1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz: Po zamachu w Berlinie. Merkel w opałach

23 grudnia 2016

Spór o politykę migracyjną kanclerz wydawał się zażegnany. Jednak po zamachu terrorystycznym w Berlinie Angela Merkel ponownie znalazła się pod pręgierzem. I to nawet we własnym obozie politycznym.

https://p.dw.com/p/2UoLf
Berlin Kanzleramt Merkel
Zdjęcie: Reuters/M. Schreiber

Jeszcze kilka dni temu chrześcijańsko–demokratyczny świat wydawał się być w jak najlepszym porządku – po miesiącach sporów powrócił polityczny spokój, pani kanclerz znowu uśmiechała się, zbliżały się święta. CDU znowu zaczynała zwyżkować w sondażach. W rankingu polityków Angela Merkel znowu zaczęła piąć się w górę.

W ten pozytywny nastrój wkomponował się także niedawny kongres CDU w Essen, który wbrew obawom w kierownictwie partii, upłynął niemal harmonijnie. Tak czy owak, 9 z 10 delegatów ponownie wybrało Merkel, ubiegającą się o czwarta o kadencję w fotelu kanclerza, na przewodniczącą partii. Nawet ostra kłótnia między CDU jej bawarską siostrą CSU wydawała się jakoś zażegnana. Sekretarz generalny CSU Andreas Scheuer zachowywał się w Essen nad wyraz koncyliacyjnie i to nie bez powodu.

Uchodźcy i terror

Jak bardzo złudny był ten spokój, widać dokładnie teraz. Zamach terrorystyczny na jarmark świąteczny z dnia na dzień rozbił w proch wszystkie polityczne starania CDU. W mgnieniu oka kanclerz znalazła się znowu pod ostrzałem. Może nawet bardziej niż przedtem. Zamach to woda na młyn tych, którzy zawsze twierdzili, że wiedzą lepiej. Którzy politykę uchodźczą kanclerz łączyli z niebezpieczeństwem terrorystycznym i nadal to robią. Którzy we wszystkich uchodźcach widzą potencjalnych terrorystów.

Kinkartz Sabine Kommentarbild App
Autorka komentarza, Sabine Kinkartz

To, że AfD jeszcze głośniej niż przedtem krzyczy "Merkel musi odejść" było do przewidzenia. Dość nieoczekiwane było tempo i furia, z którą kanclerz zaatakowana została w łonie własnego obozu politycznego. Na czele adwersarzy wybijał się szef CSU Horst Seehofer. Bawarski premier, w obecności swojego gabinetu w Monachium, zażądał od Angeli Merkel wycofania się z jej polityki uchodźczej. Tak jakby nie było ostatnio zaostrzenia przepisów azylowych i nie było przyznania się Merkel do błędów. Jakby nie powiedziała, "zrobię wszystko, co w jej mocy, by zapewnić bezpieczeństwo obywateli".

Seehofer atakuje Merkel z wyrachowania. Chcę ją zmusić do tego, by wprowadziła limit liczby uchodźców. "Gwarantujemy wprowadzenie takiego limitu po wyborach" – tak brzmi jego mantra. Chce, by Merkel włączyła tę obietnicę do wspólnego programu partii chadeckich. Czy szef CSU przynajmniej po cichu nie zadaje sobie pytania, jak daleko może się jeszcze posunąć bez wylewania dziecka z kąpielą? Atakując w ten sposób strzela sobie sam w kolano, bo podważa kompetencje wspólnej przecież kandydatki na kanclerza.

Wina i odpowiedzialność

Atak Seehofera to fatalny sygnał do wewnątrz i na zewnątrz. Politycy partii chadeckich natychmiast nadali debacie na temat polityki uchodźczej nowego biegu. Żądają zdecydowanego zaostrzenia ustaw dotyczących bezpieczeństwa i w ten sposób wpędzają swoją przewodniczącą w nie lada tarapaty. Angela Merkel natychmiast uświadomiła sobie to niebezpieczeństwo. Kiedy we wtorek przed południem wygłosiła oświadczenie na temat ataku terrorystycznego, była bardzo ostrożna i zdystansowana. Swój tekst przeczytała słowo w słowo z kartki. Żeby tylko nie popełnić żadnego błędu, bo każde słowo będzie pod względem politycznym oglądane na wszystkie strony. Nawet jeśli nie można obarczyć Angeli Merkel winą za poniedziałkowy zamach, pytanie co do politycznej odpowiedzialności artykułowane jest coraz głośniej.

To, że rok 2017 nie będzie łatwy dla kanclerz jest oczywiste. – Wybory do Bundestagu będą trudne, to naprawdę nie będzie spacerek – mówiła na kongresie CDU w Essen. – Spowodowane jest to silną polaryzacją naszego społeczeństwa i atakami ze wszystkich stron, szczególnie jak nigdy dotąd z prawej strony – dodała.

Trwała wada

Merkel zawsze wiedziała, że każdy atak terrorystyczny jeszcze tylko zaostrzy sytuację. Pomimo to zamach na berliński jarmark świąteczny trafił ją w czułe miejsce. Polityczne reakcje pokazują, jak ściśle splecione są ze sobą tematy terroru i uchodźców w niemieckiej świadomości społecznej.

Od 11 lat Angela Merkel rządzi Niemcami, jednak nic nie zaszkodziło jej tak bardzo jak kryzys uchodźczy. To jest jak wada, której nie da się już pozbyć. Która z każdym aktem terroru będzie coraz wyraźniej dawać o sobie znać. Wynik wyborów do Bundestagu będzie zależał szczególnie od tego, jak bezpieczne będą Niemcy w roku 2017. Ile terroru będą musieli znosić obywatele. Bo im większe będzie poczucie braku bezpieczeństwa, tym głośniejsze będą wołania o rządy silnej ręki. Kandydatka na kanclerza, której we własnym obozie politycznym odmawia się takich kompetencji, jest na straconej pozycji.

Sabine Kinkartz

tł. Bartosz Dudek