1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Konflikt Rosja-Ukraina. Kraje bałtyckie zaniepokojone

David Ehl
23 grudnia 2021

Rosyjskie działania na granicy z Ukrainą przywołują w krajach bałtyckich wspomnienia z 2014 r. Sytuacja znów jest poważna, ale w trzech krajach NATO: Litwie, Łotwie i Estonii wiele się od tego czasu zmieniło.

https://p.dw.com/p/44lub
Przygotowani na każdą pogodę: Żołnierze NATO na ćwiczeniach "Winter Shield" na Łotwie w listopadzie
Przygotowani na każdą pogodę: Żołnierze NATO na ćwiczeniach "Winter Shield" na Łotwie w listopadzieZdjęcie: Gints Ivuskans/Getty Images/AFP

Trzech prezydentów, którzy spotkali się w Kijowie na początku tego tygodnia, ma do czynienia z tym samym problemem, ale w bardzo różny sposób. Ukraina pod rządami Wołodymyra Zełenskiego stoi w obliczu koncentracji rosyjskich wojsk na swojej granicy. Z kolei w Polsce znajduje się amerykańska baza z rakietami przeciwlotniczymi, które mają zabezpieczyć kraje NATO przed rosyjskim zagrożeniem. Dlatego w sytuacji takiego zagrożenia prezydent Andrzej Duda musi się obawiać, że Polska znajdzie się dosłownie na pierwszej linii ognia.

Inną perspektywę przedstawił w Kijowie prezydent Litwy Gitanas Nauseda. Po dekadach sowieckich rządów, jego kraj, podobnie jak Polska, stał się członkiem UE i NATO. W 1990 r. Litwa jako pierwsza z sowieckich republik wyzwoliła się spod moskiewskiego panowania. Ale zanim ostatecznie uzyskała niepodległość, w 1991 r. przez stołeczne Wilno ponownie przetoczyły się sowieckie czołgi.

Od lewej: prezydenci Andrzej Duda (Polska), Wołodymyr Zełenski (Ukraina) i Gitanas Naused (Litwa) na spotkaniu w Kijowie
Od lewej prezydenci: Andrzej Duda, Wołodymyr Zełenski (Ukraina) i Gitanas Naused (Litwa) na spotkaniu w KijowieZdjęcie: Ukrainian Presidential Press Office/AP Photo/picture alliance

Trzej prezydenci wydali w Kijowie wspólne oświadczenie, w którym zaapelowali o „zaostrzenie sankcji wobec Rosji za jej nieustającą agresję wobec Ukrainy”.

Prezydent Rosji Władimir Putin niedawno po raz kolejny zażądał, aby NATO nie przyjmowało już żadnego z państw Europy Wschodniej jako partnerów Sojuszu, wezwał do „długoterminowych, prawnych gwarancji bezpieczeństwa” i zagroził: „W przypadku kontynuacji dość agresywnej linii naszych zachodnich partnerów, odpowiemy odpowiednimi środkami wojskowo-technicznymi, ostro zareagujemy na nieprzyjazne kroki”.

Poruszenie wywołało również propagandowe wideo pokazujące rosyjskiego drona bojowego podczas manewru nad Krymem.

Chociaż przystąpienie Ukrainy do NATO nie jest obecnie realne, Kreml jest zaniepokojony prozachodnimi dążeniami tej byłej republiki radzieckiej. Choćby dlatego, że pociski rakietowe mogłyby stamtąd dolecieć do Moskwy w ciągu zaledwie kilku minut.

Zdjęcia satelitarne pokazują rosyjskie wojska w pobliżu granicy z Ukrainą
Zdjęcia satelitarne pokazują rosyjskie wojska w pobliżu granicy z UkrainąZdjęcie: Maxar Technologies/AFP

„Najgroźniejsza sytuacja od 2014 roku”

− Moim zdaniem, jest to najbardziej niebezpieczna sytuacja od 2014 roku − mówi litewski politolog Tomas Janeliūnas, który jest profesorem w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wileńskiego. W tym czasie Rosja zaanektowała ukraiński półwysep Krym. − Wiele wskazuje na to, że Kreml nie zmniejsza stanu gotowości swoich wojsk, wręcz przeciwnie, pojawiają się sygnały, że na granicy z Ukrainą gromadzeni są nie tylko wojskowi, ale także medycy, inżynierowie i specjaliści od propagandy − wyjaśnia Janeliūnas w wywiadzie dla DW. W tak napiętej sytuacji ryzyko, że przypadkowe błędy doprowadzą do nieplanowanych starć, jest bardzo wysokie i nawet bez decyzji politycznej może dojść do niebezpiecznej eskalacji.

Bezpośrednio po aneksji Krymu zachodziły duże obawy, że kolejny atak wojsk rosyjskich może uderzyć w kraje bałtyckie. Trzy kraje: Litwa, Łotwa i Estonia, które po rozpadzie ZSRR konsekwentnie dążyły do zbliżenia z Zachodem, są jedynymi postsowieckimi republikami-członkami NATO. Wraz z krajami bałtyckimi Moskwa straciła geopolityczną strefę buforową oraz bezpośrednie połączenie z obwodem kaliningradzkim, który obecnie jest jej eksklawą. Ponadto, etniczni Rosjanie nadal stanowią dużą część populacji, zwłaszcza na Łotwie i w Estonii.

Wschodnia flanka NATO w krajach bałtyckich

Zdaniem politologa Janeliūnasa, napięcie w krajach bałtyckich w 2014 r. było wręcz wyczuwalne, inaczej niż dziś. − Powiedziałbym, że społeczeństwo jest teraz znacznie spokojniejsze. Obecność wojsk NATO w krajach bałtyckich jest ważnym źródłem tej pewności siebie – uważa ekspert. W następstwie aneksji Krymu, NATO wprowadziło „wzmocnioną obecność” w krajach bałtyckich, wysyłając co pół roku rotacyjne grupy bojowe liczące po 1000 żołnierzy do każdego z tych trzech krajów oraz Polski. W Rukli na Litwie połowa kontyngentu to żołnierze Bundeswehry, która również nim dowodzi. Jednak w porównaniu z tą Grupą Bojową, Rosja „zgromadziła dziesięć razy więcej wojsk” w Kaliningradzie - ostrzegł niedawno litewski minister obrony Arvydas Anusauskas.

Wizyta szefowej resortu obrony ChristineLambrecht w oddziałach Bundeswehry w Rukli na Litwie
Przedświąteczna wizyta szefowej resortu obrony ChristineLambrecht w oddziałach Bundeswehry w Rukli na LitwieZdjęcie: Kay Nietfeld/dpa/picture alliance

Jednak dla Tomasa Janeliūnasa liczebność wojsk nie jest decydująca. − Sam fakt, że kraje NATO wysyłają wojska do krajów bałtyckich, potwierdza, że w razie konfliktu Sojusz będzie interweniować niemal automatycznie − wyjaśnia politolog. Jego zdaniem „jest to symboliczna, ale bardzo ważna gwarancja, że artykuł 5 nie jest tylko na papierze, ale działa w praktyce”. Klauzula ta gwarantuje, że w razie ataku pozostali członkowie NATO przyjdą z pomocą zaatakowanemu partnerowi.

Solidarność z Bałtami

Również nowy niemiecki rząd pospieszył z sygnałem poparcia. Minister obrony Christine Lambrecht  w pierwszą oficjalną podróż udała się do Rukli, gdzie potwierdziła, że Niemcy stoją „mocno u boku naszych partnerów i przyjaciół”. – Sytuacja na Ukrainie jest bardzo poważna i mogę zrozumieć obawy naszych bałtyckich sojuszników i rozumiem, jeśli ktoś czuje się zagrożony – powiedziała nowa szefowa niemieckiego resortu obrony.

Gdyby doszło do prawdziwego konfliktu, NATO miałoby prawdopodobnie przewagę terenową. – Kraje bałtyckie byłyby pierwszą linią frontu w ewentualnym konflikcie między NATO a Rosją, ale wszystkie stacjonujące tam wojska nie wystarczyłyby, by stawić czoła Rosji – mówi Janeliūnas.  Jednocześnie dodaje, że „odbyło się wiele ćwiczeń wojskowych i istnieją konkretne plany, w jaki sposób wojska będą przemieszczane w tym obszarze i to nie tylko na papierze, ale przetestowano to także w praktyce”.

Wszystkie trzy kraje bałtyckie zwiększyły swoje budżety wojskowe od 2014 roku i obecnie stabilnie przekraczają cel NATO wynoszący dwa procent rocznego PKB. Litwa przywróciła powszechny obowiązek służby wojskowej; w dwóch pozostałych krajach nigdy nie został on zniesiony.

Rosyjska dezinformacja zalewa Litwę

Wezwanie do surowych sankcji

Dlatego dla wielu mieszkańców krajów bałtyckich obawa przed rosyjską agresją jest obecnie tylko jednym z wielu tematów. Podobnie jak w wielu innych krajach europejskich w centrum uwagi znajduje się pandemia. Litwa prowadzi również bezprecedensowy spór handlowy z Chinami, a kontakty z jej autorytarnym sąsiadem Białorusią również wywołują poruszenie.

Mimo to Litwini mają nadzieję, że sankcjami nie będzie się teraz tylko straszyć, mówi Tomas Janeliūnas. Jego zdaniem, „Rosja nie da się zastraszyć ostrzeżeniami, tylko zdecydowane działania mogą coś zmienić”. –To oczywiście nie oznacza akcji militarnej, ale użycie twardych narzędzi ekonomicznych byłoby mocnym sygnałem – uważa ekspert.

Na spotkaniu prezydentów w Kijowie Ukraina, Polska i Litwa opowiedziały się za „sankcjami prewencyjnymi”, w nadziei, że uchroni to Europę przed „agresywną polityką” Rosji.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>