1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Komentarz DW: Pozorny spokój w UE

Malgorzata Matzke19 października 2012

Unia Europejska odłożyła niezbędne reformy na czas bliżej nieokreślony. Jest to możliwe, bo na rynkach panuje względny spokój. Ale jak długo on potrwa?

https://p.dw.com/p/16TWf
EU leaders (L-R) France's President Francois Hollande, European Commission President Jose Manuel Barroso and Germany's Chancellor Angela Merkel arrive for a family photo during a summit at the European Council headquarters in Brussels October 18, 2012. EU leaders will try to bridge deep differences over plans for a banking union at a summit on Thursday but no substantial decisions are expected, reviving concerns about complacency in tackling the three-year-old debt crisis. REUTERS/Christian Hartmann (BELGIUM - Tags: POLITICS BUSINESS)
Hollande - Barroso - MerkelZdjęcie: Reuters

Oprocentowanie hiszpańskich i włoskich obligacji na międzynarodowych rynkach jest obecnie dla tych krajów dość znośne. Europejski Bank Centralny rozpiął nad nimi szeroką osłonę zapowiadając skup tych obligacji na nieograniczoną skalę. Grecja pozostaje w eurostrefie. I na dodatek jeszcze UE dostała wspaniałą Pokojową Nagrodę Nobla. Wszystkie te elementy sprawiły, że w gronie szefów państw i rządów krajów członkowskich UE zapanowało pewne rozluźnienie.

Z tego względu pozwolili sobie na brukselskim szczycie na chwilę oddechu i przemyśleń, a to oznacza, że nie przyniósł on żadnych konkretnych rezultatów.

Ale zwodnicze może być wrażenie, że kryzys zadłużenia też zrobił sobie małą przerwę, bo o jego końcu nie może być mowy. Nie ma w ogóle powodu, by ustać w antykryzysowych zabiegach i działaniach. Brukselskie grono uchwaliło, że za rok powinien ruszyć nadzór bankowy. Nie jest to jakąś wielką niespodzianką, bo każdy zdrowo myślący człowiek wiedział, że kompetentna instytucja nadzoru, w której ma pracować 6 tys. osób, nie może powstać z dnia na dzień.

Bezpośrednia kapitalizacja kulejących banków z puli funduszu ratunkowego, o jakiej marzyła Hiszpania, Włochy, Francja i prawdopodobnie także rynki finansowe, została na razie odłożona w czasie. Zbyt wielkie jest bowiem ryzyko prawne, zbyt wielki opór ze strony Niemiec, gdzie panuje przekonanie, że najbardziej dotknięte kryzysem kraje chciałyby uspołecznienia ryzykownych transakcji finansowych. Tak więc najbardziej podupadające banki będą dalej podłączone do kroplówki państwowych budżetów. Błędnego koła zadłużenia banków i zadłużenia budżetów nie da się przerwać w ten sposób. Można powątpiewać, czy usatysfakcjonuje to inwestorów na dłuższą metę.

Unia Europejska jest jeszcze w powijakach jeżeli chodzi o stworzenie nowych ekonomiczno-politycznych struktur. Propozycje przewodniczącego Rady Europy Hermana Van Rompuya były mało konkretne. Nie ma jeszcze mowy o żadnej rewolucji. Zdaje się także, że między solidnie gospodarującymi państwami północy i kulejącymi państwami południa Europy występują bardzo jaskrawe rozbieżności zdań co do tego, jak w przyszłości miałaby wyglądać eurostrefa i Unia Europejska. Aby zapobiec uspołecznieniu nowego zadłużenia i umorzenia starych długów kanclerz Angela Merkel zaproponowała stworzenie nowego funduszu solidarnościowego - nie wiadomo tylko o jakich rozmiarach i skąd pochodzić miałyby te pieniądze. To był plasterek z opatrunkiem dla wszystkich entuzjastów euroobligacji.

Wiele krajów członkowskich odrzuca ideę powołania super-komisarza ds. finansów, który miałby prawo do odrzucenia narodowych budżetów. W forsowaniu tej idei Niemcy są dość osamotnieni. Decyzje mają zapaść w grudniu i wygląda na to, że będzie to iście herkulesowy czyn, bo wtedy będzie widać jak na dłoni, jak dalece trzeba będzie zmienić europejskie traktaty. A to z kolei dla niektórych krajów członkowskich jest istną płachtą na byka. Niektóre rządy muszą się wręcz obawiać, że zabójczy mógłby stać się dla nich samych proces ratyfikacji zmian. W Niemczech mogłoby to wymagać poprawek w konstytucji czy wręcz głosowania nad nową konstytucją. Ale doszłoby do tego i tak dopiero po przyszłorocznych federalnych wyborach powszechnych, które odbędą się we wrześniu 2013 roku. Do tego czasu toczyć się będzie jeszcze gra na zwłokę. Taka taktyka będzie funkcjonować tak długo, jak długo będze panował spokój na rynkach finansowych.

Jeżeli natomiast Hiszpania i Włochy znów miałyby znaleźć się pod presją oprocentowania swych obligacji, nastroje w eurostrefie mogłyby zmienić się z wyluzowanych na paniczne. Póki co Grecja pozostaje w eurogrupie i otrzyma chyba kolejną porcję pomocy. Takiemu kursowi na brukselskim szczycie nikt się - przynajmniej otwarcie - nie sprzeciwiał. Natomiast Wielka Brytania podryfowała znów nieco dalej od Europy. Brytyjski premier David Cameron jest dość osamotniony na swym fundamentalno-oponującym stanowisku wobec wszystkiego - z wyjątkiem wspólnego unijnego rynku. Możliwe jest więc, że Wielka Brytania wystąpi w euro-klubu o wiele wcześniej niż Grecja.

Bernd Riegert / tłum,. Małgorzata Matzke

red.odp.: Bartosz Dudek