Nagroda dla filmu "Nasze matki, nasi ojcowie". "Krok do tyłu"
27 października 2013Nagrody dla serialu
Film otrzymał nagrodę jury Prix Europa jako najlepszy krótki serial telewizyjny w Europie. O wyróżnienia tego festiwalu, który istnieje od 26 lat, ubiegało się tym razem ponad 660 programów telewizyjnych, radiowych i internetowych. z całej Europy. Film "Nasze matki, nasi ojcowie", który obejrzało w Niemczech ponad 20 milionów widzów i który został sprzedany do 60 krajów, pokazuje okres drugiej wojny światowej, od 1941, czyli ataku Niemiec na Związek Radziecki, do kapitulacji Niemiec. W jego centrum stoi los pięciu młodych przyjaciół z Berlina, dla których wojna jest życiowym wyzwaniem.
Film wywołał po emisji w marcu 2013 duże emocje, głównie w Polsce, gdzie zarzucano mu nieprawdziwe przedstawianie roli żołnierzy AK. Autorzy filmu pokazali ich w epizodzie, który się rozgrywa na terenie Polski, zdecydowanie jednowymiarowo i jako zagorzałych antysemitów. Wywołało to ostrą krytykę, także władz polskich. Autorom filmu i telewizji ZDF zarzucano wypaczanie historii, "selektywną pamięć" oraz rażącą nieznajomość historii Polski i Europy Wschodniej pod niemiecką okupacją. Kanał ZDF zareagował na krytykę dokumentacją pokazującą polski ruch oporu w sposób wyważony.
O filmie na zjeździe Towarzystw Polsko-Niemieckiej
Film "Nasze matki, nasi ojcowie" stał się pewną cezurą w polsko-niemieckiej debacie historyczno-politycznej. Pokazała to także dyskusja na dorocznym zjeździe Towarzystw Niemiecko-Polskich w Berlinie w ostatnią sobotę. Tego samego dnia, kiedy film otrzymał nagrodę Prix Europa, historycy i filmowcy z Polski i Niemiec debatowali o jego znaczeniu dla stosunków polsko-niemieckich. Uczestnicy dyskusji byli zgodni co do tego, że film "jest krokiem do tyłu" w polsko-niemieckim dialogu, gdyż pokazuje, jak niski jest poziom wiedzy Niemców o okresie okupacji niemieckiej w Polsce i "jak mało refleksji to w Niemczech wywołuje".
Dyrektor Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie prof. Robert Traba zarzuca autorom filmu celowe działanie i "obsługiwanie oczekiwań masowej publiczności", zamiast wniesienia wkładu w pogłębianie dialogu i wiedzy o sąsiadach. - Film pokazuje zbrodnie, ale nie zbrodniarzy, bo piątka głównych bohaterów to Niemcy, z którymi można się utożsamiać, gdyż żaden z nich nie jest strasznym wojennym zbrodniarzem - mówi Traba i dodaje, że produkcja powstała w wyniku pracy największych profesjonalistów, więc nie może być przypadkiem.
Brak refleksji
Traba porównuje znaczenie filmu z wystawą o Wehrmachcie w latach 90-tych. - Wystawa była przełomowa, bo zmusiła Niemców do refleksji i skonfrontowała ich ze zbrodniami ich armii, w której służyli ich ojcowie, a ten film jest krokiem do tyłu, bo pokazuje, że nie byli oni wcale tacy straszni. Traba uważa, że w Niemczech jest konieczne uświadomienie, czym była niemiecka okupacja w Polsce i innych krajach na wschodzie. - Niemcy kojarzą ją z latami 1945-49, kiedy sami byli okupowani, lub ewentualnie z Francją, co jest jednak nieporównywalne z okupacją na wschodzie, która była biologicznym zagrożeniem narodów - tłumaczy.
Inny polski uczestnik panelu, publicysta Piotr Semka, podkreślił brak konsultacji niemieckich filmowców z polskimi historykami. Jego zdaniem w Niemczech następuje groźne załamanie się pamięci o zbrodniach w Polsce i innych okupowanych przez Trzecię Rzeszę krajach.
Zbyt duże oczekiwania?
Młody niemiecki pisarz i dziennikarz Kolja Mensing był natomiast zdania, że "oczekiwanie, iż filmy fabularne będą przekazywały prawdę historyczną jest z założenia błędne". Mensing uważa, że konieczne jest pogłębienie wiedzy w Niemczech o czasach okupacji w Polsce, ale w dokumentacjach i innych publikacjach. Natomiast "w sztuce i takich dziedzinach jak film, nie można opowiedzieć całej prawdy". Mensing przyznał, że ma nadzieję, iż film wywołał jednak wśród młodych Niemców to, co on sam już dawno zrobił. - Ten film jest przestrzenią projekcji rodzinnych historii, dlatego mam nadzieję, że młodzi ludzie zainteresują się historią własnych przodków, a także, w konsekwencji, pójdą do archiwów i sami zaczną szukać prawdy o nich - powiedział.
Andrzej Klamt, któremu telewizja ZDF po protestach z Polski zleciła przygotowanie filmu dokumentalnego o Armii Krajowej, naświetlającego też kontrowersyjne elementy dyskusji o antysemityźmie w szeregach polskiego ruchu oporu, przyznał, że "w niemieckich redakcjach brak jest wiedzy i refleksji na temat okresu okupacji". Mimo to reżyser uważa, że jednostronne pokazanie AK w serialu nie było zamierzone, lecz nieświadome ze strony autorów filmu.
- Choć produkcja przeszła kilka kolaudacji i towarzyszyli jej historycy, nikomu nie rzuciło się to w oczy to, co oburzyło Polaków - mówi. - To pokazuje, jak dużo jest jeszcze do nadrobienia oraz jak ważne są właściwi konsultanci. Klamt tłumaczył także, że początkowo w scenariuszu nie przewidziano scen z Polski, tylko z USA. Jednak ze względu na brak środków zmieniono plany i przeniesiono część akcji do Polski, przez co pokazane tam epizody nie są tak pogłębione, jak powinny być.
Na zjeździe Niemiecko-Polskich Towarzystw wręczono również Nagrody Dialogu 2013 dla dziennikarki, reżyserki i inicjatorki Festiwalu "Filmland Polen" Grażyny Słomki oraz publicysty Adama Krzemińskiego. W dyskusjach podczas zjazdu poruszono też rolę młodego pokolenia w dialogu polsko-niemieckim.
Róża Romaniec, Berlin
red. odp. Andrzej Pawlak