1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Putin zdaje się spuszczać z tonu

19 października 2016

Kiedy tylko Zachód stał się nieustępliwy, u rosyjskiego prezydenta dało się natychmiast zauważyć gotowość do rozmów.

https://p.dw.com/p/2RRQB
Russland Präsident Putin
Zdjęcie: picture-alliance/AP Photo/M. Klimentyev

Władimir Putin przyjechał do Berlina. Jeszcze kilka lat temu taka informacja byłaby dowodem na dobre, niemiecko-rosyjskie relacje. Teraz zakrawa to na polityczną sensację. Chodzi bowiem o pierwszą wizytę rosyjskiego prezydenta w stolicy Niemiec od aneksji Krymu w marcu 2014, która rozpoczęła wojna na wschodzie Ukrainy, a tym samym nową epokę lodowcową w relacjach z Zachodem.

Jednocześnie władca Kremla przyjął zaproszenie polityk, która w Moskwie uważana jest za największą zwolenniczkę europejskiej polityki sankcji przeciwko Rosji. Dlatego też Angela Merkel jest głównym celem ataków rosyjskiej machiny propagandowej. Putin przyjął zaproszenie dopiero w środę, a więc dzień przed terminem spotkania. Oznacza to, że długo się wahał.

Mińsk II  na wyczerpaniu

Spotkanie w Berlinie nie ma jednak charakteru bilateralnego. Odbywa się w tak zwanym formacie normandzkim. Format ten powstał w czerwcu 2014 na obchodach jubileuszu lądowania Aliantów w Normandii. Gospodarz uroczystości, prezydent Francji Francois Hollande, razem z niemiecką kanclerz zaprosili wtedy do swojego stolika na nieformalne rozmowy prezydenta Rosji Władimira Putina i prezydenta Ukrainy Petro Poroszenkę.

Polityczną kulminacją działalności tego kwartetu był luty 2015, kiedy to w stolicy Białorusi wynegocjowano w tym składzie porozumienie Mińsk II. Porozumienie to nie rozwiązało wprawdzie problemu separatyzmu na wschodzie Ukrainy, ale doprowadziło przynajmniej do tego, że strony konfliktów przestały używać najcięższej broni. Tym samym zmniejszyła się liczba ofiar na froncie. Jednak na dziś to porozumienie wyczerpało się.

Dokument z Mińska zawiera bowiem ustalenia, których ani Kijów ani Moskwa nie zamierzają czy nie mogą realizować. Kijów za względów wewnątrzpolitycznych nie jest w stanie przeforsować specjalnego statusu terytorium opanowanego przez rebeliantów – wraz amnestią. Wszystko to w oczach dużej części społeczeństwa równałoby się bowiem zalegalizowaniu rebelii. Kreml z kolei nie chce zrezygnować z kontroli oficjalnej granicy z Ukrainą, ponieważ oznaczałoby to odcięcie szlaków zaopatrzeniowych dla separatystów i równałoby się ich porzuceniu.

Korekta kursu w Syrii?

Stąd nic dziwnego, że proces zainicjowany w Mińsku praktycznie utknął w martwym punkcie. Ostatnie spotkanie w formacie normandzkim odbyło się rok temu w Paryżu. Potem były już tylko konferencje telefoniczne czterech polityków najwyższego szczebla albo narady ich ministrów spraw zagranicznych. Nie przyniosły one żadnych wymiernych efektów. Stąd nawet zwołanie tego spotkania ws. wschodniej Ukrainy to niemała niespodzianka. Przede wszystkim dlatego, że przybył na nie Putin. Nie dalej jak w sierpniu Kreml dawał do zrozumienia niewybrednymi atakami pod adresem Poroszenki, że dialog w formacie normandzkim uważa za zakończony.

Nagła podróż rosyjskiego prezydenta do Berlina wygląda jeśli już nie na zwrot, to przynajmniej na znaczną korektę kursu. Ta zmiana nastawienia na Kremlu może mieć dwa powody, które sobie nie przeczą i oba są prawdopodobne. Z jednej strony Rosja przeliczyła się w Syrii i teraz chętnie skierowałby uwagę społeczności międzynarodowej na inny temat. Wcześniej to właśnie operacja w Syrii odciągała uwagę od Donbasu. Teraz sytuacja się odwróciła.

Kreml czuje siłę Zachodu

Z drugiej strony Putin szczególnie w ostatnich dniach musiał zdać sobie sprawę z tego, że Zachód potrafi być twardy. Amerykanie demonstracyjnie zerwali rozmowy o Syrii; Brytyjczycy i Unia Europejska mówią otwarcie o rosyjskich zbrodniach wojennych w Aleppo; Niemcy proponują zaostrzenie sankcji i wstrzymanie budowy gazociągu Nord Stream II; prezydent Francji oświadcza, że jest gotów przyjąć swojego rosyjskiego odpowiednika tylko na rozmowę w sprawie Syrii, co z kolei zmusza Kreml do odwołania długo planowanej oficjalnej wizyty w Paryżu. Pierwotnie bowiem Putin chciał wziąć udział nad Sekwaną w konsekracji cerkwi i otworzyć wystawę, i w ten sposób wzbogacić ten przekaz medialny przez obecność prezydenta Francois Hollande'a.

Właśnie ten otwarty afront ze strony francuskiego prezydenta, którego Moskwa uważała dotąd za słabego i chwiejnego przedstawiciela Zachodu, musiał wywrzeć na Putinie mocne wrażenie. Dlatego nagle zasygnalizował gotowość do rozmów. Nie powinno się przeceniać tego taktycznego manewru i oczekiwać jakiegoś przełomu. Ale Putin, który w czasie swoich ostatnich negocjacji ze Wschodem – z Turcją i państwami BRICS – osiągnął gospodarcze, ale nie polityczna sukcesy, wydaje się łagodzić swój kurs wobec Zachodu. Nagle bowiem Krem poczuł jego potencjalną siłę.
 

Andriej Gurkow / tł.: Bartosz Dudek