główne imprezy odbędą się w Lipsku pod hasłem "Tu zaczyna się wojna, tu ją zatrzymajmy!". Uczestnicy protestu planują przekucie miecza w pług.
W Turyngii celem głównego marszu był poligon Bundeswehry w Ohrdurf. Jego organizatorami jest centrala związkowa DGB oraz Partia Lewica i liczne inicjatywy pokojowe. Niemieckie media donoszą o umiarkowanym zainteresowaniu protestami i mniejszej, niż tego oczekiwali organizatorzy, liczbie uczestników.
Afp/dpa/Aleksandra Jarecka/Andrzej Pawlak
red.odp.: Andrzej Pawlak / Barbara Cöllen