1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Koniec uzależnienia? Niemcy zmieniają podejście do Chin

Matthias von Hein
20 września 2022

Berlin zaczyna dystansować się od swojego najważniejszego partnera handlowego. Minister gospodarki Robert Habeck chce utrudnić prowadzenie interesów w Chinach.

https://p.dw.com/p/4H3vs
Na jaką skalę i jakiego rodzaju interesy z Chinami są pożądane? Na zdjęciu statek chińskiego koncernu COSCO w porcie w Hamburgu
Na jaką skalę i jakiego rodzaju interesy z Chinami są pożądane? Na zdjęciu statek chińskiego koncernu COSCO w porcie w HamburguZdjęcie: intern + HHLA Presse/Thies Rätzke

O porcie w Hamburgu często mówi się, że to brama Niemiec na świat. W rzeczywistości to brama, która prowadzi przede wszystkim w kierunku Chin. Azjatycki gigant jest największym klientem portu w Hamburgu. Tylko w pierwszej połowie tego roku do hanzeatyckiego miasta dotarło ponad 1,3 mln chińskich kontenerów. Wiele z nich trafia do terminalu kontenerowego Tollerort (na zdjęciu powyżej).

Teraz największy chiński armator, koncern COSCO, chce objąć 35 proc. udziałów w terminalu. Jego właściciel, Hamburger Hafen und Logistik AG (HHLA), popiera ten krok. Dzięki temu terminal Tollerort stałby się dla globalnego potentata preferowanym miejscem przeładunku w Europie. W połowie sierpnia br. swoje wątpliwości w sprawie wejścia COSCO do Hamburga wyraziło jednak Ministerstwo Gospodarki w Berlinie. Niemiecki rząd, jak podaje agencja Reutera, jest podzielony co do oceny inwestycji chińskiego giganta.

Spór o COSCO jest tylko elementem szerszego problemu: kwestionowanie relacji gospodarczych z Chinami to stawianie pod znakiem zapytania jednego z filarów niemieckiego modelu biznesowego. Szczególnie teraz, gdy po ataku Rosji na Ukrainę, zależność od rosyjskiego gazu okazała się słabym punktem Berlina, Niemcy zmagają się z relacjami z Chinami i zadają pytanie: jak postępować z autokracją, która od lat jest największym partnerem handlowym i na terenie której działa około 5 tys. niemieckich firm? Jak postępować z krajem, który w dokumentach UE określany jest jako partner, konkurent i strategiczny rywal jednocześnie – przy czym ciężar relacji przesuwa się coraz bardziej w stronę rywalizacji?

Autokraci i systemowi rywale – Władimir Putin i Xi Jinping
Autokraci i systemowi rywale – Władimir Putin i Xi JinpingZdjęcie: Alexei Druzhinin/AP/picture alliance

„Koniec z naiwnością”

Robert Habeck, minister gospodarki i wicekanclerz z ramienia Zielonych, zapowiedział już „bardziej solidną” politykę handlową wobec Chin. Na zakończenie spotkania ministrów gospodarek państw G7 w połowie września Habeck oświadczył, że „naiwność wobec Chin dobiegła końca”.

Już pod koniec maja minsiter odmówił koncernowi Volkswagen gwarancji na inwestycje w Chinach. Decyzja była szokiem, bowiem przez dekady działalność niemieckich firm w tym kraju była ułatwiana dzięki państwowym gwarancjom inwestycyjnym i eksportowym. Tim Ruehlig, ekspert ds. Chin z Niemieckiej Rady Stosunków Zagranicznych (DGAP), w ten sposób ocenia zmianę kursu: – To może wkrótce stać się standardową metodą postępowania. W najbliższej przyszłości, jeśli niemieckie firmy będą chciały inwestować, jeśli będą handlowały z Chinami, to prawdopodobnie będą to robić na własne ryzyko i nie będą już mogły liczyć na państwowe gwarancje i zabezpieczenia – mówi. Ruehlig uznał w wywiadzie dla DW, że niemieckie państwo nie chce już tworzyć zachęt dla niemieckich firm do rozszerzania działalności w Chinach.

Volkswagen należy do największych inwestorów na chińskim rynku
Volkswagen należy do największych inwestorów na chińskim rynkuZdjęcie: Xing Yun/Costfoto/picture alliance

Niemiecki biznes i tak inwestuje tam na wielką skalę. Według badań Juergena Matthesa z Instytutu Niemieckiej Gospodarki (IW), niemiecki biznes zainwestował w pierwszej połowie roku w Chinach ok. 10 mld euro – to rekordowa kwota, która koncentruje się jednak tylko na kilku sektorach: Szczególnie producenci samochodów i firmy chemiczne nadal zabiegają o dostęp do chińskiego rynku - wynika z badania opublikowanego w połowie września przez Rhodium Group. Tylko czterech gigantów niemieckiego przemysłu – VW, BMW, Mercedes i BASF – odpowiadają za jedną trzecią europejskich inwestycji bezpośrednich w Chinach – piszą autorzy badania.

Przeceniana zależność?

Joerg Wuttke, prezes Europejskiej Izby Handlowej w Chinach, potwierdza ustalenia ekspertów Rhodium Group, według których 80 proc. europejskich inwestycji jest dokonywanych przez zaledwie 10 dużych europejskich firm. Wuttke dzieli się wnioskami z DW: – To pokazuje, że reszta europejskich firm wprawdzie nie opuszcza Chin, ale interesuje się obecnie również innymi krajami pod kątem nowych inwestycji i rozważa dywersyfikację.

Wuttke, który jest jednocześnie głównym przedstawicielem BASF w Chinach, przyznaje się do wyraźnego uzależnienia 10 dużych firm europejskich od Chin. I widzi zależność w imporcie rzadkich metali, surowców dla przemysłu farmaceutycznego czy dla systemów fotowoltaicznych. Zrównywanie tych relacji z handlem z Rosją uważa jednak za krzywdzące: – Mamy rurociągi z ropą i gazem z Rosji. Z Chin ciągnie do nas rurociąg z zabawkami, meblami, sprzętem sportowym, odzieżą, butami. Większość z tych produktów, powiedziałbym, że 90 proc., można łatwo zastąpić gdzie indziej.

Chińskie ogniwa fotowoltaiczne są ważne dla niemieckiej transformacji energetycznej
Chińskie ogniwa fotowoltaiczne są ważne dla niemieckiej transformacji energetycznejZdjęcie: dpa/picture alliance

A co z eksportem do Chin? Według Juergena Matthesa z Instytutu Niemieckiej Gospodarki zależy od niego ok. 3 proc. niemieckich miejsc pracy. – To ponad milion miejsc pracy. To spora liczba, którą trzeba jednak widzieć w stosunku do łącznie ponad 45 mln osób zatrudnionych w Niemczech – mówi DW. Ekspert podsumowuje: – Na poziomie makroekonomicznym zależność od Chin jako rynku eksportowego jest istotna, ale nie jest tak duża, jak często twierdzi się w mediach.

Zieloni wywierają presję

W niemieckim koalicyjnym rządzie zwłaszcza Zieloni zwiększają presję w kwestii prowadzenia interesów z Chinami. Na początku września br. minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock ostrzegła w przemówieniu przedstawicieli biznesu: – Nie możemy sobie po raz drugi robić nadziei na zasadzie 'z tymi autokratycznymi reżimami wcale nie będzie tak źle' – mówiła. Zielona minister zapowiedziała opracowanie strategii wobec Chin jako części strategii bezpieczeństwa narodowego, nad którą obecnie trwają prace: –  Dla niemieckiego rządu i dla mnie ważne jest, abyśmy w strategii wobec Chin zawarli to, czego nauczyliśmy się z naszej zależności od Rosji.

Jak podaje agencja Reutera, ministerstwo gospodarki zastanawia się, jak skłonić krajowe firmy, aby zamiast Chin, zwróciły się w kierunku innych krajów azjatyckich. W grę wchodzą nie tylko państwowe inwestycje i gwarancje eksportowe. Państwowy bank rozwojowy KfW ma zbadać ograniczenie swojego programu dedykowanego Chinom i zaoferowanie w zamian pożyczek na prowadzenie biznesu w krajach takich jak np. Indonezja. Również mniejsze programy, jak np. promocja targów, są poddawane analizie.

Niemieckie środowisko biznesowe już od dłuższego czasu jest świadome ryzyka. Już w ubiegłym roku Federalny Związek Przemysłu Niemieckiego (BDI) zastanawiał się nad współpracą w zakresie polityki handlu zagranicznego z krajami autokratycznymi. W efekcie wypracowano „Dokument dyskusyjny na temat kształtowania stosunków gospodarczych w międzynarodowej konkurencji systemowej”. Autorzy BDI apelują w nim o koncepcję odpowiedzialnego współistnienia w zagranicznej polityce gospodarczej i współpracy o wyraźnie wytyczonych granicach.

Podczas organizowanego w czerwcu przez BDI Dnia Przemysłu Janka Oertel, ekspertka ds. Chin w Europejskiej Radzie Spraw Zagranicznych (ECFR), ostrzegała obecnych na sali menedżerów przed rozwojem polityki wewnętrznej w Chinach: – Przez długi czas gospodarka była na pierwszym planie w chińskiej polityce. Teraz jednak jasne jest, że cele polityczne mają pierwszeństwo przed celami gospodarczymi.

Dla wielu menedżerów zmiany kursu w Ministerstwie Gospodarki idą jednak za daleko. –  Rządowe wsparcie i ochrona działalności niemieckich firm w Chinach co do zasady muszą zostać utrzymane – powiedział agencji Reutera Fridolin Strack, dyrektor zarządzający Komitetu Azji i Pacyfiku Niemieckiego Biznesu (APA). Jego zdaniem również chińskie inwestycje powinny być mile widziane w Niemczech i Europie. Strack nie chciał jednak skomentować konkretnego przypadku wykupienia udziałów w porcie w Hamburgu przez chińskie COSCO.

Szlak Niemcy-Chiny przez Rosję. Tu nie ma sankcji