1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarze prasy niemieckiej, środa, 3 lutego 2010 roku

3 lutego 2010

W dzisiejszym wydaniu: sto dni chadecko-liberalnej koalicji, minister zdrowia sobie nie radzi oraz ostrożnie z żądaniami płacowymi w sferze publicznej - to tematy z czołówek niemieckich gazet.

https://p.dw.com/p/Lq4G

Landeszeitung Lueneburg krytykuje minione sto dni koalicji CDU/CSU i FDP:

"Nikogo by nie zdziwiło, gdyby Joschka Fischer (były minister spraw zagranicznych z ramienia Zielonych) oraz Gerhard Schröder (były szef rządu z ramienia SPD) wypili po lampce dobrego czerwonego wina z okazji bilansu stu dni centrowo - liberalnej koalicji.

W obliczu niekończącego się spektaklu ich następców, czerwono-zielony start z potknięciami w 1998 roku, z perspektywy czasu robi wysoce profesjonalne wrażenie. Tym razem katalog potknięć zdaje się być nieskończony: Kunduz, kliencka polityka, Erika Steinbach i podatki, ryczałtowa składka zdrowotna, (kryzysowe) spotkanie koalicjantów, czy też dymisja ministra pracy Junga. (...) W 2005 roku wymarzeni partnerzy CDU/CSU i FDP jeszcze wiedzieli dlaczego chcą rządzić. Dziś brak im nowej myśli przewodniej. Być może kryzys potrzebuje raczej konsolidacji niż wizji, ale na pewno nie chaosu pierwszych stu dni".

Rösler i jego plany zreformowania systemu zdrowia

Wychodząca w Magdeburgu Volksstimme komenuje groźbę zrzeczenia się urzędu przez ministra zdrowia:

"Niecałe sto dni po przejęciu teki ministra zdrowia, Philipp Rösler grozi dymisją. "Albo wprowadzimy ryczałtową składkę zdrowotną albo złożę rezygnację" - oświadczył 36-letni minister. Jako nadzieja niemieckich liberałów, lekarz z Dolnej Saksonii miał się z werwą dobrać do systemu polityki zdrowotnej.

Chodzi o odejście od systemu finansowania świadczeń na zasadzie solidarności pokoleń i wprowadzenie systemu ryczałtowych składek zdrowotnych z wyrówaniem socjalnym. Tak to też zapisano w umowie koalicyjnej. Ale zwłaszcza CSU nie chce o tym słyszeć, ponieważ systemu składek ryczałtowych spłeczeństwo nie aprobuje, a poza tym nikt nie wie, skąd brać środki na dofinansowanie. Minister zdrowia zdaje się potykać o własne plany reform. Dlatego woli sam odejść niż, żeby go któregoś dnia do tego zmuszono".

Märkische Oderzeitung z Frankfurtu nad Odrą zaznacza, że grożenie rezygnacją jest zawsze ryzykowne:

"To stwierdzenie w jeszcze większym stopniu odnosi się do tych, którzy podobnie jak minister zdrowia Philipp Rösler oprócz młodzieńczej świeżości nie mają prawie nic innego do zaoferowania. Czy Rösler chce wywrzeć nacisk? Byłoby to z uwagi na jego osobę i wagę polityczną jaką przedstawia, dosyć śmieszne. A może przygotowuje się już do odejścia, ponieważ jego reforma jest raczej nie do przeforsowania? Być może. (...) Polityka zdrowotna nie jest łatwym orzechem do zgryzienia".

Opamiętanie mile widziane

Pracobiorcy sfery publicznej chcieliby w obecnym sporze taryfowym przeforsować pięcioprocentową podwyżkę płac, tylko skąd wziąć pieniądze - zastanawia się Mitteldeutsche Zeitung z Halle:

"Skąd wziąć pieniądze, żeby jeszcze bardziej nie oskubać pracodawcy - państwa. Im wyższą podwyżkę się przeforsuje, tym większa stanie się konieczność dalszego redukowania liczby zatrudnionych. Krótko mówiąc: im więcej uda się związkom zawodowym verdi uzyskać, tym szybciej trend pójdzie w kierunku szczupłego państwa. Wtedy nie obejdzie się od łączenia szkół, redukcji wydatków na cele kulturalne, dłuższych interwałów czasowych w wywózce śmieci i oczyszczaniu miast".

Hanowerska Neue Passauer Presse ostrzega:

"W obecnej rundzie negocjacji płacowych, związki verdi nastawiają się na walkę. Wszystko wskazuje na to, że dojdzie do strajków. Przesadne "napinanie mięśni" może stać się jednak szkodliwe. Raczej żaden obywatel nie będzie miał zrozumienia dla strajkujących, gdy w zaśnieżonych Niemczech przestanie kursować komunikacja miejska. Strajki w służbie publicznej nigdy nie były popularne. Tym razem można się jednak spodziewać szczególnie negatywnych reakcji".

Iwona Metzner

red. odp.: Marcin Antosiewicz