1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

KOMENTARZ: Francja. Stawką jest demokracja

Lisa Louis Frankreich Paris
Lisa Louis
11 kwietnia 2022

Gdy Marine Le Pen i prezydent Emmanuel Macron spotkają się w drugiej turze wyborów prezydenckich, ich stawką będzie zachowanie demokracji. OPINIA

https://p.dw.com/p/49nFh
Illustration in der ersten Runde der Präsidentschaftswahlen - Emmanuel Macron und Marine Le Pen
Zdjęcie: Patrick Batard/abaca/picture alliance

Choć może się wydawać, że jest to powtórka z drugiej tury wyborów z 2017 roku, sytuacja nie jest taka sama. Pięć lat temu, gdy międzynarodowi obserwatorzy obawiali się zwycięstwa Le Pen, analitycy polityczni w kraju kategorycznie i jednogłośnie wykluczali taki wynik.

Tym razem francuscy publicyści z rezygnacją twierdzą, że skrajnie prawicowa Le Pen może wygrać. Francuskie sondaże dają obu kandydatom równe szanse.

Jak do tego doszło - zwłaszcza, że sondaże przewidywały, iż Macron zdecydowanie wygra? Jego notowania wzrosły jeszcze bardziej po inwazji Rosji na Ukrainę, ponieważ w czasach kryzysu Francuzi skupiają się wokół swojego przywódcy.

Ale ten efekt szybko osłabł. Gdy Zachód nałożył sankcje na Rosję, ceny w kraju jeszcze bardziej wzrosły, a wraz z nimi główne zmartwienie: jak związać koniec z końcem?

Le Pen najwyraźniej zajęła się tym problemem. Przez wiele miesięcy przemierzała małe wioski, miasteczka i rynki, odgrywając rolę kandydatki bliskiej ludziom, mówiąc wszystkim, że po wyborze utrzyma ceny podstawowych towarów na stałym poziomie i obniży VAT na paliwa i surowce energetyczne.

Kampania a lá Komorowski?

Macron czekał z rozpoczęciem kampanii do ostatniej chwili. Wydawał się pochłonięty rozmowami z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Jego kampania składała się z kilku małych spotkań i jednego większego wiecu. Wyborcy odnieśli wrażenie, że ich prezydent nie przejmuje się ich codziennym życiem i jest zbyt pewny swojego zwycięstwa.

Co więcej, ktoś inny nieumyślnie pomógł Le Pen zyskać przewagę. To skrajnie prawicowy dziennikarz polityczny, który stał się kandydatem - Eric Zemmour. Posługując się w kampanii jawnie rasistowskimi hasłami, sprawiał wrażenie jeszcze bardziej radykalnego niż Le Pen.

Lisa Louis
Autorka komentarza, Lisa Louis, jest korespondentką DW w ParyżuZdjęcie: Sandy Palenzuela

To na pewien czas wywindowało go w górę w sondażach, nawet ponad Le Pen. Potem jednak jego notowania zaczęły spadać, zwłaszcza że wahał się, czy poprzeć przyjęcie ukraińskich uchodźców, i utrzymywał dwuznaczną postawę wobec Putina, dla którego w przeszłości wyrażał podziw.

Co dziwne, kampania wyborcza kandydatki nie uległa pogorszeniu, mimo bliskości z Putinem i wsparcia finansowego, jakie w przeszłości otrzymała od Rosji. Wręcz przeciwnie - zyskała na popularności. Żartobliwe uwagi Zemmoura powoli, ale nieubłaganie ugruntowały jej pozycję jako miękkiej kandydatki o skrajnie prawicowych poglądach.

Gra kartą populistyczną

Nie ma wątpliwości. Partia 53-letniej Le Pen jest nadal bardzo silnie zakorzeniona w duchu jej współzałożyciela, ojca kandydatki Jean-Marie Le Pena, wielokrotnie skazanego za bagatelizowanie Holokaustu i podżeganie do nienawiści rasowej.

Jako prezydentka Le Pen przeprowadziłaby referendum w celu zapisania w konstytucji Francji tzw. zasady preferencji narodowej. Osoby posiadające obywatelstwo francuskie miałyby wówczas pierwszeństwo przed obcokrajowcami w dostępie do pracy, mieszkań czy opieki zdrowotnej. Dyskryminacja zostałaby zalegalizowana.

Jako prezydentka uznałaby również za karalne pomaganie migrantom we wjeździe i pobycie na terenie Francji bez zezwolenia. Ograniczyłaby prawo do azylu i nie wahałaby się odsyłać cudzoziemców do krajów, w których grozi im prześladowanie lub śmierć.

Choć w swoim programie nie wspomina już bezpośrednio o Frexicie, reformy te w praktyce doprowadziłyby do niego i wpisują się w jej antyglobalizacyjną wizję oraz plan kontroli francuskich granic i wzmocnienia protekcjonizmu gospodarczego.

Le Pen podaje rękę Putinowi (2017)
Bliskie relacje z Putinem nie odstaszają elektoratu Le Pen Zdjęcie: Mikhail Klimentyev/AP/picture alliance

Proeuropejski, ale nie bez wad

Choć wszystko to stoi w jaskrawej sprzeczności z prounijnym i prointegracyjnym stanowiskiem Macrona, daleko mu do doskonałości. Francuzi krytykują go za reformy rynkowe sprzyjające przedsiębiorcom, przez co zyskał przydomek "prezydenta bogaczy".

Zapowiedział, że jeśli zostanie ponownie wybrany, pójdzie jeszcze dalej, podnosząc wiek emerytalny i zmuszając osoby korzystające z pomocy społecznej do pracy lub uczestnictwa w szkoleniach zawodowych.

Tymczasem organizacje ekologiczne zarzucają Macronowi, że nie radzi sobie z problemem zmian klimatycznych, a organizacje obrony praw kobiet oskarżają go, że nie robi wystarczająco dużo dla równouprawnienia płci.

Jednak pod rządami Macrona bezrobocie spadło, a gospodarka ma się stosunkowo dobrze - także dzięki miliardom euro, które rząd wydał na złagodzenie skutków pandemii koronawirusa.

Macron obiecuje ograniczyć imigrację, ale chce też wprowadzić nowe przepisy zakazujące dyskryminacji obcokrajowców przy poszukiwaniu zatrudnienia czy mieszkania.

Zagrożona francuska demokracja

Jednak krytyka pod adresem Macrona nie jest porównywalna z zagrożeniem, jakie zwycięstwo Le Pen oznaczałoby dla podstaw francuskiej demokracji.

Jedynym sposobem ochrony kraju przed totalitaryzmem jest uniemożliwienie jej dojścia do władzy. Francuscy wyborcy, zanim za dwa tygodnie dokonają wyboru, powinni zadać sobie pytanie, jak bardzo cenią swoją demokrację.