1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz DW: zamach w Bostonie zmienił Amerykę

20 kwietnia 2013

Kto robi coś takiego? Podkładać bomby podczas maratonu? Kto chce, żeby w tak okrutny sposób ludzie stracili życie lub zostali ciężko ranni? Nie ma usprawiedliwienia dla tak bezsensownego terroru.

https://p.dw.com/p/18Jny
Miodrag Soric, Multimediadirektion Global, Studio Washington *** Bild aufgenommen 2009, im neuen Format eingestellt im November 2012
Miodrag Soric, Studio DW w WaszyngtonieZdjęcie: DW

Obaj domniemani sprawcy, to najwidoczniej muzułmanie: Tamerlan Carnajew, który zginął w piątek po strzelaninie z policją i jego młodszy brat Dżochar, aresztowany tego samego dnia. Z pewnością obydwaj pochodzący, według dotychczasowych informacji z Czeczeni, przeżyli w swej ojczyźnie straszliwe rzeczy: wojnę, przemoc, potem ucieczkę do USA i tym samym szansę na nowy początek. Ale tak naprawdę najwyraźniej nigdy nie odnaleźli się w otwartym, zachodnim społeczeństwie. Wręcz przeciwnie. Wolność, którą oferowała im Ameryka, wykorzystali, by jak wszystko na to wskazuje, dokonać tego strasznego czynu.

Zamach w Bostonie zmienił Amerykę. Bo ludzie oczywiście stawiają sobie pytanie, co można zrobić, by w przyszłości uniknąć czegoś takiego. Tak szybkie ujęcie sprawców było możliwe także dzięki kamerom, które nadzorują ulice wielkich miast. Liczba kamer rejestrujących publiczne życie w USA będzie nadal rosła. Ważne dla identyfikacji czeczeńskich braci był też fakt, że w USA praktycznie każdy posiada smartfon. Zrobione nimi przez prywatne osoby zdjęcia, przekazane później policji, naprowadziły FBI na ślad domniemanych terrorystów. Bez tej pomocy obywateli siłom bezpieczeństwa byłoby znacznie trudniej złapać sprawców.

Doświadczenie to wyczuliło Amerykanów. Ich zaangażowanie, ich czujność są najwyraźniej bardzo ważne, jeżeli w grę wchodzi bezpieczeństwo publiczne. W międzyczasie obywatele akceptują daleko idące ograniczenie wolności. Okoliczność, która przed zamachami z 11 września 2001, byłaby nie do pomyślenia.

W tej chwili mieszkańcy Bostonu i Watertown są szczęśliwi, że domniemani terroryści zostali zabici względnie aresztowani. W środku nocy wyszli na ulice, by świętować. Przynajmniej w tym momencie zapomną o banalnym, ale niepodważalnym rozeznaniu: w otwartym społeczeństwie nie ma stuprocentowego bezpieczeństwa.

Miodrag Soric, studio DW w Waszyngtonie / tłumaczenie Elżbieta Stasik

red. odp.: Aleksandra Jarecka