Niemcy: Kontrowersyjna akcja plakatowa
23 listopada 2018Plakaty, które można zobaczyć na stacji metra Rosenthaler Platz w Berlinie są nietypowe. Między reklamą usług dostawczych i smartfonów resort spraw wewnętrznych Niemiec zamieścił grubą czcionką w siedmiu językach (niemieckim, angielskim, francuskim, arabskim, rosyjskim, pasztuńskim i perskim) tekst: „Twój kraj, Twoja przyszłość. Teraz!”. Plakaty te można spotkać nie tylko w Berlinie, lecz także w innych miastach Niemiec. Rządowa kampania reklamowa skierowana jest do uchodźców i ma zachęcić ich do dobrowolnego powrotu do kraju pochodzenia, ale możliwie szybko, bo do końca grudnia 2018 roku. W zamian otrzymają oni dodatkowo 1200 euro dodatku mieszkaniowego lub na inne niezbędne wydatki w ojczyźnie. Wysokość wsparcia rządowego zależy od dotychczasowego statusu pobytu w Niemczech. Czteroosobowa rodzina może otrzymać nawet do 3 tys. euro. Program nosi nazwę „StartHilfe Plus”i powstał na bazie istniejącego od lat 90. programu pomocy w dobrowolnym powrocie i reintegracji REAG/GARP. Na zastrzyk pomocy finansowej nie mogą jednak liczyć migranci z Syrii, Libii i Jemenu.
Ostra krytyka
Szef klubu poselskiego Zielonych w Bundestagu Konstantin von Notz jest zdania, że „najnowsza kampania niemieckiego MSW jest cyniczna i przypomina akcję zimowej wyprzedaży”. „Jej celem jest najwidoczniej zatuszowanie własnych zaniedbań i, ze względu na niewielką liczbę migrantów, którzy opuścili Niemcy, podreperowanie także na krótko przed końcem roku własnego wizerunku", powiedział polityk Zielonych. Tymczasem niemiecki resort spraw wewnętrznych zbiera też ostrą krytykę w mediach społecznościowych. Użytkownicy atakują MSW na Twitterze pod hasztagiem #Freiwillige Rückkehr. W międzyczasie ministerstwo zaczęło nawet odpowiadać na niektóre twitty.
Jak dotąd z nowego programu „StartHilfe Plus” skorzystało 300 osób. Ogólnie do końca października 2018 do domu wróciło 14 tys. migrantów. Jednak w porównaniu z tym samym okresem sprzed roku (29 tys.) jest ich znacznie mniej. Stąd pomysł z kampanią reklamową, która jak powiedział Deutsche Welle resort spraw wewnętrznych kosztowała 500 tys. euro.
„Czuję się jak na targowisku”
Fattah z Afganistanu, który z obawy przed szykanami urzędu ds. cudzoziemców podaje w rozmowie z DW tylko swoje imię, podkreśla, że nie jest zachwycony tą akcją. Ma wrażenie, że nie dotarła ona w Niemczech do tych, co trzeba. A on sam czuje się jak na targowisku. Fattah mieszka w Poczdamie od 2016 r. W Afganistanie był zastępcą kierownika firmy, ale w Niemczech nie może pracować w swoim zawodzie. Aktualnie zarabia jako pomocnik w magazynie towarów. Kampania plakatowa budzi w nim oburzenie i wściekłość. „Nie przyjechałem do Niemiec z powodu pieniędzy. W Afganistanie miałem dobrą posadę i pod dostatkiem pieniędzy. Wyjechałem stamtąd, bo nie byłem bezpieczny – tłumaczy Afgańczyk. O powrocie do kraju obecnie nie ma mowy, bo jego niemiecka partnerka, spodziewa się dziecka i wkrótce zamierzają się pobrać.