1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Krach czy tylko korekta na giełdach?

6 lutego 2018

Załamanie się kursu na Wall Street, rekordowe straty w Tokio, złe perspektywy dla niemieckiego indeksu DAX. Notowania akcji na całym świecie pod presją. Czy to coś więcej niż zwykła korekta?

https://p.dw.com/p/2sBac
Co się dzieje? Zdają się pytać maklerzy na Wall Street
Co się dzieje? Zdają się pytać maklerzy na Wall Street Zdjęcie: picture alliance/AP Photo/R. Drew

Japoński indeks Nikkei 225 stracił we wtorek ponad 1000 punktów. To najwyższy dzienny spadek od 2016 roku. Chwilami Nikkei tracił nawet ponad 7 procent. Niewiele lepiej wyglądała nad ranem sytuacja w Europie. Na otwarciu giełdy we Frankfurcie nad Menem niemiecki indeks DAX stracił 3,6 procent. Podobnie było w Londynie i Paryżu.

Załamanie kursów poprzedził rekordowy dzienny spadek notowań indeksu Dow Jones na giełdzie w Nowym Jorku, gdzie chwilami tracił on 1600 punktów. Na koniec dnia Dow był słabszy o 1175 punktów czyli 4,7 procent. Eksperci tłumaczą ten spadek obawami inwestorów o możliwe podwyżki stóp procentowych w USA.

Indeks Dow Jones stracił w poniedziałek 1175 punktów
Indeks Dow Jones stracił w poniedziałek 1175 punktówZdjęcie: Getty Images/AFP/B. R. Smith

Nerwowo było w ostatnich godzinach także na rynkach azjatyckich. Poważne spadki notowano na giełdach w Hongkongu oraz Szanghaju.

„Można mówić o krachu”

- To co się wydarzyło można nazwać giełdowym krachem – mówi Thomas Altmann z firmy zarządzającej kapitałem QC Partners. – Wielu inwestorów wpadło w panikę, wszyscy chcą przejść przez te same drzwi – ocenia. W przypadku indeksu DAX zanosiło się nad ranem na walkę z pułapem 12000 punktów, co mogło pochłonąć wszelkie zwyżki osiągnięte od sierpnia ubiegłego roku. Zdaniem ekspertów tylko niewielu inwestorów pozbywało się akcji dobrowolnie, większość została do tego zmuszona przez nagłe spadki kursów.

Na rynkach szerzy się obawa, że czasy tak zwanego taniego pieniądza właśnie się kończą. Spekuluje się, że stopy procentowe, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, zaczną rosnąć szybciej niż można się tego spodziewać.

Także na parkiecie w Tokio dominowały spadki
Także na parkiecie w Tokio dominowały spadki Zdjęcie: Getty ImagesAFP/B. Mehri

Korekta od dawna oczekiwana

Nie brakuje powodów, dla których inwestorzy tak chętnie zaczęli pozbywać się akcji. W poprzednich tygodniach na parkietach trwał karnawał, kursy prawie stale rosły. DAX pobił niedawno nowy rekord, także amerykańskie indeksy goniły od rekordu do rekordu. – Po tak dużych wzrostach korekta była w zasadzie tylko kwestią czasu – mówi Felix Hermann z inwestycyjnego giganta Blackrock. – Można wręcz powiedzieć, że to zdrowe – dodał. Z tą opinią zgadza się zresztą wielu innych ekspertów.

Dodatkowo, w ostatnich tygodniach wyraźnie wzmocniło się euro. To obciąża europejskich eksporterów, których produkty stają się za granicą droższe, pośrednio obciążając też niemiecki rynek papierów wartościowych. Do tego dochodzi sprawa stóp procentowych w USA. W poniedziałek stery w amerykańskim banku centralnym przejął były inwestor Jerome Powell. Nie ma pewności co do tego, jaki kierunek obierze. Nie można jednak wykluczyć, że wobec rosnących wynagrodzeń, a w konsekwencji wobec możliwości wzrostu cen, będzie on zmuszony do szybszego niż planowano podniesienia stóp.

Nowy szef Rezerwy Federalnej Jerome Powell ma niełatwy start
Nowy szef Rezerwy Federalnej Jerome Powell ma niełatwy start Zdjęcie: Reuters/J. Roberts

Na początku była rzeka pieniędzy

Rosnące stopy psują jednak nastroje na parkietach, bo zmniejszają ilość pieniądza, który mógłby płynąć choćby w akcje. W rzeczy samej, rekordowe wyniki giełdowe ostatnich miesięcy nie byłyby możliwe, gdyby nie polityka niskich albo wręcz zerowych stóp procentowych najważniejszego banku centralnego świata oraz prowadzonych przez niego akcji skupu papierów. Za pomocą tego pakietu strażnicy walut na całym świecie zalali rynki pieniędzmi. W poszukiwaniu zysków, część środków powędrowała na rynek akcji, napędzając kursy.

Teraz oprocentowanie znowu zaczyna rosnąć, przynajmniej w USA. Amerykańskie obligacje dziesięcioletnie dają już nawet 3 procent zysku. To całkiem opłacalne. Dlatego inwestorzy mogą być zachęceni do zmiany strategii. Zamiast pozostawać na ryzykownym rynku akcji, przeniosą środki w pewne amerykańskie obligacje. Ten scenariusz wiąże się jednak z jeszcze jednym ryzykiem. Bo kiedy rośnie oprocentowanie obligacji, spadają ich kursy i odwrotnie. Jeżeli stopy zaczną szybko rosnąć, a inwestorzy zaczną szybko sprzedawać posiadane instrumenty dłużne, rynek może wpaść w spiralę. -  Jeżeli zacznie się mocno kręcić, będzie nieprzyjemnie – mówi Dirk Mueller, autor wielu popularnych poradników dla niemieckich inwestorów.

Mischa Erhardt / Wojciech Szymański