1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Klimat polityczny w Niemczech zaostrza się

Jan D. Walker
23 października 2019

Mnożą się pogróżki wobec polityków. Powtórka z Weimaru? "Nie" - mówi politolog Jens Hacke. Ale uważa, że demokracja musi wciąż udowadniać swoją żywotność.

https://p.dw.com/p/3RjF1
Berlin Unteilbar-Demonstration
Zdjęcie: imago images/C. Ditsch

Klimat polityczny w Niemczech zaostrza się. W ciągu ostatniego tygodnia trzech ważnych polityków dostało pogróżki. Najpierw skierowane przeciwko sobie groźby zabójstwa ujawnił szef Zielonych Robert Habeck. Po nim kandydat chadecji do fotela premiera landu Turyngii, Mike Mohring, przyznał, że również ktoś – prawdopodobnie prawicowi ekstremiści – groził mu w sieci. A w poniedziałek 21 października szef frakcji Zielonych w Turyngii, Dirk Adams, poinformował, że dostał podobnie brzmiącego maila.

Adams podkreślił, że nie przejmuje się gróźbami. Jak poważnie mogą one być jednak traktowane, pokazały przykłady zamachów na późniejszą burmistrzynię Kolonii Henriette Reker i zabójstwo prezydenta rejencji Kassel, Waltera Luebckego.

Powrót do klimatu politycznego Republiki Weimarskiej?

Motywowane politycznie zabójstwa w Niemczech zdarzały się już wcześniej. Dokonywały ich Frakcja Czerwonej Armii (RAF), Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU), islamiści, organizacje terrorystyczne i "samotne wilki|" – pojedynczy zabójcy. Jednakże, jak podkreśla politolog i historyk Jens Hacke z berlińskiego Uniwersytetu Humboldtów, na prawicy kształtuje się nowa forma gotowości do przemocy:

"Prawicowy terroryzm ma przełożenie na politykę, ponieważ Alternatywa dla Niemiec niewystarczająco mocno odcina się od takich czynów. Wymuszona przez nich [AfD] brutalizacja języka politycznego tworzy klimat dla przemocy".

Co najmniej od 2017 roku, gdy AfD dostała się do parlamentu, ostrzega się o "powrocie do doświadczeń Weimaru". Ostrzegający mają na myśli pierwszą próbę rządów demokratycznych w Niemczech – w latach 1918-1933 – oraz powstałą wtedy konstytucję. To był czas wypełniony starciami politycznymi między bojówkami lewicy, prawicy i liberałów oraz mordami na przeciwnikach politycznych.

Również obecnie na demonstracjach lewicowe i prawicowe ugrupowania stają naprzeciw siebie. Zamieszkami podczas szczytu G-20 w Hamburgu czy prawdopodobnie motywowanym politycznie napadem na posła AFD Franka Magnitza także lewicowi ekstremiści pokazali, że są gotowi do użycia siły. Ale Hacke widzi tu różnicę: "Skierowane wobec konkretnej osoby groźby śmierci lub próby zabójstwa – tego z lewej strony w ostatnim czasie nie było".

Mimo pewnych analogii historyk uważa, że trudno porównywać obecne czasy do sytuacji w Republice Weimarskiej. "To, co wyróżniało Weimar, to ogólna militaryzacja stronnictw politycznych. Partyjne bojówki regularnie stawały naprzeciw siebie i walczyły jawnie w ulicznych bitwach, których policja często nie kontrolowała. Tak daleko jeszcze nie jesteśmy" - mówi.

Trwałość demokracji

Republika Weimarska skończyła się przez to, że demokracja sama się siebie pozbyła – gdy parlament zgodził się na ustawę o pełnomocnictwach, nadającą kanclerzowi Rzeszy, Adolfowi Hitlerowi, dyktatorską władzę. Uchwalona w 1949 roku ustawa zasadnicza Republiki Federalnej Niemiec, obowiązująca jako konstytucja Niemiec, jest w swoich założeniach tak skonstruowana, żeby czemuś takiemu zapobiec – przez to, że wyklucza możliwość zmiany podstawowych zasad ustrojowych. Równocześnie jednak większość tych zasad – w tym wolność myśli i zrzeszania się – może zostać ograniczona, gdy ludzie wykorzystują je, by uchybiać "podstawowym zasadom demokratycznej wolności".

Dlatego ustawa zasadnicza jest też określana jako konstytucja "demokracji zdolnej do obrony". Właśnie tej zdolności do obrony, uważa Hacke, niemieckie państwo musi dowieść:

"Państwo powinno pokazać swoją zdolność do działania i jasno dać do zrozumienia, że pewne sposoby działania są karalne i będą niosły za sobą konsekwencje".

Nie chodzi przy tym o "wywąchiwanie poglądów politycznych" czy rozległe środki inwigilacji. Zniewagi i nawoływanie do przemocy mają miejsce publicznie, jednakże nie są karane.

Hacke ostrzega przed zdawaniem się na to, że 70-letnie instytucje państwa są wystarczająco silne, by same obroniły demokrację: "Mamy w Niemczech niezmiennie szeroki konsensus [demokratyczny]. Ale: demokracja jest również krucha, musi permanentnie pracować na swoją aprobatę i pielęgnować demokratyczną kulturę jako sposób życia”.