1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Lata 80. „Solidarność i upadek muru”. PODCAST

30 grudnia 2023

Lata 80. to niezwykła dekada w relacjach polsko-niemieckich. „Solidarność”, stan wojenny, a w końcu wybory czerwcowe. Z drugiej strony początek ery Helmuta Kohla i upadek muru berlińskiego.

https://p.dw.com/p/4aifz
Lech Wałęsa I Solidarność
Lech Wałęsa I SolidarnośćZdjęcie: fot.Giedymin Jabłoński/ Europäisches Solidarność-Zentrum

W relacjach polsko-niemieckich to była niezwykła dekada. Polska w 1980 r. była umęczona kryzysem gospodarczym, narodziła się „Solidarność”, a już rok później, w 1981 r., komuniści wprowadzili stan wojenny, co było przyczynkiem do wielu późniejszych decyzji o emigracji na Zachód, głównie do Niemiec. W RFN w 1982 r. rządy objął na wiele lat Helmut Kohl, a Niemcy z NRD patrzyli na sąsiada z zazdrością, uciekali na Zachód, byli spragnieni wolności i zmian. Pierwsi wywalczyli je jednak Polacy, w wyborach czerwcowych z 1989 r. W ich rezultacie szefem nowego rządu został opozycjonista - Tadeusz Mazowiecki. Kilka miesięcy później, w listopadzie 1989 r. upadł mur berliński. O tym wszystkim Magdalena Gwóźdź-Pallokat i Jacek Stawiski wraz z ekspertami opowiadają w kolejnym odcinku podcastu Deutsche Welle „Wrogowie – Sąsiedzi – Sojusznicy”

Lata 80. w polityce RFN to okres urzędowania dwóch kanclerzy. Do 1982 rządem kieruje socjaldemokrata Helmut Schmidt, a po nim, na kolejne 16 lat, władzę obejmuje polityk CDU Helmut Kohl. Ale abstrahując od wielkiej polityki to też bardzo ciekawa epoka, jeśli chodzi o modę czy muzykę – słynne marmurkowe jeansy, kolorowe bluzy, fiolet, turkus, róż. 

Mniej kolorowo wyglądała natomiast rzeczywistość w NRD. Obywatele uciekają na zachód, są spragnieni wolności i zmian. Spoglądają też w stronę Polski.  

Solidarność i upadek muru. Lata 80. Odc. 5 PODCAST

W Polsce lata 80. zaczynają się powstaniem Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” i wielkimi protestami robotniczymi na skalę, jakiej nie widziano w krajach Europy Wschodniej kontrolowanej przez ZSRR. Cały świat patrzy wtedy na Polskę. „Solidarność” to pierwsza niezależna, masowa organizacja, nie tylko pracownicza, ale ogólnonarodowa, która wyłamuje się z monopolu komunistycznego. 

Dekada lat 80. należy w Polsce do Jana Pawła II, Lecha Wałęsy i – po stronie komunistycznej – Wojciecha Jaruzelskiego. To dekada kryzysu, beznadziei, ale też społecznego fermentu, z drugim obiegiem wydawniczym i trwaniem w oporze przeciwko komunizmowi. 

Pod koniec dekady wszystko nabiera tempa. W czerwcu 1989 w Polsce odbywają się pierwsze częściowo wolne wybory, a w listopadzie upada mur berliński. W Krzyżowej spotykają się szefowie rządów: Mazowiecki i Kohl. 

Strach przed Wschodem 

Jak wyglądały kontakty PRL z NRD i RFN? Niemiec Zachodnich z polską opozycją? Jacek Stawiski rozmawia z członkiem podziemnej „Solidarności” i jednym ze specjalistów w sprawach niemieckich – Markiem Prawdą, który w latach 2006-2012 był ambasadorem Polski w Niemczech. Kilka godzin po przeprowadzeniu naszej rozmowy dowiedzieliśmy się, że Marek Prawda zostanie wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Donalda Tuska. 

Marek Prawda
Marek PrawdaZdjęcie: Aureliusz M. Pędziwol/DW

Władze NRD były w latach 80. bastionem oporu przeciwko „Solidarności”. Robiły wszystko, żeby skompromitować i stłamsić ten ruch. – To trafiało na podatny grunt. Duża część społeczeństwa wschodnioniemieckiego to kupowała. Gdy w 1989 r. zajmowaliśmy się uchodźcami z NRD w Warszawie – mieliśmy tu ich ok. 6 tys. – czytałem w „Neues Deutschland”, że obywatele NRD przyjeżdżają w celach turystycznych, ale agenci CIA zmuszają ich do pozostania w Polsce i tam dzieje się kontrrewolucja. Bardzo wielu ludzi w to wierzyło. Nawet w niezależnych kręgach w NRD pokutowało nastawienie, że „Polacy protestują, bo nie chce im się pracować”. To była trucizna, która działała. Życie jednak bardzo szybko pokazało, że to kłamstwo ma krótkie nogi – mówi Marek Prawda. 

Wracając do początku lat 80. warto zauważyć, że reakcje zachodnioniemieckie na rodzącą się „Solidarność” były ambiwalentne. – Byliśmy ogromnie rozczarowani wypowiedzią kanclerza Schmidta, który z troską i zrozumieniem odnosił się do wprowadzenia stanu wojennego. To był okres drugiej fazy polityki wschodniej – Ostpolitik – która jest dla elit niemieckich polityką tożsamościową. Pamiętamy ją z lat 70. jako próbę wiercenia dziur w murze i stwarzania większych możliwości dla PRL – to wielka jej zasługa. Ale jej kolejne wcielenie przyniosło zafiksowanie na Rosję, my to nazywaliśmy „Russia first” (po pierwsze Rosja – red.) – mówi Prawda. Cała zachodnioniemiecka polityka była podporządkowywana dobrym relacjom ze Związkiem Radzieckim i podtrzymywaniu status quo. – ZSRR lubił to – dodaje Prawda. 

- Nikt tego tak nie powiedział, ale dużo tego, co działo się w polityce niemieckiej w latach 80. było odbierane jako przekaz pt.: „my dla pokoju zrezygnowaliśmy ze zjednoczenia Niemiec, więc wy Polacy też coś zróbcie, zrezygnujcie z wolności” – mówi były opozycjonista. 

Pierwszym ważnym politykiem niemieckim, który spotkał się z Lechem Wałęsą w Polsce był Hans-Dietrich Genscher w 1988 r. – Było to bardzo ważne dla podtrzymania nadziei w Polsce – przypomina Marek Prawda.  

Jak wyglądały reakcje w RFN na wprowadzenie stanu wojennego w Polsce

- Socjaliści, którzy w 1982 r. oddali władze w RFN, byli zaskoczeni wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego. Ówczesny kanclerz Helmut Schmidt przebywał wtedy w NRD z długo planowaną wizytą. To również było ważnym politycznym wydarzeniem. Podczas ostatniego dnia jego pobytu wprowadzono stan wojenny w Polsce – mówi w rozmowie z Magdaleną Gwódź-Pallokat dr Burkhard Olschowsky, historyk z Federalnego Instytutu Kultury i Historii Europy Wschodniej w Oldenburgu. 

Burkhard Olschowsky (po prawej)
Burkhard Olschowsky (po prawej)Zdjęcie: DW/Jacek Lepiarz

Niefortunna reakcja Schmidta przyniosła wobec niego wiele zarzutów. Powiedział bowiem, że „żałuje, że stało się to konieczne”. – Słusznie zarzucano mu, że wypowiedział się w taki sposób, jakby nie było alternatywy, a także, że wyraził w ten sposób solidarność z NDR, co było zupełnie nie na miejscu, zwłaszcza w odniesieniu do Polski – dodaje Olschowsky. Kilka dni później Schmidt w Bundestagu wyraził solidarność z Polakami, którzy ucierpieli i zostali internowani. Wezwał też Niemców do przekazywania darów. – To wszystko pokazało ambiwalencję, którą rząd niemiecki wykazywał wobec Polski w tamtym okresie – podkreśla historyk. 

Niemieckie spojrzenie na „Solidarność” 

Dwa państwa, które powstały po II wojnie światowej na gruzach III Rzeszy były od siebie diametralnie różne. RFN była duża i atrakcyjna, NRD – mniejsza i słabsza, bez narodowej suwerenności.  

W Polsce powstaje „Solidarność”, która później zgromadziła ponad 9 mln członków. - Nie jest przypadkiem, że jesienią 1980 r. granica pomiędzy NRD a Polską na Odrze i Nysie Łużyckiej została zamknięta. Stało się to w obawie przed tym, że obywatele wschodnich Niemiec połkną „bakcyla” „Solidarności” – mówi Olschowsky. 

- Wszyscy w Niemczech byli zaskoczeni, gdy 31 sierpnia 1980 r. nagle powstał NSZZ „Solidarność” i polski rząd to zaakceptował. To było coś niebywałego! Czegoś takiego nie było w bloku wschodnim. Istniały przecież tylko partie, które były dopuszczone i aprobowane przez władze. „S”, ze względu na sytuację geopolityczną, była postrzegana jako zagrożenie – przypomina naukowiec.  

Kanclerz RFN Helmut Schmidt i przywódca NRD Erich Honecker
Kanclerz RFN Helmut Schmidt i przywódca NRD Erich HoneckerZdjęcie: Fritz Fischer/dpa/picture-alliance

Olschowsky przyznaje, że „Solidarność” była traktowana przez rządzącą w NRD Socjalistyczną Partię Jedności Niemiec (SED) jako coś niebezpiecznego, niczym wirus, który może zarazić komunistyczne Niemcy. Erich Honecker próbował przekonać Leonida Breżniewa w 1980 i 1981 r. do agitacji na rzecz wejścia wojsk Układu Warszawskiego do Polski, ale nie udało mu się to. Berlin Wschodni i Niemcy z NRD byli postrzegani później jako antypolscy. – To było nieadekwatne, ponieważ reakcja mieszkańców wschodnich Niemiec była bardziej zróżnicowana. Duża część robotników z Berlina Wschodniego podzielała niezadowolenie polskich kolegów i powtarzała, że w takich warunkach, jakie mieli Polacy, też rozpoczęliby strajk – dodaje rozmówca DW. 

Początkowa sympatia dla „Solidarności” znacznie osłabła wiosną 1981 r. Stasi zwiększyła presję na zwolenników polskich związków, a masowe strajki stawały się coraz bardziej niezrozumiałe, ponieważ trudno było przenieść polskie warunki na domowe podwórko. 

Stereotypy - czyli jak rysowano Polaków? 

Lata 70. były bardzo intensywne w zakresie stosunków międzyludzkich, kultury czy biznesu między PRL a NRD. – Istniały tysiące partnerstw, ponad 10 tys. mieszanych małżeństw. Relacje były dobre. Z NRD do Polski jeździło sporo fanów jazzu na koncerty. Istniała moda na podróże do Polski. W 1980 r. to się zmieniło, bo wróciła mroczna strona – stereotyp Polaka, który nie chce pracować – mówi Olschowsky, który podkreśla, że propaganda SED chciała wskrzesić ten stereotyp bazując na strajkach, które przetaczały się przez Polskę. 

Po 1985 r. – gdy władze w ZSRR objął Michaił Gorbaczow – NRD traciła swoją pozycję w bloku wschodnim i wręcz wprowadziła się w stan częściowej izolacji. Tymczasem pozycja PRL rosła, ze względu na dobre stosunki Jaruzelskiego z Gorbaczowem. 

Ostrożność Brandta 

W połowie lat 80., jako szef SPD, do Polski jedzie Willy Brandt. Dokładnie 15 lat później po podpisaniu układu z rządem polskim. Spotyka się Wojciechem Jaruzelskim, opozycją katolicką, ale nie z Lechem Wałęsą. – Rządowi w Warszawie zależało na tym, aby Wałęsa był traktowany tylko jako prywatny obywatel. Taki warunek został postawiony Brandtowi przed przyjazdem. Dlaczego ostatecznie nie doszło do tego spotkania? Najwyraźniej były kanclerz RFN nie docenił pokojowej siły „Solidarności” do zmiany społeczeństwa. Później przyznał, że się pomylił – przypomina Olschowsky. 

Gest pojednania w Krzyżowej 

12 listopada w Krzyżowej, wsi położonej w gminie Świdnica, odbyła się msza pojednania, zainicjowana i celebrowana przez biskupa opolskiego Alfonsa Nossola, w której wziął udział premier Tadeusz Mazowiecki oraz kanclerz Helmut Kohl. Świat obiegło zdjęcie z tego wydarzenia, gdy w czasie przekazania znaku pokoju szefowie rządów objęli się w geście pojednania i nowego początku. Kilka dni wcześniej upadł mur berliński. Były to przełomowe dni dla stosunków polsko-niemieckich.  

- Kohl i Mazowiecki spotkali się w miejscu, gdzie w czasie III Rzeszy spotykał się Krąg z Krzyżowej, czyli grupa antyhitlerowska. Na Mszę Pojednania przyszło wiele osób. Niemieccy górnoślązacy trzymali w rękach transparenty z napisem: „Helmut, jesteś naszym kanclerzem”. Ich obecność była dla polskich obserwatorów czymś obcym, być może nawet odrażającym. Zostali zaskoczeni, bo przez dziesięciolecia mówiono im, że w Polsce nie ma już Niemców, a nagle zobaczyli ich w telewizji – opowiada Olschowsky. 

Słuchaj i subskrybuj podcast "Wrogowie - Sąsiedzi - Sojusznicy" na Apple Podcasts, Spotify, Amazon  i Onet audio

#PolacyiNiemcy_podcastDW

#WrogowieSasiedziSojusznicy5